R.Y.C.
Mura Masa
Głos generacji Z, która wchodzi w dorosłość pełna obaw oraz odniesień retro. Przy czym R.Y.C. nie niesie ładunku ani gniewu, ani entuzjazmu, ani strachu. Niesie wielu gości oraz muzykę jak ze skierowanej do młodzieży reklamy telefonii komórkowej. To ja już wolałem generację Nic.
Thin Mind
Wolf Parade
Mam wrażenie, że entuzjastyczne recenzje debiutu Wolf Parade zostały wydane na kredyt. Były pożyczką zaciągniętą na nazwisko Isaaca Brocka – lidera Modest Mouse i producenta tamtej płyty, którego wpływ na muzykę Kanadyjczyków był oczywisty. Skoro nawet jemu nie udało się zachować formy z tamtych lat, to czy Wolf Parade mogą nas dziś czymś zaskoczyć? Odpowiedź jest krótka i negatywna.
Suite for Max Brown
Jeff Parker
W 2014 r. Jeff Parker – gitarzysta związany z chicagowską grupą Tortoise oraz środowiskiem jazzowych eksperymentatorów AACM – przeprowadził się do LA. I myślę, że nie przez przypadek od tego czasu w jego muzyce słychać więcej funku i hip-hopu. Kalifornijskiego ciepła, które wyjątkowo pasuje do albumu będącego wyznaniem miłości. Jego adresatami są uwieczniona na okładce mama Parkera i wszechobecny duchem John Coltrane.
100 dni do matury
Mata
Choć jeden z jego kawałków nosi tytuł Biblioteka Trap, debiutancka płyta świeżo upieczonego maturzysty jest zaskakująco trueschoolowa. W najlepszych momentach słychać na niej inspiracje nie tylko Taco Hemingwayem, ale także Mesem i Łoną. I choć sporo tu wypełniacza, takie piosenki jak Żółte flamastry i grube katechetki pozwalają mieć nadzieję, że Mata nie zniknie wraz z pierwszą medialną burzą.
Music to Be Murdered By
Eminem
Playlista złożona z piosenek o masowych strzelaninach w USA ciągle się wydłuża. Po pięknym Looking for America Lany Del Rey z ubiegłego roku, ten otwiera Darkness Eminema poświęcone masakrze w Las Vegas. Amerykanie słyną z tego, że potrafią przerobić wszystko na popkulturę, ale nie wiem, czy to dostateczny argument za otwartym dostępem do broni.
Survival Kit
Pimpono Ensemble
Rozmach i swoboda, z jaką septet perkusisty Szymona Gąsiorka włącza w swój album kolejne estetyki, robi wrażenie. Piękne liryczne tematy na sekcję dętą oddzielają tu noiserockowe harce od podniosłej kameralistyki. I choć rację ma lider, przestrzegając nas utworem It’s Not About Fun, to nazwa jego wytwórni wciąż zobowiązuje.
Skull Echo
Julia Marcell
Słyszałem tę płytę w dwóch wersjach językowych i w tej angielskiej brzmiała lepiej, bo naturalniej. Tak jakby polska powstała później, a teksty nie zawsze chciały się wpasować w linie melodyczne. Ma to swoje plusy, bo dzięki temu Marcell wspina się na wyżyny wokalnej ekwilibrystyki. No bo zamieńcie sobie „the odds” na „prawdopodobieństwo”!
Have We Met
Destroyer
Gdyby ktoś zadał mi tytułowe pytanie w kontekście nowej płyty Destroyera, odpowiedziałbym twierdząco. Tak, spotkaliśmy się w 2011 r. Have We Met brzmi jak sequel wydanego wówczas Kaputt. Upstrzony błyskotliwym humorem soft rock wymieszany z sophisti popem eleganckim jak Roger Federer na koncercie Roxy Music. Słucham z zachwytem i poczuciem, że nie zasługuję.
Massive Oscillations
Wacław Zimpel
Klarnecista i kompozytor pozwolił za sobą zatęsknić, pracując nad dwoma, a może nawet trzema płytami, które ukażą się w 2020 r. Już pierwsza z nich przekonuje, że warto było czekać. Massive Oscillations to najbardziej elektroniczna płyta w karierze Zimpla, choć charakter tych utworów i metody, którymi posługuje się kompozytor, nie są tak odległe od jego minimalistycznych czy freejazzowych dokonań. W tej maszynie wciąż jest duch.
Scis
Oval
Zbyt podziemne na pop – audycję o takim tytule prowadził mój kolega w akademickiej stacji. Pomyślałem o niej, słuchając nowej płyty weterana glitchu. Na Scis rozrzuca on kolejne breaki i zakłócenia, ale wszystko to i tak pcha melodie do przodu. „Wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni”. Prawdę mówiąc, wolałem, kiedy Oval był tym złym.