Wyobraźmy sobie taką sytuację: w Londynie, na moście ponad torami podmiejskiej kolejki, stoi Polak, mężczyzna w wieku średnim. Nazwijmy go Zbigniew. Zbigniew jest w Londynie na urlopie i stoi na moście, podziwiając widoki. Obok niego na moście przystaje tubylec i też patrzy na panoramę Londynu. Nagle Zbigniew dostrzega rozpędzony pociąg, który za chwilę wpadnie w grupkę pięciu studentów przechodzących przez tory. Jeśli Zbigniew nic nie zrobi, pociąg zabije pięciu młodych. Jeśli natomiast rzuci się do akcji i zepchnie z mostu pod koła pociągu mężczyznę, kolejka zatrzyma się i piątka zostanie uratowana — jedna ofiara zamiast pięciu. Co powinien zrobić Zbigniew?
Okazuje się, drogi czytelniku, że twoja odpowiedź może zależeć od tego, czy język polski — w którym przedstawiony został dylemat Zbigniewa — jest twoim językiem ojczystym, tym w którym poruszasz się najsprawniej. Jeśli tak, istnieje większe prawdopodobieństwo, że jesteś przeciw spychaniu człowieka, niż gdyby wybór został opisany na przykład po angielsku czy niemiecku (zakładając, że znasz któryś z tych języków w stopniu w miarę dobrym). Nagromadziło się już sporo badań naukowych dowodzących, iż nasze wybory moralne zależą od tego, czy podejmujemy je w języku rodzimym, czy też w obcym. Klasycznym właśnie przykładem takiego wyboru jest zobrazowany powyżej „dylemat mostka” (ang. the footbridge dilemma), kiedy to zepchnięcie na tory jednej osoby ratuje pięć. Naukowcy dowiedli, że rozważając