Bohater numeru – Joga Bohater numeru – Joga
i
zdjęcie: David Hofmann/Unsplash
Promienne zdrowie

Bohater numeru – Joga

Wszystko Będzie Dobrze
Czyta się 5 minut

Jogowe nazwy

Współtwórca kreskówek Hanna-Barbera, William Hanna, był zapalonym joginem, chciał więc jedną ze swoich postaci nazwać na cześć tej hinduskiej metody pracy z ciałem. Jednak drugi z twórców, Joseph Barbera, prywatnie przeciwnik jogi i zwolennik szwajcarskich ćwiczeń siłowych, bardzo przeciw temu pomysłowi protestował. Hanna proponował kolejno: Yoginstonów, Toma i Yogę, Psa Yogleberry’ego i Yogi-Doo, a nieustępliwy Barbera te propozycje odrzucał. Uparty rysownik zgodził się dopiero na propozycję, by na cześć jogi nazwać pewnego misia. Tak narodził się Miś Yogi.

Znane hiphopowe zawołanie „yo!” to w istocie skrócona forma okrzyku „yoga!”. Pierwszy okrzyk ten wprowadził do hip-hopu w latach 70. Doug „MC Rubber” Hutches, pionier hip-hopu z Harlemu i zapalony jogin.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Staropolski grzecznościowy zwrot szlachecki „asan” powstał od słowa „asana” (oznaczającego pozycję jogi). Polska szlachta wiedziała o jodze dzięki relacjom znanego podróżnika i awanturnika Jana „Smoka” Wielowieyskiego, słowo „asan” oznaczało więc pierwotnie kogoś rozciągniętego, a zatem sprawnego fizycznie (co dla wojowniczych Sarmatów było wielkim komplementem).

Na wielu słowiańskich wsiach to, czy gospodarstwo jest prowadzone należycie, poznaje się po czystości piwnicy. Znany jest nawet zwyczaj, że przed ślubem matka kawalera schodzi do piwnicy w domu przyszłej synowej i bierze głęboki oddech. Jeśli się nie krztusi od stęchlizny, mówi tradycyjne „ta jama jest uprana” albo w skrócie „pranajama”. Czyżby stąd wzięła się nazwa ćwiczeń oddechowych w jodze? Nie.

Słynny XVIII-wieczny hinduski jogin Ramahatra nalał sobie kiedyś czarkę mleka i poszedł ćwiczyć jogę. Tak się zapamiętał, że ćwiczył całymi godzinami. Jakież było zdziwienie Ramahatry, gdy po zakończonej sesji odkrył, że pozostawione w czarce mleko zmieniło smak, stając się przyjemnie kwaskowate. Upamiętniając praktykę, która doprowadziła do powstania napoju, nazwano go wpierw „jogowym mlekiem”, a potem, w skrócie, jogurtem.

Do dziś w pewnych rejonach Polski zamiast „jagody” mówi się „jogody”. Nazwa ta wzięła się z rozpoznania faktu, że aby zebrać dużo jagód (jogód) – ros­nących zwykle nisko przy ziemi – trzeba bardzo długo wytrzymać zgiętym wpół, w czym codzienna praktyka jogi bardzo pomaga.

 

 

Pozycje jogi

Jedna z najbardziej znanych asan (pozycji jogi) to „pozycja dziecka”. Znana joginka ze Szwecji Pernilla Ekberg wykonywała tę pozycję tak często, że naprawdę zamieniła się w dziecko. Nadgorliwą joginkę przyjęto do przedszkola w Uppsali.

*

Jedna z najbardziej znanych asan (pozycji jogi) to „pozycja kija”. Węgierski jogin Janos Gesseth wykonywał tę pozycję tak często, że naprawdę zamienił się w kij. Jako kij Gesseth przes­tał chodzić do pracy i całymi dniami leżał na podłodze. Szalonego jogina hospitalizowano.

*

Jedna z najbardziej znanych asan (pozycji jogi) to „pozycja trójkąta”. Członkinie koła gospodyń wiejskich z Kamieńca na Mazowszu tak często wykonywały w ramach zajęć jogi tę asanę, że ich koło zamieniło się w trójkąt. Niestety, jako trójkąt nie mogły już działać w kole i musiały się rozstać.

*

Jedna z najbardziej znanych asan (pozycji jogi) to wykonywana często na koniec sesji relaksacyjna „pozycja trupa”. Słynny hinduski mistrz jogi Svi Mahivatha wykonywał tę asanę z takim zapamiętaniem, że naprawdę umarł. Pechowego jogina pochowano w Delhi.

*

Jedna z najbardziej znanych asan (pozycji jogi) to „pies z głową w dół”. Amerykański mistrz jogi z lat 60. James Ketner wykonywał tę asanę tak często, że – ku przerażeniu rodziny – naprawdę zamienił się w psa. Kontrowersyjnego jogina aresztowano, gdy zaatakował i pogryzł listonosza Keitha Goretzkę.

 

Gry i zabawy z oddechem

Oddechy do dechy

Wszyscy znamy popisy karateków/czek i siłaczy/ek przełamujących deski uderzeniem dłoni lub stopy. W tej grze zadanie polega na zrobieniu tego oddechem. Jako że jest to niemożliwe, polecamy przejść od razu do kolejnych gier.

Bezdech

Zadaniem graczy jest zbudowanie drewnianego domu bez użycia desek. Kto zrobi to najszybciej – wygrywa. Zadanie jest niemożliwe do wykonania, więc przejdźmy do kolejnej gry.

