Zabijanie wielorybów początkowo prowokowało sporo pytań natury etycznej. Bo przecież to gatunek bardziej zagrożony wyginięciem niż ptaki lub ssaki lądowe, bo przydawanie im cierpienia jest niehumanitarne i niezgodne z ideą ratowania naturalnego środowiska. Jednak szybko zrozumiałem, że żeby zbliżyć się do tych ludzi, trzeba odrzucić wszelkie uprzedzenia, a nawet własne przekonania, i spróbować zrozumieć czukocką kulturę – mówi Maciej Cuske, twórca dokumentu „Wieloryb Lorino”, który jest owocem podróży na Czukotkę, krainę na końcu świata. Premiera filmu odbędzie się w ramach 60. Krakowskiego Festiwalu Filmowego.
Mateusz Demski: Kilkanaście lat temu zjechałeś trasę wzdłuż słynnej moskiewskiej elektryczki, teraz przygnało cię na Czukotkę, a więc do ostatniej republiki byłego ZSRR i jednego z najbardziej niedostępnych oraz najtrudniejszych do życia miejsc na Ziemi w pobliżu Cieśniny Beringa. Ciebie wyraźnie ciągnie na Wschód.
Maciej Cuske: Nie wiem, z czego to się bierze, ale mnie zawsze fascynowała Rosja. W dodatku nie jej ekskluzywne opakowanie w postaci Moskwy czy Petersburga, tylko te rejony i miejsca, które wciąż pozostają niezbadane, nieodkryte. Cenię rosyjskie pogranicza, marginesy, rubieże pozwalające na ten wielki kraj spojrzeć z ubocza. Z nieoczywistej pozycji, z której czasem lepiej widać. Marzenie o takiej właśnie podróży udało mi się spełnić kilkukrotnie, ale jeśli tylko mam okazję, zapuszczam się w tę dziwną, tajemniczą krainę coraz dalej – szukam obszarów nieuczęszczanych, których nie rekomendują biura podróży. Akurat w przypadku Czukotki zaczęło się od kilku obrazów. Pewnego dnia, jakieś 10 lat temu, trafiłem na zdjęcia małej, prowincjonalnej osady na krańcu morza. Zobaczyłem na nich skrajne ubóstwo, ludzi żyjących poniżej minimum egzystencji – w drewnianych domkach pod śniegiem, w 30-stopniowym mrozie. Te sceny dręczyły mnie, nie dawały spokoju. Zastanawiałem się, co może skłonić człowieka, żeby tam zamieszkać. Co się robi w takim miejscu? Jak wygląda dzień z takiego życia? Największe jednak