W dzisiejszych czasach człowiek, który chce być w formie, powinien biegać. Bieganie jest wszak dobre na wszystko: poprawę kondycji, sylwetki, problemy w pracy, osiągnięcie sukcesu. Dodatkowo jest także bardzo proste, bo zakładasz buty i… idziesz biegać. Wiosną parki zapełniają się kolorowo ubranymi biegaczami, a statusy znajomych w mediach społecznościowych informują o coraz to nowych wynikach: 10, 15, 20 km… Kto da więcej?
Czy jednak cały ten ruch faktycznie zapewni nam oczekiwane rezultaty?
Jogging jako masowa forma aktywności fizycznej stał się popularny w Stanach Zjednoczonych w latach 60. XX w. Do USA moda na bieganie dla zdrowia i utrzymania kondycji przywędrowała z Nowej Zelandii dzięki trenerowi lekkiej atletyki z Uniwersytetu w Oregonie, Billowi Bowermanowi. Jogging szybko stał się sportem postrzeganym jako remedium na siedzący tryb życia mieszkańców miast i przedmieść Ameryki. Wkrótce moda na powolne truchtanie po parkach i podmiejskich lasach ogarnęła cały świat. Dziś jest to najpopularniejszy i najczęściej uprawiany sport na świecie.
Głównym powodem, dla którego zaczynamy biegać, jest chęć schudnięcia – to właśnie jogging ma być najskuteczniejszą bronią przeciw tłuszczykowi odkładającemu się na naszym brzuchu, boczkach czy udach. Prawdopodobnie to mit wynikający z utożsamiania biegania z treningiem typu cardio.
Cardio to ćwiczenia, które pobudzają serce do większej pracy, wzmacniają je, dotleniają i poprawiają procesy metaboliczne, a ponieważ w trakcie wysiłku organizm czerpie energię z zapasów tłuszczu, taka aktywność jest wskazana dla pragnących zgubić kilogramy. Aby uruchomić procesy, które wezmą się za nasz tłuszcz, trzeba jednak porządnie się napracować i bieganie, niestety, nie będzie tu najlepszym rozwiązaniem. Możemy wręcz zrobić sobie krzywdę.
Choć jogging zwykle uprawia się w wolnym tempie, to jednak biegając po kilkadziesiąt minut, obciążamy nasze stawy kolanowe do granic możliwości, wykonując tysiące kroków, z których każdy naraża nas na kontuzję. Bieganie nie jest dla człowieka tak naturalne, jak chodzenie, przez co cierpią nie tylko kolana, lecz także biodra oraz… ramiona. Początkujący biegacze zwykle nie wiedzą, w jaki sposób poprawnie się poruszać i swoje pierwsze kilometry często przypłacają bólem pleców i szyi. Brytyjskie badania dowiodły, że prawie 60% biegaczy przynajmniej raz w roku musi pauzować w wyniku urazów. Nie pilnując odpowiedniego tempa, tętna i czasu ćwiczeń, nie osiągniemy także odpowiedniego efektu, jeśli chodzi o spalanie, ewentualnie szybko stracimy posiadane mięśnie, nie pozbywając się tłuszczu. Jakie w takim razie jest lepsze rozwiązanie?
Według Lee Boyce’a, kanadyjskiego guru fitnessu, dużo lepiej podkręcić swój metabolizm i zwiększyć spalanie tłuszczów, rezygnując z przebiegania długich dystansów w wolnym tempie. „Jeśli chcesz biegać, to biegnij sprintem! I to najlepiej do siłowni, gdzie będziesz mógł poćwiczyć z obciążeniami!” – twierdzi Boyce, proponując tym, którzy chcą zrzucić kilogramy i poprawić kondycję, złożone ćwiczenia wydolnościowe: przysiady, pompki, podciągnięcia. Dla fanów cardio najlepszym rozwiązaniem mogą być serie z obciążeniami, które postawią prawdziwe wyzwanie przed naszymi mięśniami, dzięki czemu można spalić więcej kalorii, zwiększyć zużycie tłuszczu i usprawnić metabolizm.
W 2008 r. przeprowadzono badania opublikowane na łamach „Medicine & Science in Sports & Exercise”: 27 kobiet mających problem z wagą podzielono na trzy grupy. Pierwsza miała za zadanie biegać z niską intensywnością przez pięć dni w tygodniu, druga grupa trenowała tylko przez trzy dni w tygodniu, przeplatając intensywne sprinty ćwiczeniami na siłowni. Trzecia grupa badanych nie musiała robić nic. Po czterech miesiącach eksperymentu wyniki były jednoznaczne: sprinterki i ćwiczące na siłowni straciły znaczne ilości tkanki tłuszczowej z brzucha i ud, a zyskały masę mięśniową i ogólną wydolność, podczas gdy grupa joggerek poprawiła swoją ogólną sprawność, ale poziom tłuszczu w ich organizmach nie uległ zmianie większej niż u należących do trzeciej grupy, która nie musiała w ogóle ćwiczyć.
Jeśli więc celem aktywności fizycznej ma być poprawa kondycji i zgubienie kilku kilogramów, warto zrezygnować z ambicji pokonania 10 km w godzinę i „zajechania się na śmierć”. Jeśli nie chcemy zrobić sobie i swoim stawom krzywdy, postawmy na krótszy trening, w którym sprint połączony z ćwiczeniami siłowymi da dużo lepszy efekt i pozwoli na spalenie większej ilości tłuszczu, poprawę krążenia, zwiększenie mobilności, równowagi i elastyczności aż do podeszłego wieku.
Czy to nie dlatego właśnie chcemy ćwiczyć?