Światło jest Bogiem – ta formuła, choć faworyzuje zmysł wzroku, wydaje się wyjątkowo trafna. Wszak to, co postrzegalne, istnieje dla nas jedynie dzięki światłu. Gdyby coś nie było postrzegane, jakbyśmy mogli wiedzieć o jego istnieniu? Jeśli Bóg jest światłem, to jest źródłem poznawalności świata, jest światem i jego warunkiem. Utożsamienie boskości ze światłem wielokrotnie pojawiało się w historii religii (wymieńmy choćby dawny Egipt czy Meksyk) i wydaje się, że w publikacji tej nie kryje się nic odkrywczego. Niemniej gdy kontrowersyjny i ciekawy badacz, wielki przeciwnik ekologii Fryderyk Nicki bierze je jako punkt wyjścia do swoich rozważań, dochodzi do wniosków dość zaskakujących.
Nicki w książce Przeciw śmierci Boga przede wszystkim ciekawie analizuje różne zalety i wady energetyki opartej na panelach słonecznych. Zgadza się, że jest to rozwiązanie ekologiczne, redukuje do minimum emisję spalin i nie zużywa bezpowrotnie bogactw Ziemi. Jednakże uczony zwraca uwagę na ryzyko przemilczane przez ekologów: owo „pożeranie światła”, by zacytować autora, „to nic innego jak zużywanie Boga”.
Według Nickiego światowe zasoby światła nie są nieskończone. Żeby uzasadnić tę tezę, bierze pierwszy z brzegu przykład i mówi wprost: „Słońce kiedyś się wypali”. Argumentuje, że zużywanie energii elektrycznej pochodzącej z promieniowania skraca żywot naszej życiodajnej gwiazdy. Jak to się dzieje? Nicki pokazuje to na jakichś mało czytelnych dla laika wykresach, więc wolę się na ten temat nie wypowiadać.
A skoro światło jest Bogiem, a światło nie jest nieskończone, to Bóg jest skończony, czyli śmiertelny. W gwałtownym porywie patosu Nicki posuwa się nawet dalej, przeskakując już w dyskurs teologiczny: porównuje Słońce z Chrystusem, który złożył ofiarę z siebie samego dla dobra ludzkości. Słońce robi to jednak nie tylko dla ludzkości, ale dla wszelkich żywych istot zamieszkujących naszą planetę.
Zdaniem Nickiego o tym wszystkim bardzo dobrze wiedzą wysoko postawieni politycy: jest to jeden z powodów, dla którego kwestie ekologii, klimatu i zanieczyszczeń nie pojawiły się w tegorocznych kampaniach prezydenckich, bo politycy za cenę kłopotliwych przemilczeń dotyczących tych palących kwestii wolą – najkrócej mówiąc – ratować Boga.
Pasjonująca lektura, choć w wielu miejscach wywód jest mocno niespójny, a wieńczący książkę rymowany wiersz Nickiego na cześć Słońca należy raczej uznać za nieudany.
Jeśli podoba Ci się to, co robimy – wesprzyj nas!
Fundacja PRZEKRÓJ