Siódmy kontynent rośnie. Zasilają go śmieci z pięciu innych, zamieszkałych przez ludzi. Czy ogarnie cały świat i stanie się nową Pangeą, już nie siódmym, lecz jednym kontynentem, zrobionym z plastiku? Na razie dotarł do Stambułu – i został głównym bohaterem tamtejszego, wypasionego 16. Biennale sztuki.
Poranki w Stambule są epickie; słońce przebija się przez grube warstwy smogu, który barwi światło na nierealne kolory. Nie trzeba nastawiać budzika, żeby obejrzeć to widowisko; na ulicach śródmiejskiej dzielnicy Beyoğlu korek zaczyna się przed świtem i będzie trwał do późnej nocy; pył zanieczyszczeń wibruje od hałasu klaksonów i silników.
Nic dziwnego, że biennale zaczyna się od pracy, która zrobiona jest właśnie ze smogu. Chorwacka artystka Dora Budor zamyka zanieczyszczenia w wielkich szklanych akwariach, efektownie je podświetla i każe tańczyć pyłom zawieszonym w rytm wibracji, które transmitowane są z okolicznych placów budów. Pięknie wyglądają te chemiczne, kolorowe mgły. Kurator biennale Nicolas Bourriaud zwraca uwagę, że przypominają zjawiskowe atmosfery z obrazów Williama Turnera. Ten angielski malarz do historii sztuki przeszedł jako prekursor impresjonizmu. W historii ekologii zapisuje się jako pierwszy artysta, który jeszcze w XIX w., kiedy epoka przemysłowa była młoda, malował smog. Bourriaud proponuje, aby zobaczyć w Turnerze ojca sztuki antropocenu, nowej ery geologicznej, której bohaterem – niekoniecznie pozytywnym – jest człowiek. W tym sensie uczestnicy biennale – artyści i artystki zaproszeni do namysłu, co człowiek zrobił ze światem – są dziećmi Turnera.
Ostatni raz byłem na tym stambulskim biennale w 2013 r. Wtedy wystawa odbywała się w cieniu protestów i zamieszek. Zaczęło się od obywatelskiej blokady wycinki drzew w parku Gezi, kawałku zieleni leżącym w sercu miasta, przy placu Taksim. Skończyło się na wielomiesięcznej konfrontacji Turcji liberalnej i świeckiej z coraz bardziej konserwatywną i autorytarną władzą prezydenta Erdoğana. W czasie tamtego biennale przez Taksim trudno było