Nieznany do niedawna szerszej publiczności poeta Ptolemeusz Kaligram zmarł w zagadkowy sposób. Policja i prokuratura nie prowadziły wcześniej podobnego dochodzenia. Czy to możliwe, że zgon miał ścisły związek z wierszem tego autora?
Historia wyszła na jaw po przekazaniu naszej redakcji części akt tej sprawy przez matkę Ptolemeusza Kaligrama, Martę Kaligram. Kobieta postanowiła ujawnić okoliczności śmierci syna, ponieważ – jak stwierdziła – twórczość Ptolemeusza zasługuje na rozgłos, a szczególnie jego ostatnie dzieło, z którym nierozerwalnie wiążą się opisane przez nas zdarzenia.
Zwłoki Kaligrama zostały znalezione w jego mieszkaniu około godz. 7.40, dnia 29 stycznia br. przez Alojzego Gulę, który sąsiadował z poetą. Zapytany o okoliczności odnalezienia ciała Ptolemeusza Kaligrama, odpowiada:
– Ptolemeusz uwielbiał akustykę naszej klatki schodowej, dlatego pogwizdywał za każdym razem, kiedy opuszczał mieszkanie lub do niego wracał. Wychodził zwykle około godz. 7.30, by zdążyć na 54 [autobus nr 54 – przyp. red.], odjeżdżający w stronę śródmieścia o 7.38. Jednak tego dnia nie słyszałem jego gwizdu, a zbiegiem okoliczności upuściłem na podłogę jajka zaraz po tym, gdy nabrałem ochoty na omlet. Poszedłem do Kaligrama, bo chciałem pożyczyć jajka. Pukałem do jego drzwi dość długo, zanim zdecydowałem się przekroczyć próg. Na szczęście były otwarte.
Pan Gula zastał Kaligrama siedzącego nieruchomo przy biurku. Po stwierdzeniu, że ten nie oddycha, wezwał pogotowie, które po długiej akcji ratunkowej odstąpiło od czynności reanimacyjnych, stwierdzając, że zostały one wdrożone zbyt późno i nie ma już szans przywrócenia krążenia u pacjenta. Ponadto badanie źrenic wykazało zmiany świadczące o śmierci mózgu.
Na miejsce zdarzenia przybył również patrol po