Znów mamy lata 20., czyli Republika Weimarska w Krakowie Znów mamy lata 20., czyli Republika Weimarska w Krakowie
i
Wystawa „Nie tylko Bauhaus. Międzywojenna fotografia niemiecka i polskie tropy”, Międzynarodowe Centrum Kultury, Kraków
Doznania

Znów mamy lata 20., czyli Republika Weimarska w Krakowie

Stach Szabłowski
Czyta się 8 minut

Któż nie chciałby mieszkać w Republice Weimarskiej? Kto chciałby żyć w tym szalonym, skazanym na porażkę kraju? A może nie mamy wyboru i – chcemy czy nie chcemy – jesteśmy obywatelami podobnej republiki?

Takie oto pytania nurtowały mnie, kiedy oglądałem Nie tylko Bauhaus – wystawę fotografii w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie.

Jeżeli Nie tylko Bauhaus, to co jeszcze?

Na przykład takie zdjęcie: Leni Riefenstahl, ulubiona reżyserka Adolfa Hitlera, szusuje na nartach po alpejskim stoku ubrana (tylko i aż) w kostium kąpielowy!

Leni z tego zdjęcia nie ma jeszcze 30 lat, jest opalona na brąz, emanuje zdrowiem i siłą. W tej dziarskości jest coś przesadnego, coś narodowosocjalistycznego. A może to tylko sugestia, którą podsuwa wiedza o tym, jak to się wszystko skończy?

zdjęcie Leni Riefenstahl, wystawa „Nie tylko Bauhaus. Międzywojenna fotografia niemiecka i polskie tropy”, Międzynarodowe Centrum Kultury, Kraków

Zresztą kiedy powstaje zdjęcie, Riefenstahl wcale narodową socjalistką nie jest; to ekstancerka, początkująca reżyserka filmowa i – last but not least – zapalona narciarka.

Mamy rok 1931, a za kamerą stoi Martin Munkácsi, węgierski Żyd, obywatel kosmopolitycznego Berlina i gwiazda weimarskiej fotografii.

Rok po sesji w Alpach Leni trafi na wiec NSDAP i zostanie oczarowana jego atmosferą, a zwłaszcza charyzmą Adolfa Hitlera, któremu oferuje swoje usługi jako reżyserka.

W 1934 r. Hitler jest już u władzy. Ceni wyso

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Jaka piękna wojna?! Jaka piękna wojna?!
Przemyślenia

Jaka piękna wojna?!

Joanna Kinowska

Stulecie wybuchu wojny 1920 r. zaowocowało sporą liczbą uroczystości, upamiętnień, programów, wydań specjalnych, tablic, zmian nazw. Żebyśmy wiedzieli, pamiętali, oddali cześć. Zanim ruszyły oficjalne obchody, zastanawiałam się, dlaczego nigdy na ten temat nie zorganizowano żadnej wystawy fotograficznej. A potem, niestety nieskutecznie, próbowałam znaleźć w pamięci obraz tej wojny. Jakieś znane zdjęcie, jakąś ewentualną ikonę. I nic. Oczywiście wytłumaczyłam sobie tę lukę. O „cudzie nad Wisłą” przez cały PRL się nie mówiło, a po ’89 r. Katyń i zbrodnie stalinizmu oraz stan wojenny wyprzedziły go w przypominaniu się pamięci zbiorowej. Chociaż można było już teraz mówić i pisać o tym szerzej, otwarcie, można było wpisać w podręcznik, może nadać nazwę jakiejś ulicy. Ale pod względem wizualnym nie przypomniano niczego, co zapadłoby w pamięć. Wojna 1920 nie ma identyfikacji wizualnej, tej automatycznej, nie do pomylenia. A przecież są zdjęcia, setki wspaniałych fotografii – od oficjalnych po prywatne. Dzięki nim można byłoby zobaczyć tę wojnę na nowo: poznać ją, spojrzeć z perspektywy nie tylko historycznej, państwowej, ale też poczuć się niemal jak członek rodziny walczących żołnierzy.

Fotorelacje. Wojna 1920 to przygotowana w ekspresowym tempie wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie. Jej kuratorka Karolina Puchała-Rojek pokazuje nam zapomnianą wizualnie wojnę w sposób niezwykły. Wystawę podzielono inaczej, niż zwykle dzieli się archiwa. Nieważne są daty, miejsca bitew, nazwiska, tematy. Istotne jest, kto patrzy. Zaczynamy od relacji oficjalnych, tu nawet mniej ważne, kto wykonał fotografie, ale to, na czyje zamówienie powstały. Wręcz nieprawdopodobnym wydaje się nam dziś zakup od Warszawskiej Agencji Fotograficznej przez Muzeum Narodowe 77 zdjęć już w 1921 r. Ledwo skończyła się pierwsza wojna, potem bolszewicka, kraj podnosił się z gruzów po 123 latach niebytu, a tu nagle podjętą decyzję, by najnowsze losy pokazać w muzeum.

Czytaj dalej