Jedzmy swoje
i
ilustracja: Karyna Piwowarska
Dobra strawa

Jedzmy swoje

Łukasz Nowacki
Czyta się 8 minut

Sezonowo, lokalnie i prosto. Wystarczy, że wybierając produkty na obiad, zastosujemy się do tych trzech wytycznych, a będziemy mieli pewność, że nasz posiłek jest pełnowartościowy i ekologiczny. Nie będzie też nam groziła pokarmowa nuda, bo każda pora roku, również zima, ma swoje przysmaki.

Geoff Lawton – instruktor i konsultant permakultury – powiedział kiedyś: „Jesteś tym, co jesz… Ale jeżeli nie wiesz, skąd pochodzi to, co jesz, to czy wiesz, kim jesteś?”. Produkty, które spożywamy, i sposób, w jaki je uprawiamy oraz przetwarzamy, zanim trafią na nasze talerze – te dwa czynniki oddziałują nie tylko na nasze zdrowie, lecz także na otoczenie, w którym żyjemy. Na wyjałowienie gleb, wyczerpywanie się surowców czy postępujące zmiany klimatyczne. W tym właśnie kontekście nasze podejście do jedzenia definiuje nas jako jednostki i społeczeństwa.

Pomidory bez smaku

Zima to trudny czas. Jest chłodno, pochmurno, brakuje słońca, a kupowane w supermarketach pomidory są zupełnie pozbawione charakteru. Czy też macie dosyć warzyw i owoców, które smakują jak woda? Trzeba przyznać, że smak to w ogóle ciekawa kwestia. Natura wyposażyła nas w ten zmysł, abyśmy mogli nieświadomie analizować skład chemiczny spożywanego jedzenia, sięgać po pokarm, który nas odżywia i leczy, a unikać tego, co by nas zatruło. Wiele substancji smakowych obecnych w jedzeniu to pochodne kluczowych

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Śmierć natury
i
ilustracja: Marek Raczkowski
Wiedza i niewiedza

Śmierć natury

Mona Chollet

Przez całe wieki siły, które rządziły przyrodą, były utożsamiane z kobiecą mądrością i tak jak ona budziły podziw. Natura karmiła i dawała schronienie. Szanowano jej nieprzewidywalność, poddawano się jej panowaniu. Zmiana myślenia nadeszła wraz z renesansem. Paradoksalnie to człowiek humanizmu, ten chłodny racjonalista, uwierzył, że jest w stanie okiełznać dziką przyrodę – a co więcej: że wyjdzie mu to na dobre.

Książka Silvii Federici Caliban and the Witch nawiązuje do postaci z Burzy Szekspira: oszpeconej istoty o czarnej skórze, syna czarownicy, odrażającego zarówno moralnie, jak i fizycznie, określonego przez Prospera mianem „złośliwej bestii, poczętej przez wiedźmę z samym szatanem”. Kaliban symbolizuje niewolników i niewolnice, ludy skolonizowane, których wyzysk, podobnie jak wyzysk kobiet, umożliwił akumulację pierwotną, nieodzowną dla rozkwitu kapitalizmu. Zniewolenie kobiet szło jednak w parze z innym jeszcze, ściśle z nim związanym poddaństwem: opanowaniem natury. Tezę tę rozwija zwłaszcza filozofka i ekofeministka Carolyn Merchant w książce z 1980 roku zatytułowanej The Death of Nature – pracy, która uzupełnia wyniki badań Federici. Ukazuje w niej, w jaki sposób w dobie renesansu wzmożenie ludzkiej aktywności, wymagające ogromnych ilości metali oraz drewna, a także wielkich powierzchni uprawnych, które w niespotykanej dotąd skali zmieniło oblicze Ziemi, doprowadziło do analogicznego wstrząsu w ludzkich umysłach.

Czytaj dalej