Obudziło mnie znajome swędzenie łapek. Znam je. To swędzenie mówi: zaczęła się wiosna, czas ruszać. Na wpół przebudzony, zacząłem pakować do plecaka menażkę, harmonijkę, ubrania… Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że trwa kwarantanna i żadnej wędrówki nie będzie. Wyjąłem z plecaka ubrania, menażkę i harmonijkę i położyłem się z powrotem, ale już nie zasnąłem.
Czwartą noc budzę się w ten sposób. Tak chyba mają wędrowne ptaki: dzikie gęsi, burzyki, lilobrodki… Umysł wie, że nie wolno wychodzić, ale ciało nie ma o tym pojęcia. Poranną owsiankę zjadłem prosto z menażki, a przecież mam w domu talerze. Ale potrzebowałem złudzenia wędrówki.
Myślę o tym, co mogę zrobić. Na pewno przydałoby się skomponować parę nowych piosenek. Mam swoją harmonijkę, mam dużo czasu. Niestety moje piosenki to raczej piosenki wędrowne. Układają się mi w głowie przez cały dzień, kiedy maszeruję. Gdy potem wieczorem siądę przy ognisku, są już gotowe. Czy powstaną bez tego wszystkiego? Zobaczymy. Mogę maszerować dookoła pokoju, od ściany do ściany. Ale co ze zmieniającymi się widokami, szelestem gałęzi i piskami leśnego drobiazgu?
Zmywając menażkę, zobaczyłem kłęby dymu od strony Domu Muminków. Czyżby wybuchł u nich pożar? Nie, przypomniałem sobie, że to Muminek posyła mi sygnały dymne, zgodnie z umową. Trzy kłęby, dwa kłęby, cztery kłęby, czyli: „Jak się masz?”. Poczciwy chłopak. Otworzyłem okno, zapaliłem pochodnię sygnałową, wziąłem do drugiej ręki dywanik i machając nim w stronę pochodni, posłałem Muminkowi sygnał: „Dobrze”.
Czy będzie wysyłał mi sygnały codziennie? Kilka razy dziennie?
Ech. Przecież Muminek to mój najlepszy przyjaciel. Ale nie rozumie potrzeby samotności. Może przyjdzie to do niego z wiekiem.
Zdałem sobie sprawę, że między innymi po to wędruję – żeby na parę miesięcy odpocząć od innych. Wydawałoby się, że teraz też od nich odpocznę, dzięki kwarantannie. Ale pozostają te nieszczęsne sygnały dymne. Co robić?
Pomyślę o tym później. Czasu mam dużo.