Zagraj to jeszcze raz, smutno Zagraj to jeszcze raz, smutno
i
Avi Naim / Unsplash
Opowieści

Zagraj to jeszcze raz, smutno

Iza Smelczyńska
Czyta się 4 minuty

Sugerowana piosenka w tle: Elton John – Sad Songs*

Opublikowane w ubiegłym roku badania naukowców z University of California w San Francisco dają nadzieję masochistom, którzy w gorszych chwilach lubią się dobić składanką smutnych piosenek. Tym razem badacze prześwietlili (dosłownie) grupę muzyków jazzowych. Najpierw artystom pokazano wizerunki uśmiechniętej i smutnej kobiety, a później poproszono, aby odzwierciedlili uczucia bohaterek przez muzykę. Nad wszystkim czuwał rezonans magnetyczny i oczywiście amerykańscy naukowcy. Zaobserwowali, że wariacja muzyczna na temat strapionej damy wywołuje inną aktywność mózgu wykonawców niż odgrywanie nastroju szczęśliwej kobiety. W obu przypadkach improwizacja wyłączała grzbietowo-boczną część kory przedczołowej, która na co dzień kontroluje abstrakcyjne myślenie i wykonawstwo muzyki, tzn. wie, gdzie należy się zatrzymać, gdzie zawiesić frazę i odejść od pianina. Muzycy bez partytury mogą więc zanurzyć się głębiej w świat dźwięków. Co ciekawe, większą swobodę i „strefę komfortu” czuli podczas grania durowych (wesołych) melodii. Za to granie na molowo (smutno) bardziej zadziałało na część zwaną istotą czarną śródmózgowia – największe źródło dopaminy, hormonu szczęścia. Czyli, paradoksalnie, wyrażanie smutku przez muzykę sprawiło, że muzycy czuli się lepiej.

Błogosławieni wykonawcy, albowiem sami mogą sobie zafundować darmową muzykoterapię. Ale jak leczyć się ze smutku, gdy słoń na ucho nadepnął albo w dzieciństwie woleliśmy pedały jednośladu aniżeli pianina? Z pomocą znowu przychodzą badania amerykańskich naukowców. Udowodnili oni bowiem, że podobnie jak mózgi wykonawców działają mózgi słuchaczy – ostatecznie więcej w nas euforii po smutnych setach aniżeli po skocznych. Co tłumaczy dobijanie się depresyjnymi piosenkami, gdy jest nam źle. Nasz mózg pragnie słuchać (o) smutku, a łzy nie zostają wylane na darmo.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Być może Czytelniczki i Czytelnicy pamiętają słynną scenę rozpoczynającą film o 30-letniej Brytyjce, która prowadzi dziennik swoich porażek miłosnych. Zrozpaczona Bridget Jones trzyma kieliszek czerwonego wina i wtóruje diwie rzewnych piosenek w słowach: „All by myself/don’t wanna be/All by myself/Anymore” („Całkiem sama/nie chcę być/Całkiem sama/Nigdy więcej”). Poziom jej dopaminy rósł zapewne wprost proporcjonalnie do dźwięków wydostających się z krtani Céline Dion. Ostatecznie Jones wyszła na prostą. Aż chce się sparafrazować: najwięcej dopaminy mają smutne dziewczyny. Smutna muzyka działa jak hormon pocieszenia, dlatego na złamane serca (czego oczywiście Czytelniczkom i Czytelnikom nie życzę) proszę przyjąć poważną dawkę (niekoniecznie poważnej) muzyki w tonacjach minorowych. Oczywiście przed wysłuchaniem należy skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każda melodia niewłaściwie stosowana może zagrozić życiu lub zdrowiu.

* Przewrotnie piosenka została skomponowana przez Eltona Johna w tonacji durowej.

 

Czytaj również:

Szum z głębi trzewi Szum z głębi trzewi
i
zdjęcie: Sydney Russakov/Unsplash
Wiedza i niewiedza

Szum z głębi trzewi

Iza Smelczyńska

Sugerowane dźwięki w tle: szum wody.

Żyjemy w ciągłym szumie. Być może fakt ten umyka naszej uwadze, a to dlatego, że posiedliśmy niezwykłą łatwość akomodacji słuchu. Wszechobecność szumu sprawia, że w pewnym momencie najzwyczajniej „przestajemy go słyszeć” albo raczej – zwracać na niego uwagę. Szum klimatyzatora, lodówki czy wodospadu po jakimś czasie staje się całkiem przyjemnym towarzyszem dnia. Przysłuchując się dźwiękowemu krajobrazowi za oknem, łatwo stwierdzić, że więcej w nim odgłosów o niezidentyfikowanej melodii niż tych wybijających się, tj. klaksonów, sygnałów ambulansu czy szczekania psa. Owszem, na pierwszy rzut ucha można się z tą tezą nie zgodzić, bo przecież to właś­nie na czworonoga sąsiada, skrzypienie drzwi czy trąbienie skarżymy się częściej niż na jednostajne odgłosy – strumyka płynącego pod oknem, a nawet statycznego szumu silników samochodowych na trasie szybkiego ruchu.

Czytaj dalej