Z Tiffany Chung zetknęłam się podczas Biennale Sztuki w Wenecji w 2015 r., gdzie artystka zaprezentowała instalację złożoną z 40 artystycznych map, opisujących trwającą od 2011 r. wojnę domową w Syrii. Estetyka jej prac uwiodła mnie natychmiast, zanim wczytałam się w legendę map i zrozumiałam, czego dotyczą.
Wietnamska artystka podejmuje tematy bolesne: konflikty społeczne i zbrojne, katastrofy naturalne czy wywołane działalnością człowieka. Z kartografii tworzy pełnoprawną dziedzinę sztuki. Misternie i drobiazgowo przygotowane przez Chung detale komponują się w piękny obraz i przerażającą narrację zagłady zarazem. Artystka nie traktuje danych hierarchicznie. Na płaszczyźnie jednego dzieła przedstawia i oficjalne przekazy administracyjne, i zapis pamięci lokalnej społeczności. W swojej twórczości stara się być bezstronna i bezwzględna, pobudzając jednocześnie wrażliwość.
Kompozycja pracy Syryjski abstrakt: liczba dzieci zamordowanych w poszczególnych prowincjach w okresie marzec 2011–listopad 2014 przypomina kwiat. Szczegółowy i piękny, namalowany punktami. Najpierw zachwyca, by natychmiast zacząć bombardować pytaniami o wojnę i przemoc, o zasadność cierpienia niewinnych i bezbronnych ofiar.
Natomiast praca Prosta linia wyrzeźbiła i ukształtowała teren: tajne porozumienie Sykes–Picot z 1916 r. obrazuje nienaturalność tytułowej prostej linii, imperialną przemoc Zachodu wobec państw Bliskiego Wschodu. Chung osobiście doświadczyła skutków agresji politycznej oraz przymusowych i masowych migracji. Będąc dzieckiem (urodziła się w 1969 r.), wyjechała z rodziną do Stanów Zjednoczonych, gdzie się wychowała i studiowała. W latach 1975–1995 z Wietnamu z powodu wojny uciekły 2 mln osób. Według UNHCR od 200 do 400 tys. zginęło na morzu. Analogie z dzisiejszą falą uchodźców nasuwają się same.
Trudno zarzucić Tiffany Chung estetyzację masowych tragedii. Uroda jej prac zwodzi, ale dzięki temu te artystyczne mapy są niczym mocne uderzenie w splot słoneczny. Po pierwszym szoku zaczynamy studiować detaliczną, suchą i poruszającą relację, przywiązując taką samą wagę zarówno do wizualnej strony dzieła, jak i do tłumaczącej go legendy. Ta sztuka wciąga.