Skomplikować skomplikowane Skomplikować skomplikowane
Przemyślenia

Skomplikować skomplikowane

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 2 minuty

Książkę Wisłockiego daje się podzielić na dwie części. W pierwszej z nich autor streszcza dalekowschodnie podejście do zdrowia i krytykuje zachodnie. Trafnie zauważa, że nigdy nie wypracowaliśmy kultury zapobiegania chorobom: dopiero kiedy choroba się pojawi, wtedy reagujemy. Zamiast zmienić dietę, pozostajemy przy starej i faszerujemy się tabletkami na niestrawność. Zamiast rzucić palenie, bierzemy pigułki na kaszel palacza. Zamiast dbać o wątrobę, nerki, serce i żyły – wolimy położyć się na stole i dać – za przeproszeniem – pokroić chirurgowi.

Do tej pory ciężko nie zachwycić się głosem Wisłockiego, tak potrzebnym w dzisiejszych czasach. Jeśli wolno mi wtrącić wątek osobisty, przyznam, że znałem kiedyś Henryka i tak go właśnie zapamiętałem: jako człowieka o ostrym piórze i jeszcze ostrzejszej wnikliwości. Ale to, co ten – proszę o wybaczenie, bo z pewnością recenzent książek nie powinien w ten sposób pisać o autorach, ale to słowo samo się ciśnie – cymbał wypisuje w kolejnych rozdziałach swojej książki doprowadza do wrzenia krwi nawet w najspokojniejszym organizmie.

Otóż Wisłocki przywołuje znaną, głupkowatą maksymę, że życie to choroba przenoszona drogą płciową. W związku z teorią zawartej w tej maksymie, jak miałaby wyglądać profilaktyka zdrowotna? Zdaniem Wisłockiego, powinniśmy się w ogóle nie rodzić. Jak jednak podołać temu paradoksalnemu wyzwaniu, jak zawrócić bieg czasu, by będąc urodzonym, powrócić do stanu sprzed istnienia – tego niestety Henryka Wisłocki już nie wyjaśnia, ale zapowiada kontynuacje swych przemyśleń, więc możemy oczekiwać kolejnej frustrującej lektury.

„Przemyślmy na nowo nasze zdrowie” było wielką szansą na poszerzenie świadomości Polaków i polepszenie jakości życia, ale niestety, najprawdopodobniej (jak można przewidywać po ogromnym nakładzie tej książki) tylko wprowadzi chaos i skomplikuje nasze i tak mocno skomplikowane losy.

Czytaj również:

Tajemne księgi średniowiecza Tajemne księgi średniowiecza
i
zdjęcie: iluminacje z księgi „A Renaissance Riddle: The Sola Busca Tarot Deck” (1491)
Wiedza i niewiedza

Tajemne księgi średniowiecza

Tomasz Wiśniewski

Europejskie średniowiecze było epoką magii ‒ również za sprawą grymuarów, czyli magicznych ksiąg, które studiowali chrześcijańscy mnisi i księża.

W średniowieczu praktykowano wróżbiarstwo, a poprzez kreślenie sekretnych znaków na ziemi przywoływano nadnaturalne istoty. Magiczne pierścienie służyły wykorzystaniu zaklętej w nich siły bóstw astralnych. W dawnych manuskryptach przeczytamy też o technikach umożliwiających niewidzialność, odnajdywanie zaginionych przedmiotów, zdobycie wszechwiedzy, zesłanie szaleństwa bądź zabijanie na odległość. Choć rękopisy uczące podobnych praktyk były skrupulatnie niszczone przez inkwizycję (według świadków, gdy je palono, słyszano dochodzące z ognia rozpaczliwe krzyki demonów), przetrwała dostateczna ich liczba, aby uzyskać wgląd w te zapomniane praktyki. Należy jedynie ubolewać, że dysponujemy jedynie dokumentami spisanymi przez ówczesna elitę intelektualną, a nie mamy wglądu w magię, którą stosowała niepiśmienna większość.

Czytaj dalej