Uchylone drzwi Uchylone drzwi
i
„Pejzaż w Sunland”, Audley Dean Nicols; źródło: Wikimedia Commons
Opowieści

Uchylone drzwi

Maria Karpińska
Czyta się 13 minut

Podoba mi się wizja, w której ziemia jest usiana wieżami, zamkniętymi na klucz pokojami, zamkami i niewielkimi wiejskimi domkami na pustkowiach. W nich siedzą artyści i myśliciele.

Hölderlin i Rilke spoglądają na siebie ze swoich wież, Georgia O’Keeffe zamaszyście wymachuje pędzlem na pustyni, Kant strzeże granic Królewca. Są osobni. Wrażliwi, piękni. Zaryglowują drzwi i bez żalu ciskają kluczem przez okno. Ze swoich pilnie strzeżonych samotności wysyłają do świata listy, a my te listy czytamy, hołubimy, próbujemy zrozumieć.

Własny pokój opiewany przez Virginię Woolf może być zarówno celą, jak i miejscem schronienia, przestrzenią wolności. Od-osobnienie, bycie osobno od innych osób, bywa karą, wyborem albo sposobem na uchronienie się przed skutkami ogólnoświatowej zawieruchy. Bywa również, o czym warto pamiętać szczególnie dziś, decyzją natury artystycznej. Bycie z dala może stać się byciem blisko – własnego ja, własnego głosu, własnej twórczości, która dopiero w odosobnieniu ma szansę zaistnieć.

Pociągająca obcość

Pokój jest niewielki, ale przepełniony światłem płynącym z trzech okien. Ściany pokrywa tapeta w róże. Znajdują się tu łóżko, kominek, komoda i stoliczek z drzewa czereśniowego, wzruszający w swojej kruchości i rozmiarze. Na jego blacie zmieści się jedynie lampa i kartka papieru. I tyle w zupełności wystarczało, by napisać 1800 wierszy. I tyle w zupełności wystarczyło, by spędzić w tym pokoju 20 lat.

Ten pokój na piętrze znajduje się w Amherst w stanie Massachusetts i należał do Emily Dickinson, poetki eremitki, której siła twórczości, odkrytej dopiero po jej śmierci, kontrastuje z tajemnicą ascetycznego życia pisarki. Jest w tej historii coś, co nie daje spokoju, każe zgłębiać jej los, powtarzać wciąż to samo pytanie (dlaczego?!), zadawane

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Muł musi umrzeć Muł musi umrzeć
i
Burza piaskowa, hrabstwo Cimarron, Oklahoma, fot. Arthur Rothstein, Wikipedia, Domena publiczna
Przemyślenia

Muł musi umrzeć

Recenzja książki Harry'ego Crewsa
Aleksander Hudzik

Wielu wybitnych pisarzy i pisarek opisywało surowe, pełne przemocy życie na amerykańskim Południu. Ale z nich nie robił tego tak dosadnie jak Harry Crews, autor wydanej niedawno po polsku autobiograficznej książki O mułach i ludziach. Dzieciństwo w Georgii.

Na ramieniu miał wytatuowaną trupią czaszkę i słowa: „How do you like your blue-eyed boy, Mr. Death?” („Czy lubi pan swoich niebieskookich chłopców, Panie Śmierć?”, tłum. Artur Międzyrzecki). Cytat z wiersza Buffalo Bill E.E. Cummingsa Harry Crews testował na własnej skórze. Wychowując się wśród świń, krów i mułów, patrzył na śmierć od dziecka. „Przeżyć to już dostateczny triumf” – powiedział kiedyś. Jego wspomnienia, które ukazały się niedawno po polsku pt. O mułach i ludziach. Dzieciństwo w Georgii, jawią się jako starcie dwóch żywiołów. Pierwszy to huragan nędzy na amerykańskim Południu lat 30. XX w., drugi – powódź alkoholu i przemocy przelewającej się przez dom pisarza. 

Czytaj dalej