Wznosząc się do światła – rozmowa z Pawłem Szamburskim
i
Paweł Szamburski; fot: Mikołaj Starzyński
Przemyślenia

Wznosząc się do światła – rozmowa z Pawłem Szamburskim

Łukasz Komła
Czyta się 8 minut

Łukasz Komła: Viola bastarda to 6/7-strunowy instrument, który święcił triumfy popularności we Włoszech między XVI a XVII w. Mówi się także o viola bastardzie jako o stylu gry opartym o wirtuozerskie wykonanie. Wraz z końcem XVI w. muzyka zaczynała się dynamicznie zmieniać, powstawały coraz bardziej rozbudowane aranżacje, a viola bastarda poszerzała (ułatwiała?) muzykom możliwości interpretacyjne. To nie był instrument o jednolitym dźwięku, wręcz przeciwnie – wyróżnił się np. większą liczbą oktaw, co czyniło go nad wyraz oryginalnym. Więc jak to było z powstaniem warszawskiej Bastardy? Skąd wypływa źródło inspiracji?

Paweł Szamburski: Bastarda to zespół, który w zamierzeniu artystycznym stara się wejść w najstarsze źródła naszej kultury muzycznej i stworzyć na ich podstawie autorski, współczesny język wyrazu. Nazwa zespołu, którą zasugerował nasz wiolonczelista Tomasz Pokrzywiński, rzeczywiście bierze się z metody gry „alla bastarda”, czyli swobodnych, wirtuozowskich skoków między głosami pieśni, ale także stylu pisma powstałego w XIV i XV stuleciu, w którym pojawia się tendencja do łagodzenia, zaokrąglania ostrych kątów tekstury i wprowadzania światła, przestrzeni w interlinie. Miałem wrażenie, że oba te zjawiska idealnie oddają charakter naszej pracy muzycznej i stanowią piękną metaforę jej istoty. Stąd BASTARDA!

Nagraliście do tej pory trzy albumy. W pierwszej kolejności ukazał się Promitat eterno (2017), gdzie dokonaliście interpretacji średniowiecznych pieśni i motetów Piotra z Grudziądza. Rok później wyszła płyta Ars moriendi z utworami dotykającymi tematu śmierci, które także zostały skomponowane na prz

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Wszystkie twarze Mózgu
Opowieści

Wszystkie twarze Mózgu

Rozmowa ze Sławkiem Janickim
Łukasz Komła

Łukasz Komła: Jak wspominasz czas, kiedy powstał klub Trytony jako miejsce artystycznych spotkań, ale też okres istnienia zespołu o tej nazwie?

Sławek Janicki: To zdaje się była końcówka lat 80. W zasadzie nie było klubów we współczesnym rozumieniu. Oczywiście, znacznie wcześniej działały kluby studenckie, które miały jednak swoje ograniczenia wynikające z przynależności do uczelni. A tu nagle okazało się, że tworzymy miejsce, w którym można robić wszystko, na co wyobraźnia pozwoli. Jako bardzo młodzi ludzie nie mieliśmy świadomości, co tak naprawdę robimy i jakie będą tego konsekwencje. To można zaobserwować dopiero po długim czasie.

Czytaj dalej