Śmierć natury Śmierć natury
i
ilustracja: Marek Raczkowski
Wiedza i niewiedza

Śmierć natury

Mona Chollet
Czyta się 7 minut

Przez całe wieki siły, które rządziły przyrodą, były utożsamiane z kobiecą mądrością i tak jak ona budziły podziw. Natura karmiła i dawała schronienie. Szanowano jej nieprzewidywalność, poddawano się jej panowaniu. Zmiana myślenia nadeszła wraz z renesansem. Paradoksalnie to człowiek humanizmu, ten chłodny racjonalista, uwierzył, że jest w stanie okiełznać dziką przyrodę – a co więcej: że wyjdzie mu to na dobre.

Książka Silvii Federici Caliban and the Witch nawiązuje do postaci z Burzy Szekspira: oszpeconej istoty o czarnej skórze, syna czarownicy, odrażającego zarówno moralnie, jak i fizycznie, określonego przez Prospera mianem „złośliwej bestii, poczętej przez wiedźmę z samym szatanem”. Kaliban symbolizuje niewolników i niewolnice, ludy skolonizowane, których wyzysk, podobnie jak wyzysk kobiet, umożliwił akumulację pierwotną, nieodzowną dla rozkwitu kapitalizmu. Zniewolenie kobiet szło jednak w parze z innym jeszcze, ściśle z nim związanym poddaństwem: opanowaniem natury. Tezę tę rozwija zwłaszcza filozofka i ekofeministka Carolyn Merchant w książce z 1980 roku zatytułowanej The Death of Nature – pracy, która uzupełnia wyniki badań Federici. Ukazuje w niej, w jaki sposób w dobie renesansu wzmożenie ludzkiej aktywności, wymagające ogromnych ilości metali oraz drewna, a także wielkich powierzchni uprawnych, które

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Historie z mchu i paproci Historie z mchu i paproci
i
Mokradła w Puszczy Boreckiej, zdjęcie: Aleksandra Kozłowska
Ziemia

Historie z mchu i paproci

Spacer po Puszczy Boreckiej
Aleksandra Kozłowska

Wilki i żubry zna każdy. Ale kto słyszał o puchlince, widłozębie czy zrostniczku? Te skromne, niepozorne mchy i porosty to bezcenne, rzadko występujące skarby przyrody. Ich siedliskiem jest nieduża Puszcza Borecka, na spacer po której zaprasza Aleksandra Kozłowska.

Żadnej drogi. Żeby przejść, trzeba rozchylić gałęzie, zaplątać się w pajęczyny, dać susa nad bajorkiem, by zaraz wymijać kolejne. Trampki grzęzną i ślizgają się w błocie; bose stopy Andrzeja to chyba najlepsze rozwiązanie. Jest duszno i wilgotno, komary bzyczą i tną jak wściekłe. W cieniu grabów i klonów kryje się cały kosmos mokrolubnych organizmów: grzyby, mchy, wątrobowce, widłaki… Nad nimi gęstwa paproci, wilczełyko, storczyki. Prawdziwa borealna dżungla.

Czytaj dalej