Za darmo Za darmo
Przemyślenia

Za darmo

Julia Fiedorczuk
Czyta się 3 minuty

Przez okno mojej sypialni widzę prostokąt nieba. Okno wychodzi na zachód, w ciągu dnia stopniowo nabiegając światłem, pod wieczór nasiąkając odcieniami czerwieni. Jeśli nie muszę wychodzić z domu, pracuję czasem w łóżku i w przerwach obserwuję niebo, żeby odpocząć albo zebrać myśli. To naprawdę niesamowite, jak szybko zmienia się ten widok, zwłaszcza przy lekkim zachmurzeniu. Tak jak nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody, tak nie da się dwa razy spojrzeć na to samo niebo. Kształty niepostrzeżenie ulegają cichym przeobrażeniom, przepuszczając to mniej, to więcej światła. Pierzaste pojazdy wyjeżdżają poza ramę okna i już nigdy nie wracają.

W chłodnym czasie połowy kwietnia światło było jaskrawe i ostre jak żyletka, mocno się od niego odcinały miękkie kontury obłoków. Któregoś dnia oglądałam te wiosenne popisy nieba, raz po raz podnosząc wzrok znad biografii Rachel Carson, wielkiej nauczycielki zachwytu, i przyszło mi do głowy, że gdyby to był widok, za który trzeba zapłacić, najlepiej słono, gdyby to było ekskluzywne, biletowane przedstawienie, najpewniej znalazłoby się wielu chętnych do podziwiania takich „cudów natury”. Ponieważ jednak niebo jest za darmo, przeważnie w ogóle go nie widzimy. Kto by się cieszył z chmur?

Każdy dzień to 6400099180 chwil – pisał japoński mistrz zen znany jako Dōgen (1200–1253). Nie wiem, skąd się wzięła taka dokładna liczba, zakładam jednak, że Dōgenowi chodziło o przekazanie intuicji, że w każdym dniu kryje się nieprzebrane bogactwo, tylko nieuważny ludzki umysł prześlizguje się po powierzchni życia, stale czegoś pragnąc, bez wytchnienia uciekając od tego, co jest, goniąc za ułudą pełnego zaspokojenia. Chwila, atom czasu, to w sanskrycie ksana. W literaturze zen można natknąć się na stwierdzenie, że pstryknięcie palcami to 60 ksan. Sekunda ma ich 75. Żadna z nich nigdy, przenigdy nie wróci, a jednak trwonimy te miliony chwil, nie pamiętając, że to my sami jesteśmy straconym czasem.

Tym czasem też: czasem seledynowych liści na drzewach, ognistych forsycji, drzewek owocowych kwitnących na biało i różowo, różnobarwnych magnolii i pęczniejących kiści bzu. Mistrzynią patrzenia na kwiaty była Georgia O’Keeffe. Powtarzała, że aby cokolwiek zobaczyć, potrzeba właśnie czasu, podobnie jak przyjaźń wymaga czasu. Także przyjaźń z samą sobą: czy nie dowiem się o sobie więcej i ważniejszych rzeczy, przebywając wśród drzew, niż gdybym patrzyła w lustro? Świat to ciekawsze i prawdziwsze zwierciadło, żeby go jednak zobaczyć, trzeba chociaż na moment zwolnić tempo, jakkolwiek banalnie to brzmi, a rośliny są wspaniałymi nauczycielkami, bo rozumieją czas lepiej niż my, niecierpliwe, ruchliwe zwierzęta…

„Kocham chmury… chmury, które płyną o tam wysoko… cudowne chmury!” – mówi tajemniczy Obcy w krótkiej prozie poetyckiej Baudelaire’a (tłum. Kazimierz Brakoniecki). „Cudowne chmury”, długie smugi/Jak rozwite warkocze” (Mickiewicz), „córki Ziemi i Wody” (Shelley) włóczą się po niebie wolne jak flâneurs, w akompaniamencie tramwajów, które w mojej sypialni dobrze słychać, bo mieszkam przy skrzyżowaniu dwóch dużych warszawskich ulic. Lubię tę miejską muzykę. Kiedy sobie tu leżę, rozmyślając o Rachel Carson i Dōgenie, albo po prostu patrząc w jasne dzisiaj i pogodne niebo – czując na sobie łagodne, nieoceniające spojrzenie świata – jestem, przez moment, bogata. Nie da się tego bogactwa upchnąć w kieszeni ani w banku, nie da się zachować go na później ani pomnożyć. Ale mnie ani ciebie, też nie.

 

Czytaj również:

Spadają kwiaty wiśni Spadają kwiaty wiśni
i
ilustracja: Cyryl Lechowicz
Ziemia

Spadają kwiaty wiśni

Łukasz Kaniewski

Na początku kwietnia w prefekturze Yamanashi zakwita najstarsza sakura, czyli japońskie drzewo wiśniowe: Yamataka Jindai. Ma ponad 1800 lat.

Książę Yamato Takeru był nieustraszony i okrutny. Gdy w imieniu ojca, cesarza Keiko, miał upomnieć swego starszego brata, który nie stawiał się na wspólnych posiłkach, zamiast pouczyć, zabił go. Przerażony cesarz wysłał księcia raptusa w dzikie wschodnie krainy, by trzymać go z daleka od dworu.

Czytaj dalej