Sahara zrobiła w tył zwrot, ale Tuaregowie wciąż tu są. Nadwiślańska wersja sierpniowej mañany bez elementów afrykańskich i bliskowschodnich czerpie z własnych źródeł.
Dziarski staruszek ze spłaszczonym nosem w goglach muchach za sterem małego promu płynącego z Portu Czerniakowskiego na piaszczysto-zarośniętą stronę Saskiej Kępy jest żywcem wycięty z Rejsu. Tak samo prawdziwy jak wyblakłe syrenki wyryte kolką na jego pomarszczonej smagłej skórze, białoruskie fajki z urwanym filtrem i Cherri Cherri Lady z Radia Złote Przeboje z tranzystorowego odbiornika. Bujna ściana buszu i muliste zapachy przypominają o tym, że Wisła, mniejsza siostra Dunaju i Dniepru,