Gad zapił bezę – 1/2020 Gad zapił bezę – 1/2020
i
ilustracja: Natka Bimer
Dobra strawa, Rozmaitości

Gad zapił bezę – 1/2020

Pegaz zdębiał, a "Przekrój" zbaraniał
Czyta się 2 minuty

Skoro mamy zimę, nie może zabraknąć wątków związanych ze śniegiem i Bożym Narodzeniem – tym razem na satyryczny celownik biorę nieudane prezenty gwiazdkowe i świąteczne przejedzenie. Ale żeby nie było za wesoło, dorzucam też coś o smogu. Czytajcie, może jakoś przetrwamy tę zimę!

Kuliryk

Tak proponuję nazwać gatunek poezji konkretnej zainspirowany kształtem kuli śniegowej. Lub raczej – procesem jej powstawania. Słowa toczą się, tworząc coraz większą kulę. Przykładem tego typu utworu jest wiersz Briana Bilstona Snowball (Kula śniegowa). Ten brytyjski mistrz niszowego humoru gości na łamach Gada już po raz drugi, a autor niniejszych słów już po raz drugi ma przyjemność go tłumaczyć. Wiersz należy oczywiście czytać od środka.

Smogubek

Problem smogu znają mieszkańcy zarówno dużych, jak i małych miast. Powietrze nabiera szarej barwy, rozcieńczają się kształty i kolory, a świat powoli znika, zasnuwając się przyprawiającą o obłęd mgłą. Śpieszący do galerii handlowej św. Mikołaj zaczyna się krztusić, a czerwone ozdoby w witrynach sklepowych przybierają barwę asfaltu. A jeśli smog atakuje w wierszu? Tę kwestię rozstrzyga smogubek.

Zacząłem pisać ten wierszyk wczoraj,
gdy świat był jeszcze cały w kolorach,
a wszystko miało ostre kontury,
lecz oto dzisiaj przyszedł smog, który
sprawia, że każdy kształt się zaciera,
słowa znikają, niech to cholera.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Daniel Mróz – rysunek z archiwum, nr 2167–2168/1986 r.
Daniel Mróz – rysunek z archiwum, nr 2167–2168/1986 r.

Prezenton

Świąteczne spotkanie z rodziną lub znajomymi. W kącie choinka rozświetlona lampkami i migocącymi ozdobami. Przy stole mniej lub bardziej zaawansowana konsumpcja połączona ze small talkiem lub rozmowami o polityce. I w końcu główny punkt programu – rozdawanie prezentów. O tym, że prezenty nie zawsze są trafione, wiemy wszyscy. Czas ubrać więc ten fakt w słowa, a posłuży temu powołany specjalnie na tę okazję gatunek.

Dostałem od Zdziśka notes. –
Promocja w Biedrze, dwa złote.

Dostałam słownik od brata. –
To już odbieram jak atak.

Dostałem kapcie od szefa. –
I liścik: „Z uznaniem, Stefan”.

Dostałam szalik od stryja. –
W śnieżki. I swędzi w nim szyja.

Dostałem od ojca rapier. –
Szepnąłem tylko: „O ja pier…”.

Dostałam szminkę od Marka. –
I kartkę: „Kocham…”. Cóż, narka…

Rodeik

Po świątecznym przejedzeniu pora na dietę i zdrowy tryb życia. Czas wziąć się za siebie, wyciągnąć z szafy trampki, odnowić karnet na siłownię. Cóż, kiedy powrót do formy jakoś się nie udaje… O obliczach sportowej prokrastynacji opowiada rodeik. Nazwa gatunku nawiązuje do treści jednego z wierszyków.

Poszedłbym dziś na rodeo,
ale mnie trochę rozdeo.

Poszedłbym dzisiaj na basen,
lecz znowu mnie wzięło na sen.

Wyszedłbym dziś na boisko,
lecz nie mam siły, bo i skąd?

Pobiegłbym dzisiaj w triatlonie,
ale czy chcę? Co to, to nie.

Poszedłbym dziś pograć w rugby.
„Co, nie chce ci się?” „Tak jukby”.

Wyszedłbym dzisiaj na rower,
lecz ciało mówi mi: „over”.

Daniel Mróz – rysunek z archiwum, nr 462/1954 r.
Daniel Mróz – rysunek z archiwum, nr 462/1954 r.

Czytaj również:

W nocy z soboty na niedzielę W nocy z soboty na niedzielę
i
ilustracja: Marek Raczkowski
Opowieści

W nocy z soboty na niedzielę

Olga Tokarczuk

Zastanawialiście się kiedyś, jak Bóg stworzył narkotyki? I czy miał do tego prawo? Sprawę wyjaśnia Olga Tokarczuk, która napisała na ten temat opowiadanie. 

Bóg stworzył narkotyki aneksem, kilka minut po północy, w sobotnią noc, czyli właś­ciwie w niedzielę, kiedy nie wolno mu już było pracować, a dzieło stworzenia dobiegło końca. Można więc powiedzieć, że stworzył narkotyki nielegalnie.

Czytaj dalej