
Nowa książka noblisty, Kazuo Ishiguro, Klara i słońce opisuje świat, jaki dopiero przyjdzie. W którym maszyny będą czuć te same emocje, co my, mieć te same marzenia i tę samą, ludzką potrzebę miłości.
Sylwia Stano: Czy trudno było nie ulec uczuciu pychy po otrzymaniu Nobla?
Kazuo Ishiguro: Mam nadzieję, że w pewnym stopniu chronią mnie przed tym rady, które otrzymałem od innych noblistów. Co prawda nie znam wielu pisarzy, którzy otrzymali Nagrodę Nobla, ale wśród społeczności naukowej ludzie zidentyfikowali coś, co nazywają „syndromem geniusza”. Polega na tym, że niektórzy nobliści zaczynają myśleć, że są genialni we wszystkim. A jako że jednak w rzeczywistości tak nie jest, nieraz robią z siebie głupców. „Syndrom geniusza” jest może najbardziej widoczny w dziedzinie nauk ścisłych, ale nobliści w dziedzinie literatury są na niego tak samo podatni. Musiałem więc chronić się nie tyle przed pychą, ile właśnie przed „syndromem geniusza”. Ciągle musiałem pamiętać, że otrzymałem Nagrodę Nobla za coś całkiem małego, za moją małą pracę. Dlatego jestem pełen nie tylko pokory, ale też wdzięczności.
Czy nagroda zmieniła Pana życie i sposób pisania?
Nie wiem. Nie jestem tego pewien. To było wspaniałe doświadczenie. Nieprawdopodobny zaszczyt. Czuję się wręcz zakłopotany, że otrzymałem tę nagrodę, podczas gdy tak wielu wspaniałych pisarzy jej nie zdobyło. Ale czasem czuję, jakby przytrafiło się to komuś innemu – w innej, równoległej przestrzeni, gdzie jest mój awatar, inna wersja mnie. Kiedy wracam do mojego gabinetu, jest dokładnie tak samo, jak było: nieporządek, piętrzące się papiery i moje problemy pisarskie – wciąż dokładnie takie same. Zazwyczaj dość duże. Nie wydaje mi się, żebym stał się bardziej inteligentny czy bardziej pomysłowy. Myślę, że często nawet odwrotnie.
Jeśli chodzi o moją nową książkę Klara i słońce, to Nagroda Nobla uderzyła mnie, kiedy byłem w jednej trzeciej drogi. Celowo tak mówię, bo to naprawdę było prawie takie uczucie, jakby podczas przechadzki uderzyła we mnie ciężarówka. Nie spodziewałem się