Wystawa nie-ludzi dla ludzi Wystawa nie-ludzi dla ludzi
Przemyślenia

Wystawa nie-ludzi dla ludzi

czyli cyberpunk, akwarele i natura bytu
Stach Szabłowski
Czyta się 8 minut

Ta wystawa to być może jedna z ostatnich szans na bezkarne spotkanie ze sztuczną inteligencją. Jeżeli stworzenie nie ludzkiej samoświadomości jest w ogóle możliwe, to wcześniej czy później powołamy ją do życia – i najprawdopodobniej to będzie nasz koniec, a w każdym razie kres świata, jaki znamy. Tymczasem w Galerii Foksal artystka Marta Szulc proponuje kapitalne doświadczenie z pogranicza malarstwa i ontologii. Otacza widza wizerunkami sztucznych inteligencji. Stajemy twarzą w twarz z ich nie ludzkimi obliczami. Co w nich zobaczymy? Plejadę filmowych cyborgów, androidów i zbuntowanych komputerów? Naszych następców? Czy samych siebie, bo – jak przypomina Marta Szulc w tytule wystawy – Nie szukamy nikogo oprócz ludzi?

*

Jak wygląda sztuczna inteligencja? Jak niesforny Pinokio? Jak straszliwy i zarazem nieszczęsny twór doktora Frankensteina? Jak czerwone oko kamery HALA 9000 – zbuntowanego komputera z Kubrickowskiej 2001: Odysei kosmicznej? A może nie sposób jej rozpoznać, bo jest do nas tak&

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Samotne duchy metro-polis Samotne duchy metro-polis
Przemyślenia

Samotne duchy metro-polis

Jakub Popielecki

Na przełomie lat 20. i 30. XX w. dynamicznie rozwijające się miasta i równie dynamicznie rozwijające się kino spotkały się na chwilę pod szyldem tzw. symfonii miejskich. Filmowcy pokroju Waltera Ruttmanna czy Dzigi Wiertowa chwycili wówczas za kamery celem uchwycenia na gorąco rytmu, w jakim pulsuje metropolia. Nakręcone przez nich awangardowe dokumenty – Berlin: Symfonia wielkiego miasta (1927 r.) czy Człowiek z kamerą filmową (1929 r.) – stanowiły dynamiczną pocztówkę chwytającą Zeitgeist. I stanowią ją do dziś. Tymczasem, w ciągu niemal 100 lat, jakie upłynęły od czasów symfonii miejskich, kino i miasta zdynamizowały się jeszcze bardziej – ale też spowszedniały. Przy okazji przybyło innych środków przekazu, innych mediów. Mimo to miasto i jego arterie wciąż pozostają kluczowym węzłem komunikacyjnym, swoistym fizycznym hardware’em wobec internetowego, bezcielesnego software’u. Przypomina o tym 21 x Nowy Jork, dokument będący symfonią miejską na dzisiejsze czasy.

Film Piotra Stasika ładnie zresztą przegląda się w 7-minutowym Manhatta (1921 r.) Charlesa Sheelera i Paula Stranda, uznawanym za prekursora „symfonicznego” gatunku. Podobnie jak Sheeler i Strand Stasik kieruje przecież swój obiektyw na Nowy Jork. W filmie Amerykanów obrazy miasta przeplatane były fragmentami pism Walta Whitmana, u Polaka komentarz tworzą natomiast strzępy wypowiedzi bohaterów układające się w poetycki strumień świadomości. Znamienna zmiana perspektywy. Manhatta stanowił pean na cześć miasta, nowojorskie ulice oglądaliśmy w nim z uprzywilejowanej, „obiektywnej” perspektywy, „czytaliśmy” je przez pryzmat słów poety przyglądającego się gwałtownemu rozwojowi Stanów Zjednoczonych. Tymczasem już sam tytuł filmu Piotra Stasika sugeruje fragmentaryczność spojrzenia. Stasik – nie-Amerykanin, obcy – patrzy z parteru, nawet niżej: z poziomu podziemi metra. Jego kamera jest blisko ludzi, a ich głosy układają się w wielokształtną, wielojęzyczną narrację. I jeśli z tego gąszczu wyłania się jakaś myśl przewodnia, jakiś punkt wspólny, to daleko mu do podniosłego, afirmacyjnego tonu sprzed prawie 100 lat.

Czytaj dalej