Przemyślenia

Zgroza zimowa

Stach Szabłowski
Czyta się 4 minuty

Na Bródnie stoi od jesieni pomnik Mieszczan z Bródna. Mieszczanie z Bródna sami go sobie postawili. Ładna historia! A może raczej straszna?

Wiemy z Tuwima, że mieszczanie to ludzie straszni. „Straszne mieszkania. W strasznych mieszkaniach/Strasznie mieszkają straszni mieszczanie./Pleśnią i kopciem pełznie po ścianach/Zgroza zimowa, ciemne konanie” – pisze poeta. Potem znęca się jeszcze przez osiem bezlitosnych zwrotek nad mieszczanami, ludźmi o ciasnych horyzontach i przyziemnych duszach. Bródno też miało być straszne. Pamiętam, jak w latach 90. wieszczono mu straszny koniec. Zapowiadano, że po 30, góra 40 latach bloki z wielkiej płyty się rozpadną. Budowlaną apokalipsę poprzedzić miało konanie w męczarniach społecznej degrengolady. Ludziom z bloków przepowiadano przemianę w blokersów – zombi transformacji.

Gierkowskie bloki nie chcą się jednak rozpadać – eksperci dają im już nie 30, lecz 130 lat. Slumsów też na osiedlu nie zobaczyliśmy. Możemy za to obejrzeć pomnik mieszkańców Bródna w tamtejszym Parku Rzeźby. I nie jest to monument blokersów, ale mieszczan. Strasznych? Mieszczuch to nie był bohater naszej chłopsko-kawaleryjskiej bajki. Tymczasem poczytni socjolodzy uczą nas, że społeczne nieszczęścia Polaków od pół tysiąca lat biorą się stąd, że za mało u nas (i w nas) mieszczaństwa. Wizerunek mieszczanina przechodzi ewolucję: z brzydkiego kaczątka wyrasta postać, w której dostrzegamy odbicie własnych aspiracji.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

W tym świetle pytanie, czy mieszczanie z Bródna zasługują na pomnik, traci sens. Warto za to wspomnieć, że jednym z mieszczan, którzy pomnik wystawiali, jest Paweł Althamer, rzeźbiarz z bródnowskiego bloczydła przy Krasnobrodz­kiej 13. Przed 17 laty namówił sąsiadów (z prawie 200 lokali), aby o umówionej godzinie włączyli lub wyłączyli światła w mieszkaniach tak, by powitać nowe tysiąclecie utworzoną na fasadzie liczbą „2000”. Park Rzeźby to też jego pomysł podchwycony przez Muzeum Sztuki Nowoczesnej i władze dzielnicy. Park Bródnowski, zaprojektowany za Gierka przez Stefanię Traczyńską, jest jednym z największych założeń ogrodowych w Warszawie. Od 2009 r. umieszczają w nim swoje prace artyści, niektórzy sławni. Duńczyk Jens Haaning wymurował z cegieł monumentalny napis „Bródno”, który wyrasta z pagórka niczym napis „Hollywood” ze wzgórz nad L.A. W parku są dzieła Ai Weiweia, Rirkrita Tiravaniji i wiele innych cudów, ale najwięcej znajdziemy tam prac Althamera, wyjątkowych też dlatego, że rzeźbiarz zrobił je razem z sąsiadami.

W tworzenie Mieszczan z Bródna wciągnął 80 osób. Wzorem byli dla nich mieszczanie, których w 1889 r. wyrzeźbił Rodin dla Calais. Tamten pomnik upamiętnia sześciu patrycjuszy, którzy w czasie wojny stuletniej oddali się w ręce oblegającego miasto Edwarda III. Mieli zostać straceni, ale w zamian za ich ofiarę Edward obiecał oszczędzić resztę obywateli Calais. W Mieszczanach z Bródna figur także jest sześć. „Świętego” ulepili z gliny parafianie z kościoła św. Magdaleny. „Urzędniczkę” stworzyli urzędnicy i radni z ratusza dzielnicy, „Boginię” – uchodźcy z ośrodka dla azylantów, a „Człowieka niosącego chleb” – członkowie Klubu Seniora „Uśmiech”. Wśród sportretowanych znalazł się także Andrzej Przybysz, znany bywalcom parku poeta i oryginał, którego niedawno umieszczono przymusowo w domu opieki społecznej.

U Rodina jest dramat; Mieszczanie z Bródna to monument pogodny i wolny od patosu. Takie pomniki rzadko się w Polsce zdarzają, ale na Bródnie stało się coś naprawdę dobrego. Bloki się nie rozpadły, mieszkańcy nie zmienili się w „koszty społeczne przemian”. Jaką rolę odegrała w tym sztuka? Czytam Patriotę wszechświata Karola Sienkiewicza o życiu i czynach Althamera. To jest jednak niezły odlot. Szamanizm, odmienne stany świadomości, czary – gdyby Althamer nie był artystą, zrobiono by z niego wariata. Tymczasem ten wariat jest mieszczaninem – z Bródna. Działa globalnie: wystawia w Nowym Jorku, performuje w Afryce, duchem lata w kosmos, ale wszystkie drogi prowadzą zawsze na Bródno. Althamer uczynił je centrum wszechświata i zaraził swoją bródnowską kosmologią wielu mieszkańców dzielnicy. Tym mieszczanom należał się pomnik, bo to, że Bródno nie jest straszne, jest ich zasługą.

Czytaj również:

Szczęście po berlińsku Szczęście po berlińsku
i
fot. Alessandro Bellone / Unsplash
Przemyślenia

Szczęście po berlińsku

Stach Szabłowski

Bracia Fujiwarowie upierają się, że twarde dane nie kłamią, a wynika z nich, że berlińczycy nigdy nie byli szczęśliwsi.

Czy mieliście okazję zajrzeć do Muzeum Szczęścia, zanim opuściło Polskę wraz z końcem lata? Mam nadzieję, że tak, i to nie tylko dlatego, że wraz z nadejściem jesieni łatwiej od szczęścia znaleźć grzyba albo melancholię. Chodzi raczej o to, że nawet jeżeli jesienią szczęście pozostaje niewykluczone, to w sztuce praktycznie się nie zdarza i pora roku nie ma tu nic do rzeczy. Współczesna sztuka podejmuje problemy, demaskuje, krytykuje, oskarża. Przedstawianiem współczesnego szczęścia jednak się nie zajmuje, porzucając temat na pastwę reklamy, która praktycznie go zmonopolizowała.

Czytaj dalej