
O swoich korzeniach i życiu na północy opowiada Ilona Wiśniewska, reporterka, nominowana do Nagrody im. Teresy Torańskiej, tytułu Kobiety Roku 2015 i Nagrody im. Beaty Pawlak.
Łukasz Saturczak: Masz czas na odpoczynek?
Ilona Wiśniewska: Tak. Teraz, z tobą.
Pytam, bo mam wrażenie, że Twoja podróż, rozpoczęta od Spitsbergenu, o którym napisałaś debiutancki reportaż Białe. Zimna wyspa Spitsbergen (2014), a później norweski Hen. Na północy Norwegii (2016), aż do teraz, gdy wracasz z grenlandzką opowieścią Lud. Z grenlandzkiej wyspy, trwa nieprzerwanie, a Ty co dwa lata dzielisz się z czytelnikami tym, co u Twoich bohaterów.
Dzielę się, bo to świetni ludzie. Rzeczywiście ta podróż trwa już dziewięć lat, a pisanie jest próbą połączenia tych dwóch ważnych dla mnie światów, oswojeniem samotności tam i niedopasowania tutaj. A poza tym to fajne, kiedy twoi przyjaciele czytają o twoich przyjaciołach.
Twoje wizyty w Polsce odpoczynkiem nie są, ale wiążą się z promocją książek: udzielasz wywiadów, spotykasz się z czytelnikami. Ale może nie masz od czego mieć wytchnienia? To jak powiedzieć, że odpoczywasz od ludzi, których spotykasz na swojej drodze.
Dlatego przyjechałam do Polski na dłużej; aby mie