Myślę o Filifionce, która bała się katastrof. Z tego, co pamiętam, kiedy burza zniszczyła jej dom, uwolniła się od lęku. Ciekawe, jak się teraz czuje.
Od kilku nocy śni mi się, że jestem na wędrówce i zgubiłem harmonijkę. Za pierwszym razem śniło mi się, że szukam koło ogniska – nie było, a potem się obudziłem. Następnej nocy szukałem pod krzewem jałowca – obudziłem się, stwierdziwszy, że harmonijki tam nie ma. Jeszcze następnej nocy przeszukałem zarośla pod dębem – też nie było, no i oczywiście obudziłem się. Mam pomysł: obok obozowiska rosły też paprocie. Wydaje mi się, że właśnie tam mogła się zawieruszyć ta harmonijka. Dziś w nocy to sprawdzę, oczywiście jeśli sen wróci.
Zastanawiam się, o co chodzi z tym snem. Tata Muminka opowiadał mi kiedyś o psychologii. Dawno temu poznał jakiegoś Dreuda, Froga czy Flipsa, nie pamiętam, i ten Flips go ponoć sporo nauczył. Słuchałem jednym uchem (myślałem wtedy, że zanosi się na deszcz), ale trochę zapamiętałem. W pewien sposób harmonijka mogłaby oznaczać mnie samego. Czy boję się, że zgubię sam siebie? W końcu jestem Włóczykijem, a kiedy siedzę w jednym miejscu, to co ze mnie za Włóczykij? Może powinienem zmienić imię. Na przykład na: Siedziak, Mieszkaniowiec albo Stefan. Nie chcę.
Cóż, pocieszam się, że nie jestem jedyny. Z sygnałów dymnych Muminka wiem, że niepokój dopada wszystkich, poza Małą Mi (ona jest wściekła). Nic, najwyraźniej musi tak być. Ugotowałem i zjadłem owsiankę, posprzątałem trochę w pokoju. Mam nadzieję, że w nocy znajdę we śnie tę harmonijkę.