Niewiele o niej wiadomo. Dla licznego grona osób jej uroda i sylwetka stanowią zaprzeczenie potocznych wyobrażeń o pięknie i budowie ciała tancerek.
Nie tańczy. Nie rozciąga się. W niczym nie przypomina balerin Augusta Rodina czy Edgara Degas. Dostarcza trudności interpretacyjnych. Patrząc na nią, możemy odczuć dysonans pomiędzy treścią, którą narzuca tytuł, a formą wykonania. A jednak jest pierwszą rzeźbą (nie licząc „Autoportretu” Meštrovicia), którą oglądamy podczas wystawy „Adriatycka epopeja” w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie.
Powstała jeszcze przed wybuchem pierwszej wojny światowej. Meštrović wyrzeźbił ją w Rzymie w 1912 roku, ale możemy chyba uznać, że jej korzenie tkwią w Dalmacji kontynentalnej – skalistej, surowej – tej, z której pochodził artysta. Można w niej też wyczuć inspirację rzeźbami greckimi, choć niekoniecznie tymi z wielkich kolekcji muzealnych. Zdradza podobieństwo do reliefu Kairosa, boga szczęśliwego momentu (lub wręcz odwrotnie: niewykorzystanej szansy), odnalezionego w Trogirze niedaleko Splitu.
„Tancerka” różni się od innych, też prezentowanych na wystawie, rzeźb artysty z brązu: powstałej w 1906 roku w Wiedniu, subtelnej „Śpiewającej”, stworzonej dziewięć lat później w Londynie zmysłowej „Westalki” czy wyrzeźbionej w 1918 roku w Rzymie „Dziewczyny ze skrzypcami”. Nie jest też dynamiczna, jak chicagowscy „Indianie” z 1927 roku. I nie należy do najbardziej znanych rzeźb Meštrovicia takich, jak „Historia Chorwatów” (dzieło zreprodukowane jest w chorwackich paszportach), „Hiob”, „Kontemplacja”.
Jej wyrzeźbiona w marmurze postać ujęta została z profilu, w statycznej pozie, w bezruchu, z przechyloną na bok głową. Jest naga, ale nie jest eteryczna ani zmysłowa, a jej twarz zdradza ślady raczej męskiej urody. Ma zamknięte oczy i usta. Jej ręce są ledwie widoczne, jakby ich wcale nie miała. Unosi lekko jedną nogę, druga bez stopy jest niedokończona, ucięta. Ma masywne uda, nieładne piersi i lekko pofałdowany brzuch. Wydaje się, jakby była pogrążona w głębokim śnie, ale jest w niej też wyczuwalne poczucie krzywdy, smutku, zrezygnowania. Nosi w sobie tajemnicę, tak jak i zagadką pozostaje kto pozował artyście. Każdy z nas może sobie dopowiedzieć własną historię.
Pewnym ułatwieniem może okazać się życiorys artysty.
Ivan Meštrović urodził się 15 sierpnia 1883 roku w Vroplju w Sławonii. Jego rodzina pochodziła jednak z kontynentalnej Dalmacji, z miejscowości Otavice koło Drniša na Dalmatyńskim Zagórzu. I tam rzeźbiarz spędził dzieciństwo. Choć odległość z Otavic do znajdującego się w nadmorskiej Dalmacji Splitu wynosi zaledwie kilkadziesiąt kilometrów, dzieląca je granica cywilizacyjna była ogromna. Meštrović nie obcował w tym czasie z zabytkami kultury antycznej i renesansowej, ani z morzem. Wychowywany był w kulturze wiejskiej, pasterskiej, ludowej. Nie chodził do szkoły. Pasł owce, otaczały go skały, kamienie i górzyste ustępy. Po raz pierwszy odwiedził Dalmację nadmorską w 1894 roku. Wtedy pojechał z ojcem do Šibeniku (Szybeniku) i mógł podziwiać renesansową katedrę św. Jakuba. Sześć lat później rozpoczął praktyki w warsztacie kamieniarskim w Splicie. Uczył się rzeźby i rysunku. Uczęszczał też do szkoły rzemieślniczej, a wolne chwile spędzał w pałacu Dioklecjana. Powoli zaczynał kształtować się jego światopogląd artystyczny.
