Siła literatury Siła literatury
i
Radka Denemarková, zdjęcie: Metod Bočko (CC BY-SA 4.0)
Przemyślenia

Siła literatury

Wywiad z Radką Denemarkovą
Anita Musioł
Czyta się 10 minut

Z czeską pisarką Radką Denemarkovą o feminizmie, wykluczeniu i roli kobiet w powieściach Przyczynek do historii radości i Kobold rozmawia Anita Musioł

Anita Musioł: W powieści Przyczynek do historii radości pisze Pani: „Mężczyźni robią w życiu to, co chcą. Czy chciałabyś urodzić się mężczyzną? Chciałabym urodzić się jako wolny człowiek”. Czy oznacza to, że kobiety nie są wolnymi ludźmi, że nie mogą być wolne?

Radka Denemarková: Myślę, że często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że kobiety nie są prawdziwie wolne, bo nie są jako takie traktowane. Gdy byłam mała, rodzice uczyli mnie, że jeśli będę mądra, to świat będzie leżał mi u stóp, ale kiedy dorosłam i zobaczyłam, jak wygląda prawdziwe życie, pomyślałam – o co chodzi? Gdzie ja jestem, co się dzieje? Czemu ciągle przypomina mi się, że jestem kobietą, istotą gorszą od mężczyzn?

Są miejsca na świecie, w których kobieta nie może pójść na studia, nie może sama wyjść z domu, nie może o sobie stanowić, ale oprócz takich ekstremalnych przykładów dyskryminacji przecież codziennie spotykamy się z jej drobniejszymi objawami. Wielu mężczyzn postrzega kobiety tylko jako kochanki, matki, asystentki, nie podoba im się, że „kobiety są wszędzie” i pomimo tego, że od ponad 100 lat mamy prawo głosu, niektórzy mężczyźni nadal nie mogą

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Kobiety, które wiedzą Kobiety, które wiedzą
i
ilustracja: Mieczysław Wasilewski
Wiedza i niewiedza

Kobiety, które wiedzą

Stasia Budzisz

Ja jestem wierząca, i w to też wierzę. Mówi się, że ludziom, którzy nie wierzą, to nie pomaga, ale czy to jest prawda, to ja nie wiem, ale trzeba może w to wierzyć, żeby to pomogło.

Oficjalnie ostatnią kaszubską czarownicę utopiono w 1836 r. w Chałupach. Ale w rzeczywistości samosądy miały miejsce jeszcze na początku XX w. Pamiętała to moja cioteczna babka, która do­s­konale znała się na „tych sprawach”. Potrafiła zdejmować uroki, odżegnywać różę i leczyć ziołami. To wystarczyło, by stać się w oczach społeczeństwa czarownicą. Bo przecież jakim cudem kobieta mogła zdobyć taką umiejętność, jeśli nie za sprawą diabelskich sztuczek?

Czytaj dalej