Creatio ex nihilo Creatio ex nihilo

Creatio ex nihilo

Mateusz Czerwiński
Czyta się 3 minuty

Począwszy od 2000 roku, kiedy pierwowzór zadebiutował na komputerach klasy PC, choć zmieniały się technikalia, nie uległ metamorfozie cel zabawy, który jedni zdefiniują na poziomie wizualnym, inni zaś nie odnajdą go wcale. Pierwsza grupa dostrzeże bowiem zasadność rozgrywki w budowaniu domostw, określaniu ich kubatury tudzież rozwijaniu umiejętności i cech osobowych stworzonej postaci. Druga stwierdzi, że nie interakcje a system gry jest celem samym w sobie, gdyż odgórny nie został nigdy graczom narzucony. Innymi słowy, rozgrywka w serii nigdy nie ma końca, co wcale nie przeszkadza producentom wypuszczać na rynek kolejne jej odsłony.

Ta, o której przyszło wyrazić mi opinię, jest najnowszą i najbardziej dopracowaną graficznie, co nie oznacza, że idealną. Pamiętaj wszak, że piszę o jej niedawno wydanej konwersji na konsolę, a nie komputerowym pierwowzorze. I choć główne założenia rozgrywki przeniesiono w niezmienionej formie, niedociągnięcia skopiowano niejako przy okazji.

Ideą gry jest stworzenie postaci, której możesz przypisać dowolnie wybrane cechy osobowości zależne jedynie od Ciebie. Oprócz samego ich skomponowania, przyjdzie Ci również osadzić ją w zbudowanym wcześniej domostwie umieszczonym na mapie świata, składającej się z kilku parceli. Wiedzieć ponadto powinieneś, że stworzone Simy starzeją się, zakładają rodziny, płodzą dzieci, rozwijają swoje pasje i umiejętności, co z kolei wpływa na ich zachowanie podczas rozgrywki właściwej. Jedynym ograniczeniem będzie Twoja wyobraźnia.

W środowisku graczy tytuł mimowolnie kojarzony jest jednak z komputerem osobistym, zaś wersja konsolowa jest jak przyrodnie rodzeństwo. Jeśli dotychczas nie miałeś z nią do czynienia, nie będziesz w stanie odnaleźć się w sterowaniu joypadem, stanowiącym wyposażenie każdej konsoli. I choć rozgrywka jest płynna a większe zwolnienia animacji odnotujesz jedynie podczas przechodzenia pomiędzy trybami gry, obsługa kursora lub powrót do poprzedniego ekranu nie działa w sposób w pełni zadowalający. Detal? Owszem, ale wpływający na odbiór recenzowanej produkcji, której brak konkurencji na rynku jest w zasadzie najważniejszym wyznacznikiem sensowności jej nabycia. Gdybyś jednak posiadał alternatywę, lepszym wyborem może okazać się wersja dedykowana komputerom, tym bardziej, że tylko na nie wydany został dodatek “Psy i koty”, który zmienia nieco skostniały charakter serii.

Twórcy gry postawili bowiem na różnorodność – blisko sto ras psów i pięćdziesiąt odmian kotów, z czego każde zwierzę może mieć odgórnie określony temperament lub poziom posłuszeństwa, musisz przyznać, przemawia do wyobraźni. Całość interakcji dopełniają dopracowane animacje zwierzęcych zachowań. Gdyby do powyższego dodać klinikę weterynaryjną, którą można we wspomnianym dodatku otworzyć, rodzi się obraz gry dopracowanej i jakby pełniejszej względem konsolowego odpowiednika.

The Sims 4 nie jest wolna od błędów, które jednak przy grze o tak zdefiniowanej architekturze zwyczajnie się zdarzają. Jeśli nie miałeś nigdy okazji spróbować tak serwowanej pozycji, skuś się – a nuż przypadnie Ci do gustu. Jeśli już podobną się raczyłeś i nie spełniła ona Twoich oczekiwań, opisany dodatek niczego w tej kwestii nie zmieni. Nawet jeśli można w nim w pełni odwzorować kotkę Fionę oraz kota Czarusia.

Czytaj również:

i
Karyna Piwowarska
Promienne zdrowie

Dlaczego on ciągle się spóźnia?

Katarzyna Sroczyńska

Można na niego liczyć. Daje nawet pewne poczucie bezpieczeństwa. Cokolwiek by się działo, wiadomo, że będzie co najmniej kwadrans później, niż się umówiliście.

Nie wiedzieć czemu, chroniczne spóźnialstwo na tyle denerwuje psychologów, że ciągle na nowo badają jego przyczyny. Uwiedzeni przez Freuda i jego teorię dostrzegają w tej skłonności tendencje autodestrukcyjne. Alfie Kohn, badacz wewnętrznej motywacji, na stronach „Psychology Today” podrzuca takie m.in. powody spóźniania się: niewykluczone, że spóźnialscy lubią skupiać na sobie uwagę dzięki spektakularnym wejściom albo tak bardzo koncentrują się na swoich emocjach i potrzebach, że nie są w stanie troszczyć się o uczucia i stan zdrowia osób, które na nich czekają (zgrzytając zębami z wściekłości lub drżąc z niepokoju). A może tak zapamiętują się w tym, co robią, że zapominają o reszcie świata?

Czytaj dalej