Kapitalna książka Pierwsze słowo Martina Kuckenburga dzieli się na dwie części: pierwsza omawia problem narodzin mowy, druga – języka. Każde z tych zagadnień jest centralne dla ludzkiej historii. Bez języka nasza kultura byłaby niewyobrażalna. Bez pisma bylibyśmy ograniczeni do pamięci i ulotnego komunikatu słownego: nie mielibyśmy możliwości kumulowania informacji i doświadczeń, które są warunkiem złożonej organizacji, zaawansowanej technologii czy ekonomii. Pierwsze słowo to zarówno znakomite wprowadzenie w te zagadnienia, jak i niezwykle sprawne streszczenie poświęconych im badań.
Kuckenburg rozważa powstanie języka z wielu perspektyw: językoznawczej, archeologicznej, zoologicznej, anatomicznej. Pasjonująco i kompetentnie opowiada o sposobach komunikacji wśród pszczół i ptaków, o prawdopodobieństwie posługiwania się mową wśród homo erectus czy o sporach między językoznawcami dotyczących chronologii ekspansji Indoeuropejczyków.
Czytelnicy i czytelniczki tej książki otrzymają streszczenie dziejów fascynujących debat nad powstaniem mowy – narracja prowadzona jest w taki sposób, że możemy zdumiewać się pomysłowością danej teorii, a następnie cieszyć jej błyskotliwą krytyką. Zilustrujmy to dwoma przykładami. Istnieją dane ośrodki w mózgu skorelowane z umiejętnością mowy – jeśli zostaną uszkodzone, mowa jest zaburzona. Z oczywistych powodów żaden mózg pradawnych hominidów nie przetrwał do naszych czasów. Na co więc wpadli badacze? Stworzyli odlewy wnętrz zachowanych czaszek, aby móc zrekonstruować hipotetyczny kształt prehistorycznych mózgów. Jeśli ich kształty były charakterystyczne dla ośrodków odpowiedzialnych za mowę, to – według tej teorii – możemy przypuszczać, że dany człowiekowaty już mówił lub możemy wskazać kluczowy moment narodzin mowy.
Przytoczmy jeszcze inne, fascynujące pytanie łączące perspektywę archeologiczną z językoznawczą: jak to możliwe, że powstały tak skomplikowane narzędzia, jakimi posługiwał się człowiek prehistoryczny? Jest niewyobrażalne, żeby zaistniały za pomocą naśladowczych gestów czy dzięki pojedynczym słowom. Konieczna jest składnia, umiejętność sformułowania zdania „jeśli zrobisz A, to powstanie B”.
Przy każdej nadarzającej się okazji Kuckenburg pisze coś ciekawego: rozprawia się ze stereotypowym obrazem nieokrzesanego i prymitywnego neandertalczyka; zwraca uwagę na zainteresowania estetyczne homo erectus sprzed być może 500 tys. lat; spekuluje nad wpływem kultury na proces ewolucyjny, skoro prawdopodobnie to właśnie posługiwanie się mową wywołało bezprecedensowy w świecie zwierząt wzrost masy mózgu.
Z podobnym nagromadzeniem stymulujących idei spotykamy się w drugiej części książki, która zdecydowanie nie jest jedynie suchym przeglądem różnych rodzajów pisma. Kuckenburg, zgrabnie omawiając teorie powstania języka na Bliskim Wschodzie, w prekolumbijskiej Ameryce czy w Chinach, wynalezienie alfabetu w wielokulturowych nadmorskich miastach Lewantu czy zagadkę do dziś nierozszyfrowanego pisma kultury Mohendżo Daro, przechodzi do komentarzy, które mogą zainteresować kulturoznawców, historyków bądź filozofów. Przypomina, że pierwsze zastosowanie pisma nie wynikało z zainteresowań intelektualnych czy estetycznych, lecz było represyjne, powiązane z wprowadzeniem niewolnictwa. Przytaczając badania nad oralnością Jacka Goody’ego, pokazuje, że kultury posługujące się pismem myślą inaczej niż przedstawiciele kultur aliterackich (nasze analityczne, generalizujące myślenie miałoby być rezultatem charakterystycznego dla pisma stosowania list i statystyk). Podkreśla, że pojawienie się pisma w cywilizacji staroegipskiej (temu pismu Kuckenburg poświęca najwięcej uwagi) i mezopotamskiej jest nierozerwalnie związane z samym powstaniem tych cywilizacji, a także że nagły rozwój nauk ścisłych w Europie Zachodniej byłby nie do pomyślenia bez druku.