Żarłonomia Żarłonomia
Przemyślenia

Żarłonomia

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 2 minuty

Jak zapewne państwo się domyślacie, w zawodzie krytyka literackiego obowiązuje pewna podstawowa reguła: zawsze musimy rzecz doczytać do końca.

Natomiast przypadek recenzji książki kulinarnej jest nieco bardziej złożony: jeśli chcemy wydać sprawiedliwą ocenę zawartości takiej książki, powinniśmy skrupulatnie sprawdzić każdy z zawartych w niej przepisów.

Cóż więc znajdziemy na kartach "Żarłonomii" Walerego Boruty, nowego na rynku, tajemniczego autora? Na pozór pierwsze stronice wyglądają niewinnie; wydaje się, że to kolejna z tych publikacji, którym moglibyśmy łaskawie ofiarować 5/10 w skali wyrafinowania.

Przyznaję, że z pewnym znużeniem, niczego nie podejrzewając, zabrałem się za realizację pierwszego przepisu na coś, co Boruta nazwał "Niespodzianką nr 23". Przepis wygląda następująco: zagotować litr wody, przelać do szklanego naczynia, ostudzić dwudziestoma dmuchnięciami i włożyć do zamrażalnika. Wyciągnąć po dwóch godzinach i rzucić zamrożoną bryłą przez okno. Na koniec zmieść szczątki, znów zagotować, gorące wypić.

Doprawdy trudno uwierzyć, że przez przypadek trafiłem swoją bryłę w przechodzącego ulicą funkcjonariusza policji.

Łatwo pojąć, że mamy tutaj do czynienia z demoniczną księgą, zawierającą serię formuł magicznych, które prowadzą do strasznego nieszczęścia – czyli do rzucenia klątwy na samego siebie.

Jest to naprawdę okrutny żart wydawniczy.

Piszę na szybko tę notatkę z jednego z zakładów karnych, aby przestrzec czytelników przed lekturą tych piekielnych stronic, i apeluję do władz kościelnych o natychmiastowe bojkotowanie dalszej działalności Wydawnictwa Mefisto.

Czytaj również:

Droga (do) radości Droga (do) radości
i
Budynek Vishalakshi Mantap w aśramie Art of Living w Bangalore. Fot. Agnieszka Rostkowska
Złap oddech

Droga (do) radości

Agnieszka Rostkowska

Do źródła największego szczęścia można dotrzeć przez jogę, rozumianą nie jako ćwiczenia fizyczne, ale nawiązanie lub odzyskanie kontaktu z samym sobą – przekonuje uznany nauczyciel jogi i medytacji Mayur Karthik. I wcale nie trzeba (choć czasem warto!) zamykać się w tym celu w indyjskiej aśramie.

Agnieszka Rostkowska: Porozmawiajmy o radości. Każdy znajduje ją gdzie indziej – jedni w pracy, drudzy w rodzinie, jeszcze inni w gronie przyjaciół. Wschodnie tradycje precyzyjnie podpowiadają, gdzie czy też jak należy jej szukać, by stała się naszym naturalnym stanem.

Czytaj dalej