Medycyna wykorzystuje język do rozpoznawania chorób od dwóch tysięcy lat. A co dobrego można wyczytać z języka dzięki nieokiełznanemu młodzieńcowi na arenie nauki, jakim jest psycholingwistyka?
Jedno jest pewne – każdy kolejny język reorganizuje umysł. Na świecie zaś przeważa liczba osób posługujących się w codziennej komunikacji co najmniej dwoma językami. Łatwo to przeoczyć, gdy lokalna rzeczywistość wywołuje wrażenie kulturowo-językowego monolitu. Z Jagodą Ratajczak, autorką książki Języczni. Co język robi naszej głowie, rozmawia Grzegorz Przepiórka
Grzegorz Przepiórka: Może na początek sprawdzimy, ile jesteś w stanie udźwignąć?
Jagoda Ratajczak: Udźwignąć?
Po „Językowej Siłce” chyba jesteś przygotowana na takie wyzwanie. Wybiorę wyraz, a ty język, w którym będziesz wyciskać. Ok?
Bez rozgrzewki? (śmiech).
Nie czas na rozgrzewkę, wręcz odwrotnie. Będziemy „wymrażać”.
Uff, a już myślałam, że wygrzebiesz coś z kategorii narzędzia (śmiech). W języku angielskim – freeze out, w niemieckim ausfrieren, w niderlandzkim – tu niestety cię rozczaruję – nie wiem. To oficjalnie mój czwarty język, w rzeczywistości jednak jest bardzo zardzewiały.
Ten wyraz pojawia się w toku jednego z wywodów w twojej książce, ale mógłby być też ilustracją. Wielu ludzi dostaje gęsiej skórki, słysząc określenie językoznawstwo.
I nie wpada w euforię, mając do czynienia z językoznawcą czy filologiem. Na scenę nie lecą pluszaki ani bielizna, po prostu język nie wydaje się sexy. Według mnie główną przyczyną niskiego zainteresowania, czy wręcz unikania tematu, jest brak przystępnych polskojęzycznych publikacji o języku. Istnieje przeświadczenie, że jeżeli nie napiszemy na koturnach, to nie będziemy traktowani poważnie.
Jak poszukiwałaś sposobu na sportretowanie języka z ludzką twarzą?
Pomogła mi w tym rezygnacja z doktoratu (śmiech).
Mogłem się domyślić.
Uświadomiłam sobie, że prawdziwe życie jest przede wszystkim