Skarby księcia de Berry Skarby księcia de Berry
i
Wrzesień z „Bardzo bogatych godzinek księcia de Berry”, Bracia Limbourg (fragment), domena publiczna
Doznania

Skarby księcia de Berry

Agnieszka Drotkiewicz
Czyta się 8 minut

Książki modlitewne skrzące się iluminowanymi złotem i srebrem ilustracjami to skarby, które niosą ze sobą dużo więcej niż religijne przesłanie. Jakie tajemnice wpisali w swoje dzieła bracia Limbourg?

Pejzaż zimowy bez bielizny

Wrony szukają ziaren w śniegu, owce stoją rzędem w szopie. Z komina wiejskiej chaty snuje się szary dym. Niebo również szarzeje wraz z nadchodzącym zmrokiem. W oddali widać wieżę kościelną i przykryte śniegiem miasteczko, w którego stronę brnie mężczyzna oraz towarzyszący mu, objuczony pakunkami osioł. Scena przedstawiająca luty w kalendarzu składającym się na Bardzo bogate godzinki księcia de Berry to najstarszy pejzaż zimowy w sztuce europejskiej. Namalowali go (na zamówienie księcia) ok. 1413 r. bracia Limbourg, pochodzący z Niderlandów artyści, którzy tworzyli we Francji. Pieter Bruegel swoje sławne sceny zimowe namalował półtora wieku później.

Co może zwrócić naszą uwagę, kiedy patrzymy na Luty braci Limbourg? Precyzja rysunku i szczegóły – połysk skrzydeł ptaków, związane gałęzie czy odcienie śniegu zmieniające się w zależności od tego, czy jest on udeptany, czy nietknięty. Ciekawie przedstawione zostały przeciwieństwa – napięcie pomiędzy tym, co wewnątrz, a tym, co na zewnątrz, między zimnym i ciepłym, otwartym i zakrytym.

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Odczarowana szubienica Odczarowana szubienica
i
„Pejzaż z szubienicą”, Pieter Bruegel (starszy), 1568 r./Wikimedia Commons (domena publiczna)
Przemyślenia

Odczarowana szubienica

Piotr Stasiak

Ma 44 lata. Chorował od jakiegoś czasu i już wie, że umiera. Wspólnie z uczniami i przyjaciółmi zbiera, a potem pali wszystkie kontrowersyjne obrazy, polityczne karykatury, niemoralne humoreski. Zostawi żonę i dwóch synów (z marniejszym talentem). Pieter Bruegel nie chce, aby potem mieli problemy z powodu wywrotowej działalności i artystycznej dezynwoltury ojca.

Całe życie miał na pieńku z władzą i Kościołem. Ale też trafił na wyjątkowo zły okres – na lata jego dojrzałej twórczości przypada czas krwawej regencji, jaką nad Niderlandami sprawował książę Alba – Fernando Álvarez de Toledo, wysłannik ultrakatolickiego króla Hiszpanii, który miał zaprowadzić ład w trawionych gorączką reformacji prowincjach. Co zresztą czynił – ogniem i mieczem, a także pomówieniem i donosem. O nim właśnie Pieter Bruegel namalował Rzeź niewiniątek, biblijną scenę przeniesioną w scenografię XVI-wiecznej wsi flamandzkiej. Żołnierzami, którzy w jeden z mroźnych, skutych lodem poranków (chwilowe wahnięcie klimatu, tzw. mała epoka lodowcowa, osiągnęło właśnie swe apogeum) pacyfikują ludność, dowodzi postawny rycerz w czarnej zbroi. Aluzja dla współczesnych Brueglowi – aż nadto czytelna.

Czytaj dalej