Lokalny design – daleki i bliski Lokalny design – daleki i bliski

Lokalny design – daleki i bliski

Agata Nowotny
Czyta się 11 minut

Norwescy projektanci potrafią zmienić karmnik dla ptaków w manifest przyrodniczy, a wykorzystując ludowe wzory, pytają o miejsce tradycji we współczesnymi świecie. Polski design również potrafi zanurzyć się w lokalności. Oba dzieli jednak zasadnicza różnica – podkreślona na wystawie w Krakowie.

W 2015 r. Ole Petter Wullum zaprezentował krzesło, które od razu stało się hitem wśród wielbicieli skandynawskiego designu. Wzorowane na tradycyjnych krzesłach wytwarzanych w norweskim Budal zostało przeprojektowane tak, by było wygodniejsze i bardziej ergonomiczne. Z lokalnego wyrobu zmieniło się w popularny produkt, co jednak nie spodobało się stolarzom z Budal. Oburzeni działaniem projektanta stworzyli stronę internetową i hasło informujące o tym, że prawdziwe krzesła pochodzą z ich miasta. Na wystawie w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie można było oglądać oba siedziska. Jedno nosiło ślady używania, drugie było nowe. Kontrast wywołany przez ich zestawienie może być doskonałą ilustracją opowieści o znaczeniu lokalności we współczesnym designie.

To właśnie jej poświęcona była wystawa będąca wynikiem współpracy MCK, Museene i Sør-Trøndelag oraz Nordenfjeldske Kunstindustrie Museum. Znalazły się na niej pochodzące z Polski i Norwegii obiekty, produkty i dzieła sztuki zakorzenione w lokalności. Kuratorkom – Monice Rydygier i Solveig Lønmo – udało się uniknąć banalnych odniesień do historii czy tradycji. W zamian postawiły pytania o rolę lokalności w globalnym świecie produkcji. Ważnym punktem odniesienia była obserwacja Kjetil Fallan, opisana w katalogu wystawy, o alienacji współczesnych konsumentów. Produkty, którymi się otaczamy na co dzień, pozbawione są kontekstu, oddzielone od procesów produkcyjnych i źródeł wytwórstwa. Nie wiemy, kto je wyprodukował, gdzie powstały, a często nawet z czego są zrobione.

Uświadomienie sobie tego faktu przydało wielu eksponatom nowego znaczenia. Pledy Andreasa Engesvika, tkane według cyfrowo wygenerowanego wzoru na podstawie zestawienia kolorów ludowych strojów bunad, stały się nie tylko ładnym przedmiotem, ale prowokowały pytanie o możliwości twórczego przetwarzania tradycji. Uchwyty „Polish Walking” zaprojektowane przez Agatę Kulik-Pomorską i Pawła Pomorskiego (Malafor) to nie tylko przykład sprytnego designu, lecz także konkretna informacja o polskich realiach, w których zakup profesjonalnych kijków do nordic walking to nadal często duży wydatek. Karmnik dla ptaków „Pipp” – przykład designu minimalistycznego – stał się manifestem przyrodniczym: skonstruowany tak, by uniemożliwiać większym ptakom wyjadanie pożywienia, sprawia, że gatunki mniejsze mogą spokojnie z niego korzystać.

Oprócz eksponatów nieobcych polskim odbiorcom mogliśmy zobaczyć mniej znane przykłady norweskiego designu. Wszystkie razem układały się w ciekawą opowieść o wymiarach współczesnej lokalności. Nie sposób jednak przemilczeć rzucającej się w oczy symbolicznej różnicy – o ile większość przedmiotów z Polski to prototypy lub pojedyncze, autorskie egzemplarze, o tyle większość norweskich eksponatów stanowią produkty dostępne w sklepach. To pokazuje, jak daleko nam jeszcze do naszej własnej lokalności.

 

Po pokazie w Krakowie wystawa zostanie zaprezentowana w Nordenfjeldske Kunstindustrie Museum w dniach 6.04.2017– 4.06.2017.

Czytaj również:

Martwa gałązka i siła życia Martwa gałązka i siła życia
i
ilustracja: Ceija Stojka, 59; ©Marcus Meier
Doznania

Martwa gałązka i siła życia

Mateusz Demski

W Muzeum Miasta Łodzi możemy oglądać wystawę romskiej malarki i pisarki Ceiji Stojki. Jej twórczość jest jednym z najbardziej przejmujących świadectw Holokaustu. To pierwsza indywidualna wystawa artystki w Polsce.

Wspomnienie najwcześniejsze: ma pięć lat, jest ciepły marcowy poranek. Ojciec robi jej spódnicę z popsutego parasola. Na obrazach, na których odmalowała swoje dzieciństwo, często biorą górę chwile beztroski, a tych nie miała w sumie wiele.

Czytaj dalej