Światło jest Bogiem Światło jest Bogiem
Przemyślenia

Światło jest Bogiem

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 2 minuty

Światło jest Bogiem – ta formuła, choć faworyzuje zmysł wzroku, wydaje się wyjątkowo trafna. Wszak to, co postrzegalne, istnieje dla nas jedynie dzięki światłu. Gdyby coś nie było postrzegane, jakbyśmy mogli wiedzieć o jego istnieniu? Jeśli Bóg jest światłem, to jest źródłem poznawalności świata, jest światem i jego warunkiem. Utożsamienie boskości ze światłem wielokrotnie pojawiało się w historii religii (wymieńmy choćby dawny Egipt czy Meksyk) i wydaje się, że w publikacji tej nie kryje się nic odkrywczego. Niemniej gdy kontrowersyjny i ciekawy badacz, wielki przeciwnik ekologii Fryderyk Nicki bierze je jako punkt wyjścia do swoich rozważań, dochodzi do wniosków dość zaskakujących.

Nicki w książce Przeciw śmierci Boga przede wszystkim ciekawie analizuje różne zalety i wady energetyki opartej na panelach słonecznych. Zgadza się, że jest to rozwiązanie ekologiczne, redukuje do minimum emisję spalin i nie zużywa bezpowrotnie bogactw Ziemi. Jednakże uczony zwraca uwagę na ryzyko przemilczane przez ekologów: owo „pożeranie światła”, by zacytować autora, „to nic innego jak zużywanie Boga”.

Według Nickiego światowe zasoby światła nie są nieskończone. Żeby uzasadnić tę tezę, bierze pierwszy z brzegu przykład i mówi wprost: „Słońce kiedyś się wypali”. Argumentuje, że zużywanie energii elektrycznej pochodzącej z promieniowania skraca żywot naszej życiodajnej gwiazdy. Jak to się dzieje? Nicki pokazuje to na jakichś mało czytelnych dla laika wykresach, więc wolę się na ten temat nie wypowiadać.

A skoro światło jest Bogiem, a światło nie jest nieskończone, to Bóg jest skończony, czyli śmiertelny. W gwałtownym porywie patosu Nicki posuwa się nawet dalej, przeskakując już w dyskurs teologiczny: porównuje Słońce z Chrystusem, który złożył ofiarę z siebie samego dla dobra ludzkości. Słońce robi to jednak nie tylko dla ludzkości, ale dla wszelkich żywych istot zamieszkujących naszą planetę.

Zdaniem Nickiego o tym wszystkim bardzo dobrze wiedzą wysoko postawieni politycy: jest to jeden z powodów, dla którego kwestie ekologii, klimatu i zanieczyszczeń nie pojawiły się w tegorocznych kampaniach prezydenckich, bo politycy za cenę kłopotliwych przemilczeń dotyczących tych palących kwestii wolą – najkrócej mówiąc – ratować Boga.

Pasjonująca lektura, choć w wielu miejscach wywód jest mocno niespójny, a wieńczący książkę rymowany wiersz Nickiego na cześć Słońca należy raczej uznać za nieudany.


Jeśli podoba Ci się to, co robimy – wesprzyj nas!​​​​​​​
​​​​​​​
Fundacja PRZEKRÓJ

 

Czytaj również:

Wódz Hatuey nie chce do nieba Wódz Hatuey nie chce do nieba
i
Ilustracja: Joanna Grochocka
Doznania

Wódz Hatuey nie chce do nieba

Tomasz Wiśniewski

Dominikanin i słynny obrońca Indian Bartolomé de Las Casas jest autorem wstrząsającego dzieła Krótka relacja o wyniszczeniu Indian wydrukowanego w 1552 r. Ten niedługi tekst został napisany do Filipa, księcia królestw Hiszpanii, z prośbą o natychmiastową interwencję w obliczu ludobójstwa i wyzysku, którego ofiarą padli Indianie z rąk Hiszpanów. W tej relacji rzucił mi się w oczy wątek ukazujący, w jaki sposób „chrześcijański Europejczyk” jawił się pierwotnym mieszkańcom Haiti i Kuby.

Otóż, na skutek obłąkańczej chciwości konkwistadorów, grabieży, zmuszania do pracy w kopalni itd.: Indianie z Haiti sądzili, że chrześcijanin to ktoś, kto fanatycznie czci złoto. Spostrzeżenie to z jednej strony wydaje się naiwne, z drugiej zaś, patrząc na dzieje konkwisty, jest zdumiewająco trafne.

Czytaj dalej