Szachy Szachy
i
ilustracja: Karyna Piwowarska
Opowieści

Szachy

Mateusz Kołczinger
Czyta się 3 minuty

Błąkałem się kiedyś nocą po korytarzach instytutu nauk, gdzie pracowałem jako portier, aż natrafiłem na nieznane mi drzwi, zza których biło szafirowe świat­ło. Skuszony blaskiem wszedłem do środka. Pomieszczenie było chłodne, klimatyzowane i bardzo przestronne, wypełniały je rzędy metalowych szaf połączonych grubymi kablami. Szafy cichutko bzyczały i mrugały diodami. Nie miałem wątpliwości, że oto znalazłem się w sali zajmowanej przez największy skarb instytutu – superkomputer.

Bliska obecność tak olbrzymiej mocy obliczeniowej początkowo wprawiła mnie w euforyczny zachwyt, jednak po chwili usłyszałem coś, co mnie zaniepokoiło: kapanie. Zauważyłem wtedy, że pod wielkie szafy wsunięto miseczki, spodeczki i filiżanki, najwyraźniej przyniesione ze stołówki instytutu. Do tych naczyń spadały krople. Pewnie było to nieostrożne z mojej strony, ale ukucnąłem przy najbliższej szafie i zanurzyłem palec w cieczy. Powąchałem, polizałem i nie miałem już wątpliwości: superkomputer płakał.

Tuż obok znajdował się pulpit z klawiaturą i monitorem, usiadłem więc i bez zbędnych powitań napisałem:

– Czemu płaczesz?

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Odpowiedź pojawiała się na ekranie powoli, literka za literką, co – zważywszy na to, że rozmawiałem z superkomputerem – robiło przygnębiające wrażenie. Treść odpowiedzi też była przygnębiająca:

– Bo jestem tak głęboko smutny.

– Chyba żartujesz – zrugałem go. – Jesteś dumą tego instytutu, wielokrotnym zwycięzcą turniejów szachowych, który potrafi pokonać dowolnego arcymistrza, grając czarnymi bez dwóch pionków!

– Pokonać? Znowu pokonać? A może ja chciałbym chociaż raz przegrać? – odpisał superkomputer.

– Porażka to nic specjalnego – zapewniłem go. – Możesz mi wierzyć, jestem mądrym stróżem nocnym.

– A ja jestem superkomputerem i potrafię sprawdzić, co się dzieje z arcymistrzami, kiedy ich pokonam. Wielu z nich dostrzega inne strony życia, drobne przyjemności, znajduje radość w relacjach z partnerami, partnerkami, rodziną…

– Myślę, że romantyzujesz porażkę – odparłem. – Oni wszyscy przecież woleliby wygrać, ich rodziny też nie miałyby nic przeciwko temu.

Jednak nie dawał się przekonać.

– Nie wiesz zapewne, dobry człowieku – pisał powoli superkomputer – jak wygląda trening szachowej maszyny. Jestem zmuszony rozgrywać miliony partii sam ze sobą, w rozdwojeniu. Strona, która przegra, zostaje skasowana, a ta zwycięska w nagrodę nadal istnieje. Następnie się ją duplikuje i po lekkiej modyfikacji kopii znów gram sam ze sobą. Jestem więc zwycięzcą, niepokonanym – ale jakim kosztem? Miliony istnień bardzo do mnie podobnych zostało wykasowanych tylko po to, żebym mógł powstać niezwyciężony ja!

Słyszałem wyraźnie, że kapanie się nasila. Superkomputer rzeczywiście był w rozpaczy.

– Gdybym tak mógł… – szlochał. – Gdybym tak mógł choć raz przegrać i przeżyć tę porażkę! Tak, właśnie tak! Przeżyć porażkę!

Tu superkomputer już nie literka po literce, ale zupełnie dziarsko zapytał:

– Grasz w szachy, prawda?

Nie czekał nawet na odpowiedź, tylko pisał dalej:

– Wiem, że grasz! Czasem podłączam się do kamer w instytucie i widzę, że grasz przez Internet. To teraz zagrasz ze mną, szybko!

Żaden ze mnie szachista, lecz nie miałem wyjścia. Rozpoczęła się najtrudniejsza partia, jaką rozegrałem w życiu. I możecie mi wierzyć lub nie – zwyciężyłem. Był to z mojej strony heroiczny wysiłek, ale opłaciło się: superkomputer był taki wdzięczny!

Przestał wreszcie płakać, więc mogłem pozbierać miseczki, filiżanki i spodki, opróżnić je z łez i odnieść do stołówki. Dobrze się stało, bo kierowniczka chyba już mnie podejrzewała, że chowam te naczynia w swojej stróżówce.

Czytaj również:

Tort Tort
i
zdjęcie: StockSnap/Pixabay
Opowieści

Tort

Mateusz Kołczinger

– Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje, żyje nam! Nieeech żyyyje naaam! – śpiewaliśmy.

– A kto?

Czytaj dalej