Greckie ciało mieć by się chciało Greckie ciało mieć by się chciało
i
fragment obrazu "Orestes", Alexandre Cabanel, 1846 r. / The Athenaeum
Promienne zdrowie

Greckie ciało mieć by się chciało

Wojtek Antonów
Czyta się 1 minutę

Chcecie ćwiczyć, ale nie w drogiej siłowni? Ćwicząc, radzicie sobie bez drogich przyrządów? To znaczy, że naśladujecie szlachetne i mądre wzorce starożytnych Greków.

Według Hellenów, żeby stać się kallos – pięknym i sthenos – silnym, wystarczyło sześć prostych ćwiczeń. Stworzona przez nich kalistenika to jeden z pierwszych udokumentowanych systemów treningowych, dzięki któremu umięśnione i wyrzeźbione sylwetki antycznych sportowców do dziś są wzorem tego, jak powinien wyglądać prawdziwy atleta.

Szybciej, wyżej, z charakterem

W dzisiejszych czasach sprawność fizyczna budowana na siłowniach, basenach czy elektrycznych bieżniach przeważnie ma na celu poprawienie jakości życia, zdrowia lub osiągnięcie jak najlepszych wyników w sporcie. Dla starożytnych była to kwestia życia lub śmierci – kto był  silny i szybki, ten lepiej walczył na wojnie i wygrywał. Dopiero z czasem wśród żołnierzy wytworzyła się też pokojowa rywalizacja. I choć początków sportu w postaci, która przypomina ten dzisiejszy, można także szukać na Dalekim Wschodzie czy w Indiach, to jednak jako kolebka kultury fizycznej na ogół wymieniana jest antyczna Grecja.

W Helladzie sport i sprawność obywateli stawiano na równi z pozostałymi elementami wykształcenia. W położonych w centralnych miejscach miast gimnazjonach obok wykładów z filozofii czy sztuki odbywały się obowiązkowe zajęcia sportowe dla chłopców. Rywalizację i zdobywanie tężyzny fizycznej uznawano za najlepsze narzędzie do kształtowania charakterów przyszłych obrońców państwa, a zawody sportowe były świetną okazją do oddania czci greckim bogom.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Najsłynniejsze były oczywiście igrzys­ka olimpijskie poświęcone panującemu na Olimpie Zeusowi. Podczas rozgrywanej co cztery lata imprezy zawodnicy konkurowali w biegach na krótkim, średnim i długim dystansie, konkurencjach lekkoatletycznych (skok w dal, rzut dyskiem i oszczepem), a także walkach (zapasy, boks i wyjątkowo krwawy pankration). Czas ten był w Grecji świętem łączącym często zwaśnione miasta-państwa, podczas igrzysk przerywano wszelkie walki.

Dzięki wielkiej popularności imprez sportowych i ich znaczeniu politycznemu zwycięzcy poszczególnych konkurencji mogli liczyć nie tylko na symboliczne wieńce, lecz także na rozmaite przywileje i nagrody materialne, np. drogocenne amfory z oliwą. W ten sposób w antycznej Grecji powstały podstawy sportu zawodowego, gdzie zawodnicy nie zajmowali się niczym innym niż przygotowaniem do startów.

Spartański wycisk

Do udziału w igrzyskach dopuszczeni byli mężczyźni, obywatele miast wchodzących w skład wolnej Grecji. Wśród nich wyraźnie wyróżniali się sportowcy reprezentujący Spartę – ich wyniki, kondycja i budowa ciała potwierdzały doniesienia o morderczych treningach, którym młodzi Spartanie byli poddawani od najmłodszych lat. O skuteczności spartańskiego systemu wychowania fizycznego, w którym gimnastyka i długie marsze w pełnym uzbrojeniu stały się codziennym obowiązkiem, świadczy fakt, że ponad połowa spośród znanych nam dziś triumfatorów starożytnych igrzysk olimpijskich pochodziła właśnie ze Sparty.

To w kontekście Spartan pojawia się pierwsza udokumentowana wzmianka o kalistenice. We fragmencie kroniki Herodota dotyczącym wydarzeń z 480 r. p.n.e. autor wspomina o perskich szpiegach donoszących, że przed bitwą pod Termopilami „wojowie Sparty zajęci są kalistenicznymi ćwiczeniami ciała”. Dla Spartan nie było nic ważniejszego od tego, żeby być jak najlepszymi wojownikami. Gdy nie walczyli – ćwiczyli, a ich imponująca muskulatura błyszczała od potu i wtartej w nią oliwy. W tamtejszych gimnazjonach, które bardziej przypominały obozy wojskowe, stosowano sześć uniwersalnych ćwiczeń działających na wszystkie partie mięśni: przysiady i marsze, żeby wzmocnić nogi, pompki i podciągnięcia, żeby wzmocnić ręce, oraz wznosy nóg zmuszające do pracy mięśnie brzucha. Uzupełnieniem treningu były zajęcia z bronią.

