Historia Syjamu
Przemyślenia

Historia Syjamu

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 2 minuty

Kolejny tom w kultowej serii PIW przynosi dużo satysfakcji czytelniczej: Dzieje Tajlandii pióra Chrisa Bakera i Pasuk Phongpaichit udanie łączą w sobie kompetencje akademickich badaczy z umiejętnością snucia wciągającej opowieści o historii wielu narodów, kultur i interesów, z których uformował się twór nazywany dziś Tajlandią.

Opowieść rozpoczyna się od powstania pierwszych osad neolitycznych i od miast-państw, które zakładano w dorzeczu Menamu. Były to miejsca efemeryczne: powstawały w celu obrony przed drapieżnikami, najeźdźcą czy chorobą, ale – paradoksalnie – gdy tylko ludzie się połączyli, pojawiała się epidemia albo najeźdźca. Trudny klimat do życia sprawił, że umiarkowanie „ciągła” historia Tajlandii nie jest szczególnie długa.

Dzieje Tajlandii podkreślają wielką rolę dawnej stolicy Ajjuthaja, która, jak wynika z lektury, była jednym z najwspanialszych, najbogatszych miast w historii. Dzięki gospodarce opartej na pracy przymusowej (liczba porywanych osób wykorzystywanych niewolniczo do pracy przy uprawie ryżu czy rozbudowie pałaców jest zawrotna) w połączeniu z położeniem umożliwiającym handel z Chinami, Indiami, Persją i Europą, wykorzystując dobrą ziemię (głównie do produkcji ryżu) i surowce dostępne w dżungli (kość słoniowa, kauczuk, aromatyczne drewno, ptasie pióra) dały w efekcie miasto fantastycznych pałaców i świątyń kapiących złotem, które onieśmielały chrześcijańskich misjonarzy. I choć Ajjuthaja została zburzona i zniszczona przez wojska birmańskie, jej kultura i handlowa tradycja częściowo przetrwała w wybudowanym niedaleko niej Bangkoku.

Książka Bakera i Phongpaichit koncentruje się na społeczno-politycznej i gospodarczej analizie historii Syjamu. Jeśli ktoś szuka pogłębionej wiedzy o specyfice buddyzmu tajskiego, sztuce czy architekturze, to tego rodzaju informacji tutaj nie znajdzie. Przykładowo religia pojawia się tu o tyle, o ile ma wpływ na dziedzinę polityki, jak np. wtedy, gdy sangha buddyjska odgrywała znaczącą rolę przeciwstawiając się monarchii sympatyzującej z braminizmem; lub gdy królowie uzasadniali swoją wyjątkowość domniemanymi zasługami we wcześniejszych wcieleniach; lub gdy w latach siedemdziesiątych podczas protestów studenckich mnisi, „zaniepokojeni” zeświecczeniem społeczeństwa, stwierdzili, że obowiązkiem każdego Taja jest zabicie każdego studenta-komunisty.

Dzieje Tajlandii nie pokazują jednak tylko tego, w jaki sposób z kraju, którego populacja na początku XIX wieku wynosiła od 1 do 2 milionów mieszkańców, dziś wynosi już prawie 70 milionów, oraz nie tylko to, w jaki sposób z niekończącej się dżungli uczyniono krajobraz zdominowany przez pola ryżowe. Autorzy, w zgodzie z odkryciami nowoczesnej humanistyki, zgrabnie wykazują także, w jakim stopniu „naród” tajski od trzech stuleci był ideologicznie kreowany przez różne środowiska (król, wojsko, kapłani, lewicowa inteligencja), które tworzyły swoją historię i tradycję zależnie od bieżącej sytuacji i bieżącego interesu. Jest to pouczająca nauka, którą każdy może odnieść do swojego „narodu”, ostatecznie nie będącego nigdy niczym więcej niż arbitralną opowieścią stworzoną z różnorodnej i przypadkowej masy faktów. 

 

Czytaj również:

Synteza z zaświatów
Rozmaitości

Synteza z zaświatów

Tomasz Wiśniewski

Wyrażenie religie synkretyczne to masło maślane: nie ma kultów, które nie byłyby efektem wielowiekowej historii spotkań różnych ludów i kultur, różnych objawień i mitologii. To pojęcie pojawiło się na Zachodzie nie przypadkiem i ma zapewne pochodzenie kościelne, czyli samo wywodzi się z doktryny, która pilnie strzeże granic „prawowierności”. Oczywiście wszelkie kościoły są synkretyczne i nie może być inaczej. Przykładowo, katolicyzm to połączenie bliskowschodnich wierzeń, greckiej filozofii, pogańskich bóstw, które mianowano świętymi itd.

Niemniej w niektórych przypadkach, gdy eklektyzm wierzeń jest uderzający, ciężko obyć się bez pojęcia synkretyczności. Na przykład wobec wietnamskiej religii kaodaizmu, której nie sposób inaczej opisać niż jako szeroko zakrojonej syntezy buddyzmu, konfucjanizmu, taoizmu, katolicyzmu, lokalnego kultu przodków, spirytyzmu, połączenia wszystkiego ze wszystkim, pomyślanego jako zwieńczenie niemal całej ludzkiej historii religii. Najlepiej uwidacznia to sakralna architektura kaodaistów: typowa świątynia wygląda jak kolorowy kościół z kolumnami, wokół których wiją się smoki, w którym na posadzce klęczą w równych rzędach kolorowe postaci ubrane w kolorowe mnisze szaty; centralnym symbolem zaś, górującym nad wiernymi, jest oko wprawione w trójkąt, symbol Boga.

Czytaj dalej