W roku 1899 wystawił swoje rzeźby i rysunki bohaterów ludowych u sklepikarza w Drnišu i karczmarza w Otavicach, a dwa lata później wstąpił do Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu. Studiował rzeźbę oraz architekturę i pozostawał pod wpływem secesji. Nad Dunajem poznał Augusta Rodina. Od niego nauczył się m.in. kształtować figurę w jednorodną bryłę. Potem spotykali się jeszcze w Rzymie i w Paryżu. Meštrović podziwiał kulturę Italii: Dantego i rzeźbiarzy renesansowych. Był katolikiem, ale między katolicyzmem a prawosławiem nie widział i nie odczuwał żadnej różnicy, co podkreślał w swoich publicznych wystąpieniach. Z domu rodzinnego, w którym żywa była pamięć o podbojach i krzywdach, wyniósł natomiast negatywny stosunek do Turków Osmańskich, ale nie muzułmanów. W roku 1911 na Międzynarodowej Wystawie Sztuki w Rzymie, zorganizowanej dla uczczenia pięćdziesiątej rocznicy zjednoczenia Włoch, nagrodzony został Grand Prix w dziedzinie rzeźby, za projekt świątyni Kosowskiej i Kosowskiego Cyklu rzeźb. Co ciekawe, swoje prace pokazał w pawilonie serbskim, nie austrowęgierskim.
Wystawa otworzyła międzynarodową karierę dwudziestoośmioletniego rzeźbiarza. Zaczął podróżować po Europie i zwiedzać największe europejskie muzea.
Początek I wojny światowej zastał go w Rzymie. W tym czasie bliska mu była idea Królestwa Serbii i choć nigdy nie kwestionował swojego chorwackiego pochodzenia – pozwalał, aby go określano mianem rzeźbiarza serbskiego. Kolejnym sukcesem okazała się wielka indywidualna wystawa w Victoria and Albert Museum w Londynie w 1915 roku. W roku 1924 jego rzeźby pokazane zostały w Brooklyn Museum w Nowym Jorku, a tuż po zakończeniu II wojny światowej, na zaproszenie Amerykańskiej Akademii Nauk i Sztuk, jako pierwszy żyjący artysta, wystawił swoje prace w nowojorskim Metropolitan Museum of Modern Art. Po wojnie odmówił powrotu do Jugosławii. Jako chrześcijanin nie mógł poprzeć komunizmu, tak jak wcześniej faszyzmu. Zmarł 16 stycznia 1962 roku w South Bend, ale pochowany został w rodzinnym mauzoleum w Otavicach. Przez całe swoje twórcze życie poszukiwał ciągłości pomiędzy tradycją a współczesnością. W wieku awangardy nigdy nie zrezygnował z reguł warsztatowych i klasycznych materiałów.
Łukasz Galusek, kurator wystawy „Adriatycka epopeja”, w tekście „Europejczyk Środka”, opublikowanym w albumie towarzyszącym wystawie napisał: „(…) istotą wszelkiego rozwoju, również i rozwoju sztuki, nigdy nie jest stały postęp, lecz cykl kolejnych zrywów i nawrotów, walki o nowe zdobycze i zachowanie starych. Toteż awangarda w pewnym momencie w sposób nieunikniony z pozycji odkrywczej eksploracji poczyna dryfować ku jałowej eksploatacji już zdobytych lądów. Szukając zatem zadania dla awangardy po awangardzie, Mieczysław Porębski pisał, że są sytuacje, kiedy z awangardy trzeba przejść do ariergardy (arrièregarde), zająć pozycję tylnej straży, żeby bronić rzeczywistych treści i wartości tego, o co się walczyło”.
Ivan Meštrović tworzył czerpiąc z wszystkich prądów artystycznych i doświadczeń życiowych, które go ukształtowały. Ale co istotne- w wieku awangardy nie zamierzał stać się niewolnikiem postępu. Nawet za cenę bycia nienowoczesnym. Jego korzenie tkwiły zaś w Dalmacji. I z niej wywodzi się najprawdopodobniej „Tancerka”, a za tą tezą przemawia też jej ekspozycja na wystawie w części zatytułowanej „Dalmacja, czyli zakorzenienie”.
Wystawę „Adriatycka epopeja”. Ivan Meštrović można oglądać do 5 listopada 2017 w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie.