Włóczykij na kwarantannie #3 Włóczykij na kwarantannie #3
i
ilustracja: Igor Kubik
Doznania

Włóczykij na kwarantannie #3

Grzegorz Uzdański
Czyta się 1 minutę

Kiedy rano zakładałem swój ulubiony, zielony kaftanik, zauważyłem, że uciska mnie w okolicy brzucha. No tak. Nie wędruję, nie ruszam się z domu, nic dziwnego, że utyłem. Pierwszy raz w życiu, nie licząc oczywiście czasu od niemowlęctwa do dorosłości, kiedy rosłem.  Ale to nawet chyba nie liczy się jako tycie.

Powinienem poćwiczyć. Sęk w tym, że jedyne ćwiczenie, jakie lubię, to forsowny marsz, a jedyny marsz, jaki lubię, to marsz przez dziką przyrodę. Bez zmiennych krajobrazów, z tą samą niewzruszoną ścianą przed oczami marsz jest nudny. Próbowałem tego piątego dnia kwarantanny. Żadna przyjemność. Jakby wyjąć rybę ze strumienia i kazać jej pływać w cebrzyku. Oczywiście będzie pływała, bo co ma robić, ale lepiej nie pytaj, czy jest szczęśliwa. 

Przyszedł sygnał dymny od Muminka. Robi skłony i przysiady, serie po 30 powtórzeń. Zawsze podziwiałem jego energię. Jak szczeniak, zawsze gotów gonić za własnym ogonkiem. Parę osób mogłoby się od niego nauczyć tej umiejętności. Na przykład Migotek, Paszczak, Filifionka.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Może też trochę ja.

Próbowałem robić skłony i przysiady, ale przestałem. Nie chodzi o to, żebym się jakoś strasznie zmęczył. Kondycja wciąż jest, gorsza, ale jest. Po prostu czułem się jak nie ja. 

Zaraz zapalę sobie fajkę, zamiast w niebo patrząc w sufit. Na harmonijce od wczoraj nie gram, mimo regularnego oprószania jej ziemią. Ciężko o muzykę w zamknięciu.

Czytaj również:

Włóczykij na kwarantannie #1 Włóczykij na kwarantannie #1
i
ilustracja: Igor Kubik
Doznania

Włóczykij na kwarantannie #1

Grzegorz Uzdański

Obudziło mnie znajome swędzenie łapek. Znam je. To swędzenie mówi: zaczęła się wiosna, czas ruszać. Na wpół przebudzony, zacząłem pakować do plecaka menażkę, harmonijkę, ubrania… Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że trwa kwarantanna i żadnej wędrówki nie będzie. Wyjąłem z plecaka ubrania, menażkę i harmonijkę i położyłem się z powrotem, ale już nie zasnąłem.

Czwartą noc budzę się w ten sposób. Tak chyba mają wędrowne ptaki: dzikie gęsi, burzyki, lilobrodki… Umysł wie, że nie wolno wychodzić, ale ciało nie ma o tym pojęcia. Poranną owsiankę zjadłem prosto z menażki, a przecież mam w domu talerze. Ale potrzebowałem złudzenia wędrówki.

Czytaj dalej