Choć – jak pokazała historia – sama sprawność fizyczna nie pomogła 300 dzielnym Spartanom w starciu z wielotysięczną armią króla Kserksesa, to ich sprawność bojowa i sukcesy sportowe sprawiły, że  kalistenika rozprzestrzeniła się w całej strefie greckich wpływów.

Zdrowe ciało, zdrowy duch

Tradycje greckich sportowców w późniejszych czasach przejęli rzymscy gladiatorzy, a o ich kalistenicznych treningach pisał w swoich kronikach Liwiusz. Wraz z ekspansją Rzymu kultura fizyczna wśród obywateli zaczęła jednak mieć  coraz mniejsze znaczenie, kult ciała zaś nie odgrywał tak ważnej roli jak w starożytnej Grecji. Z czasem zainteresowanie sportem spadło prawie do zera i kalistenika przestała być  praktykowana. Przez długie wieki z gimnastyką i ćwiczeniami kojarzeni byli przeważnie cyrkowi siłacze.

Dopiero na początku XIX w. zaczęła powracać świadomość, że to dzięki uprawianiu ćwiczeń fizycznych można mieć zdrowsze i dłuższe życie. Rozwój i upowszechnienie edukacji były okazją do powstawania różnego rodzaju systemów treningowych nawiązujących do klasycznej kalisteniki. Twórcą popularnej w Europie „gimnastyki niemieckiej” był  pruski wojskowy Friedrich Ludwig Jahn, który stworzył obowiązkowy program wdrażania kultury fizycznej wśród uczniów i żołnierzy. Rozszerzył on jednak podstawowe ćwiczenia o takie, które wymagały specjalnych przyrządów: drążków, poręczy równoległych czy równoważni – wiele z tych urządzeń sam wymyślił. W rezultacie jego wysiłków powstała całkiem nowa dyscyplina: gimnastyka sportowa.

O kalistenice w XIX w. pisała też edukatorka i działaczka na rzecz równouprawnienia płci Catharine Beecher, która w swoich pracach propagowała uprawianie ćwiczeń kalistenicznych przez kobiety, zachęcając je do codziennej gimnastyki w rytm muzyki. System, który stworzyła, po dziś dzień ma się świetnie w Australii, gdzie kalisteniką nazywane są występy dziewczęcych zespołów gimnastycznych. Ocenia się poziom trudności ćwiczeń, koordynację, ale też choreografię i dobór muzyki.

W 1865 r. Amerykanin George Barker Windship opatentował żelazne hantle przeznaczone do ćwiczeń. Windship był pionierem kulturystyki i wielkim propagatorem treningów z ciężarami. Aby dokładnie poznać ludzką anatomię i lepiej ćwiczyć, zapisał się na studia medyczne, które ukończył z wyróżnieniem. Stworzył jedną z pierwszych na świecie siłowni: w opuszczonym magazynie umieścił wymyślone przez siebie konstrukcje pozwalające na ćwiczenie wyizolowanych partii mięśni. Był również twórcą pierwszej maszyny, w której można było zmieniać obciążenie, tak jak w dzisiejszych siłowniach. Naprzeciwko magazynu znajdował się  gabinet lekarski, w którym przyjmował pacjentów. Zwykle mówił im, że gdyby spędzali dwa razy więcej czasu na ćwiczeniach w jego magazynie, to spędzaliby go cztery razy mniej w gabinecie.

Od żelaznych hantli Windshipa rozpoczęła się  popularność kulturystyki, a kalistenika znów odeszła w zapomnienie, choć niektóre z jej elementów przejęły powstające od połowy XX w. najrozmaitsze formy fitnessu.

Wielka szóstka za kratami

Podczas gdy jeszcze całkiem niedawno wydawało się, że formę i muskulaturę można uzyskać tylko dzięki przerzucaniu ton żelastwa na siłowni, powrót kalisteniki nadszedł z najmniej spodziewanego miejsca: kalifornijskiego więzienia o zaostrzonym rygorze. To tam w 1979 r. wylądował skazany na 23 lata odsiadki Paul Wade. Był to jego pierwszy wyrok, więc zderzenie z więziennymi realiami okazało się dość brutalne. Paul bez przerwy narażony był na agresję większych i silniejszych współwięźniów, szybko zdał więc sobie sprawę, że jedynym wyjściem z sytuacji jest po prostu także stać  się silnym.

W więzieniu, w którym się znalazł, nie było siłowni ani nawet znanej z filmów ławki ze sztangą, dlatego chcąc budować mięśnie, Wade musiał znaleźć sposób treningu, który mu na to pozwoli. Dysponując całkiem sporą ilością czasu (w więzieniu spędził w efekcie prawie 19 lat), zaczął odnajdywać w prasie, książkach i encyklopediach informacje na temat kalisteniki. Na ich podstawie opracował system ćwiczeń wykorzystujący ciężar własnego ciała. Jego skuteczność potwierdził swoim wyglądem i zmianą wielu wcześniejszych zachowań. Muskularne ciało i pewność siebie dały mu spokój w więzieniu, a wiadomości, które zdobył, przygotowując treningi, sprawiły, że znalazł nowy sposób na życie.