The Who na bezdechu

Zadaniem graczy jest odśpiewanie pełnej wersji przeboju grupy The Who „My Generation” na pełnym bezdechu. Jest to niemożliwe, przejdźmy więc do kolejnej gry.

Oddechy do dechy 2

Rozszerzona wersja zabawy z The Who – tym razem gracze mają przeczytać „od dechy do dechy” siedmiotomowy cykl Marcela Prousta „W poszukiwaniu straconego czasu”, oddychając przy tym tylko siedem razy (jeden oddech na jeden tom). To absolutnie niewykonalne, przejdźmy zatem do kolejnej gry.

Oddech i dycha

Potrzebny jest banknot 10-złotowy i dmuchawa do liści. Stawiamy dmuchawę ­na podłodze, a banknot umieszczamy między sobą a dmuchawą. Włączamy nawiew i staramy się oddechem przesunąć banknot w stronę powietrza pędzącego 270 km/h. Nie mamy najmniejszych szans, więc przejdźmy do kolejnej gry.

Od ducha do dechy

Potrzebny do zabawy jest sprężysty duch i kawałek deski. W założeniu powinniśmy wskoczyć na ducha, po czym wykorzystując jego sprężystość, odbić się i polecieć z impetem w deskę. Im mocniej w nią wpadniemy, tym więcej uzyskujemy punktów. Ale jako że duchów nie ma, tym bardziej „duchów sprężystych”, to sama zabawa jest niemożliwa, z czystym sumieniem przejdźmy więc do kolejnej gry.

Oddech jak bebech

Zaopatrujemy się w dużą ilość podrobów – wątróbek, jelitek, serc, nereczek, żołądków etc. Grający mają zjeść je w tajemnicy, a potem nawzajem odgadnąć po samym oddechu, co kto zjadł. Wiadomo, że na sam widok takiej ilości podrobów każdego zemdli, lepiej więc porzucić ten poroniony pomysł i przejść do kolejnej gry.

Oddaj oddech

Każdy z graczy wybiera sobie jeden średniej wielkości kamień. Następnie gracze oddają swoje oddechy kamieniom, dzięki czemu te nieożywione twory też zaczynają oddychać. Jest to wybitnie niemożliwe, przejdźmy więc do kolejnej gry.

Berek

Jeden z graczy – „berek” – goni resztę. Gdy uda mu się kogoś dotknąć, ta osoba zostaje „berkiem”. Goniąc i uciekając, pamiętaj o oddechu!

 

Rymowane wymówki przed pójściem na jogę

Chciałbym się cieszyć jogą ashtangą, ale zatrułem się rybą pangą.

*

Kupiłem nawet matę, lecz wylałem herbatę.

*

Chciałbym zostać joginem, ale gra dziś Eminem.

*

Zrobiłbym wojownika, ale mi w plecach coś strzyka.

*

Porozciągałbym stawy, ale mam ważne sprawy.

*

Nabrałbym sprężystości, ale dzisiaj mam gości.

*

Uspokoiłbym ciało, lecz dziś będzie padało.

*

Chciałbym ćwiczyć asany, ale jestem pijany.

*

Zrobiłbym chętnie świecę, lecz dziś do Rzymu lecę.

*

Stanęłabym na głowie, ale co mama powie?

*

Chciałbym szpagaty i sznurki, lecz są obchody Barbórki.

*

Zrobiłbym pozycję dziecka, lecz muszę wracać do dziecka.

*

Super to wizja – kundalini, lecz zjadłem stos orzeszków pinii.

*

Nawet mnie kusi relaksacja, lecz drzwi zastawia wielka akacja.

*

Chciałbym na jogi treningi, ale mam w domu flamingi.

*

Chciałbym na jogę, ale nie mogę.

Czytaj również:

Pierwszy jogin Ameryki Pierwszy jogin Ameryki
i
Jogananda podczas praktyki z uczniami w Encinitas Hermitage, lata 50., Kalifornia. Zdjęcie: Wikimedia Commons (domena publiczna)
Złap oddech

Pierwszy jogin Ameryki

Paulina Wilk

Dzisiaj jogę można praktykować niemal na całym świecie. Ale 100 lat temu myśl o zestrajaniu ciała z energią kosmosu była dla ludzi Zachodu pionierska. Opowieść o pierwszym swamim, który rozkochał Amerykę w jodze.

„City of Sparta” był pierwszym statkiem, jaki po pierwszej wojnie światowej przepłynął z Bombaju do Bostonu. Wyruszył latem 1920 r., na pokładzie wiózł jutę, herbatę i 61 pasażerów. Brytyjskich studentów, misjonarzy, biznes­menów, turystów, dwoje Ormian uratowanych z rzezi w Turcji oraz jedenaścioro Hindusów. Był wśród nich długowłosy mężczyzna w tradycyjnym stroju koloru ochry, którego nazwisko – Mukunda Lal Ghosh – zapisano w rejestrze pasażerów wraz z nieprawidłową datą urodzenia. Miał wówczas 27, a nie – jak wklepał na maszynie urzędnik – 25 lat. W rubryce zawód widniało oryginalne określenie – „bramin zarządzający” (choć pochodził z kszatrijów, kasty rycerskiej), a obok dopisek ręczny: „profesor”. Dodano również kategorię „anglojęzyczny poddany królowej brytyjskiej”. Narodowość „Bengalczyk” została wykreś­lona i poprawiona na „Wsch. Hindus”. W dodatkowych informacjach zapisano: „Nie liberalny, chyba że w kwestiach religii”.

Czytaj dalej