Dusza z ciała uleciała Dusza z ciała uleciała
i
zdjęcie: Mathias Reding/Unsplash
Pogoda ducha

Dusza z ciała uleciała

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 15 minut

Euforia, wyjście poza ciało, wizje zbyt cudowne, by je opisać. To jednak tylko część prawdy o doświadczeniach bliskich śmierci. Okazuje się, że nie zawsze pojawia się w nich tunel i nie za każdym razem na jego końcu jest światło.

Zanim książka Życie po życiu Raymonda Moody’ego zrobiła światową karierę, istniały znacznie mniej znane prace opisujące doświadczenie blis­kie śmierci (NDE – near-death experience). Za prekur­sora tej tematyki można uznać żyjącego na przełomie XIX i XX w. szwajcarskiego profesora geologii i alpinistę Alberta Heima. Choć nie miał on wykształcenia w zakresie psychologii, był człowiekiem o wszechstronnych zainteresowaniach – badał m.in. terapeutyczne zastosowanie hipnozy i hodował szwajcarskie psy pasterskie.

Do rozwoju jego niezwykłych pasji przyczynił się niebezpieczny wypadek, któremu uległ w górach. Gdy opisywał go znajomym, którym również zdarzyło się osunąć w przepaść, okazało się, że doświadczali podobnych zagadkowych, „paranormalnych” stanów. Heim zaczął dokumentować tego typu opowieści innych alpinistów, a także weteranów wojennych, murarzy, robotników i rybaków. Słowem: przedstawicieli profesji, w których dochodzi do poważnych wypadków. Niezależnie od charakteru wydarzenia relacje były bardzo do siebie zbliżone – rozmówcy odczuwali spowolnienie czasu przy jednoczesnym przyśpieszeniu pracy umysłu. Ci, którym się to przydarzyło, potrafili wspominać najważniejsze momenty swojego życia, nawet te trudne i bolesne, a zarazem bły­skawicznie wykonywali czynności ratujące życie oraz minimalizujące uszkodzenia. Opisy tych przeżyć zajmowały niekiedy kilka stron, podczas gdy samo zdarzenie trwało najwyżej parę sekund. Niektórzy słyszeli niebiańską muzykę, doświadczali niezwykłych wrażeń estetycznych i towarzyszyło im poczucie religijnej wzniosłości. Pewien badany przez Heima student, który ocalał z katastrofy kolejowej, choć był cały zakrwawiony, nie odczuwał bólu, a w uszach brzmiały mu słowa: „Bóg jest wszechmocny”.

Ludzie, którym przytrafiły się podobne historie, twierdzili, że definitywnie zmieniły one ich życie. Heim na podstawie badań doszedł do dość zaskakującego wniosku: śmierć w wyniku nagłego wypadku jest pozytywnym i miłym doświadczeniem.

Wielka harmonia

Artykuł Heima, opublikowany w 1892 r., zainteresował psychologów

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Najgorszy dzień od początku świata Najgorszy dzień od początku świata
i
Kompleks mgławic Rho Ophiuchi to najbliższy Ziemi obszar gwiazdotwórczy. Ten gwiezdny żłobek zawiera około 50 młodych gwiazd o masie podobnej do Słońca; zdjęcie: NASA, ESA, CSA, PDRs4All ERS Team, S. Fuenmayor
Wiedza i niewiedza

Najgorszy dzień od początku świata

Elizabeth Kolbert

W historii naszej planety już kilka razy ginęła większość gatunków. Te okresy nazywamy wielkimi wymieraniami – sami właśnie uczestniczymy w kolejnym. Oto jak wyglądało odkrycie przez geologów przebiegu tego, które uchodzi za najbardziej dramatyczne i zmiotło z powierzchni Ziemi m.in. dinozaury.

Położone jakieś 160 kilometrów na północ od Rzymu, rozciągające się na wzgórzach miasto Gubbio można nazwać municypalną skamieniałością. Ulice są tak wąskie, że na wielu z nich nawet najmniejszy fiat nie zdoła manewrować, a piazzas z szarego kamienia wyglądają jak za czasów Dantego (nawiasem mówiąc, to wpływowy gubbiańczyk piastujący urząd burmistrza Florencji stał za wygnaniem poety w 1302 roku). Jeśli odwiedza się Gubbio zimą, tak jak ja, nie zobaczy się tu turys­tów, hotele są pozamykane na cztery spusty, a piękny pałac wydaje się opuszczony. Wszystko sprawia wrażenie, jakby na miasto ktoś rzucił zaklęcie. Pozostaje czekać, aż obudzi się ono ze snu.

Czytaj dalej