Kalistenika według Paula Wade’a – choć  stworzona w ekstremalnych, więziennych warunkach – jest treningiem dla każdego. Wzorując się na starożytnych, proponuje on wykonywanie jedynie sześciu ćwiczeń. Każde z nich ma jednak różne warianty, a stopień ich trudności roś­nie wraz z poziomem zaawansowania. Na „wielką szóstkę” składają się: pompki, przysiady, podciągnięcia, wznoszenia nóg, mostek i pompki w staniu na rękach.

Po latach systematycznych treningów za kratami Wade stał się ekspertem w zakresie ćwiczeń kalistenicznych i po wyjściu na wolność opublikował  swoje notatki w bestsellerowym podręczniku Skazany na trening. Proste i skuteczne ćwiczenia, do wykonania których nie potrzeba karty na siłownię, bezpośredniość w przekazywaniu swoich doświadczeń i całkiem spora dawka informacji z dziedziny anatomii czy historii kultury fizycznej sprawiły, że poradnik „więziennego treningu” szybko okrzyknięto nową biblią  kalisteniki.

Ćwicz, gdzie chcesz

Choć pewnie jeszcze 10 lat temu tylko nieliczni pamiętali o kalistenice, dziś jest coraz więcej osób, które świadomie chcą ją uprawiać. Sukces książki Wade’a znacznie przyczynił się do dzisiejszego boomu, a ludzie chętniej trenują poza siłowniami, szukając bardziej aktywnych i dynamicznych form zdobywania kondycji fizycznej. Sama kalistenika wciąż się rozwija i cały czas przybywają jej nowe odmiany, z których najbardziej popularną jest dziś „street workout”.

Street workout to trening bazujący na ćwiczeniach kalistenicznych uzupełnionych o elementy gimnastyki sportowej, które są świadectwem siły i opanowania ciała. Nie ćwiczy się tu jednak na „maszynach” czy z hantlami, ale podciągając się czy robiąc pompki na przypominających plac zabaw metalowych konstrukcjach, drążkach i poręczach, przeważnie na świeżym powietrzu. Wielką zaletą  tej formy aktywności jest to, że nie wymaga chodzenia na siłownię czy używania drogich maszyn fitnessowych. Ćwiczy się  na własnym osiedlu, w ulubionym parku w grupie przyjaciół, a nie z przypadkowymi klientami w jednej z sieciowych siłowni. Dzięki funduszom europejskim, które samorządy i gminy przeznaczają na rekreację i szerzenie kultury fizycznej, miejsca do tego typu ćwiczeń na stałe wpisały się  w krajobraz parków wielu miast w Polsce, a ich liczba z roku na rok rośnie.

Uprawianie kalisteniki ma niezliczone zalety: buduje ciało, stabilizuje sylwetkę i poprawia wydajność organizmu. Ćwiczenia kalisteniczne pobudzają niemal wszystkie partie mięśni, a brak obciążeń zewnętrznych zmniejsza prawdopodobieństwo kontuzji. Dla niektórych ważny jest też fakt, że regularne treningi i duża liczba powtórzeń wykonywanych podczas ćwiczeń powodują stratę nadmiarowych kilogramów oraz wyraźną zmianę sylwetki. W czasie wysiłku poprawiamy ukrwienie całego ciała, zyskując lepsze samopoczucie i dotlenienie organizmu. A co najlepsze, można ćwiczyć dosłownie wszędzie: w więzieniu, w parku czy w domu.

Kalistenikę spokojnie można także łączyć z innymi formami treningu, takimi jak crossfit, a sama w sobie jest doskonałym dodatkiem do różnych dyscyplin sportowych, np. biegania, sportów walki czy nawet wspinaczki.

Tylko od nas samych zależy, czy będziemy się czuli kallossthenos – być może to właśnie kalistenika sprawi, że zarówno nasze ciało, jak i duch staną się  piękne i silne.

ilustracja: Karyna Piwowarska
ilustracja: Karyna Piwowarska

Czytaj również:

Greckie ciało mieć by się chciało Greckie ciało mieć by się chciało
i
ilustracja: Karyna Piwowarska
Promienne zdrowie

Greckie ciało mieć by się chciało

Wojtek Antonów

Chcecie ćwiczyć, ale nie w drogiej siłowni? Ćwicząc, radzicie sobie bez drogich przyrządów? To znaczy, że naśladujecie szlachetne i mądre wzorce starożytnych Greków.

Do treningu zachęca Wojtek Antonów.

Czytaj dalej