Hiwa K, Irakijczyk, Kurd, uchodźca, gwiazdor sztuki współczesnej z Berlina, to fascynująca postać. W Zachęcie pokazuje wybór najważniejszych prac z ostatniej dekady. Wystawa rozgrywa się między polami bitewnymi Bliskiego Wschodu, szlakami migracyjnymi a sytą Europą, ku której te szlaki prowadzą. Jest polityczna i gorąca. W salach Zachęty płoną ognie kuźni, w których kopuły rzymskich świątyń przetapia się na armaty, a pociski z bliskowschodnich pól bitewnych przekuwa na kratki ściekowe. Wysłuchujemy starych kurdyjskich opowieści i zupełnie świeżych historii o paradoksach europejskich procedur azylowych. Jest na tej wystawie również dzwon. Zdobią go asyryjskie motywy pochodzące, podobnie jak sam autor, z Mezopotamii. Metal, z którego wykonano dzwon, jest jednak polski, materiał wykorzystany do jego odlania to przetopione pociski naszej armii, która przecież także przyłożyła rękę do irackich wojen.
To jeden z wielkich tematów Hiwy K: przepływ materii między polem kultury a polem wojny. Dlatego artysta tak zainteresował się pewną kurdyjską odlewnią, w której wraki czołgów, sprzęt wojskowy, łuski po pociskach przetapia się na różne metalowe przedmioty przydatne w czasie pokoju. W Iraku brakuje wielu rzeczy, ale po ostatnich burzliwych dekadach wojennego złomu jest pod dostatkiem. W otwierającej wystawę monumentalnej instalacji artysta łączy tę współczesną anegdotę z epizodem z dziejów renesansowego Rzymu, którego władca, papież Urban VIII z rodu Barberinich, kazał przetopić antyczny, wykonany z brązu strop Panteonu na armaty. „Czego nie zniszczyli barbarzyńcy, zniszczył Barberini” – mówi się od tego czasu w Rzymie.
W sztuce Hiwy K wojna jest najfatalniejszą, ale zarazem ostateczną formą kapitalizmu, a ponieważ wszyscy, chcąc nie chcąc, uczestniczymy w kapitalizmie, wszyscy jesteśmy również zamieszani w wojnę. W Zachęcie przypomina nam o tym dzwon odlany z polskich pocisków. Przyczepiony jest do niego gruby sznur. Można za niego pociągnąć; trzeba się do tej roboty trochę przyłożyć, bo dzwon jest ciężki, ale kiedy uda się go rozhuśtać, wydaje niesamowity dźwięk.
„Nazhad i projekt dzwonu” („Nazhad and the Bell Project”), 2007-2015/2019, zdjęcie: dzięki uprzejmości Zachęty
Komu jednak bije ta dźwięczna rzeźba?
W intencji artysty wszystkim. W sztuce Hiwy K globalne problemy nie dzielą się na „ich” kłopoty i „nasze” troski. W jego świecie w ogóle nie ma żadnych „onych”, jesteśmy tylko „my” – i wszystkie problemy są wspólne.
W Europie takimi ludźmi jak Hiwa K straszy się małe dzieci. Populiści obiecują, że wystarczy zamknąć granice przed uchodźcami, a globalne problemy przestaną dotyczyć naszego dostatniego pierwszego świata i będziemy żyli długo i szczęśliwie. W Polsce nie tylko chętnie słuchamy tego rodzaju obietnic, ale nawet dajemy im wiarę, więc wystawa Hiwy K dobrze nam zrobi.
Czyż bez zaangażowanych artystów świat nie byłby o wiele gorszy? Ale czy dzięki ich sztuce staje się choć trochę lepszy?
Niektóre prace Hiwy są naprawdę fantastyczne. Na przykład wideo Widok z góry [View from abov