Duch + Ciało, Promienne zdrowie

Kalkulator sportowo-emocjonalny

Katarzyna Sroczyńska
Czyta się 1 minutę

Albo świąteczne obżarstwo ma się lepiej niż przedświąteczny post, albo rejony dietetyczne pozostają najczulszą częścią naszych sumień. Do takich wniosków można dojść, słuchając poświątecznych westchnień w biurowych kuchniach i przy automatach z kawą. Doczłapawszy stamtąd do komputera, znalazłam cytat przynoszący ulgę sumieniu i nadzieję ciału. Coś dla tych, którzy nie tylko nie przestrzegają diety, ale w dodatku nadal nie biegają ani nie chodzą na siłownię. Albo mają mocne postanowienie, żeby przestać:

„Jeśli pracując przed komputerem, możesz stać choćby przez godzinę w trakcie całego dnia pracy, spalasz dodatkowe 60 kalorii, a do tego zmniejszasz zagrożenia związane z pozostawaniem w pozycji siedzącej. Być może ten wynik nie wydaje się zbyt imponujący, ale w ciągu pięciodniowego tygodnia pracy zsumuje się to do 300 kalorii, a w ciągu roku da więcej niż 10 000 kalorii. To równie dużo jak podczas trzech biegów maratońskich” – piszą Anders Hansen i Carl Johan Sundberg w książce Projekt zdrowie. Szwedzki poradnik inteligenta.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Oczywiście szwedzcy lekarze nie namawiają do tego, żeby się zza biurek nie ruszać. Przeciwnie, zachęcają do aktywności. Na szczęście wystarczy pół godziny dziennie.

 

Czytaj również:

Niewyspany jak pijany
i
Ramon Casas, „Jove decadent. Després del ball”, 1899 r., zdjęcie: WikiData (domena publiczna)
Duch + Ciało, Promienne zdrowie

Niewyspany jak pijany

Johann Hari

Podczas snu w naszej głowie odbywa się wielkie sprzątanie. W mózgu wypłukiwane są odpady metaboliczne, w umyśle trwa porządkowanie emocji i zdarzeń minionego dnia. Jeśli śpimy za krótko, to wszystko się nie zdąży zadziać. I nawet jeśli wstaniemy trzeźwi, to wcale nie będziemy myśleć trzeźwo.

W 1981 roku w pewnym laboratorium w Bostonie młody badacz nie dawał ludziom zasnąć przez całą noc i następujący po niej dzień w ramach długich, skłaniających do ziewania sesji. Jego rolą było dbanie o to, by byli przytomni – dawał im przy tym zadania do wykonania. Musieli sumować liczby, potem dzielić karty na różne grupy, jeszcze później uczestniczyć w teście pamięci. Pokazywał im na przykład obrazek, po czym zabierał go i pytał: „Jakiego koloru był samochód na obrazku, który właśnie wam pokazałem?”. Charles Czeisler – wysoki mężczyzna o długich kończynach i tubalnym głosie, w okularach o drucianych oprawkach – nigdy przedtem nie interesował się badaniem snu. Na medycynie nauczono go, że gdy człowiek śpi, psychicznie się wyłącza. Wielu z nas właśnie tak postrzega sen – jako czysto pasywny proces, psychiczną martwą strefę, w której nie dzieje się nic znaczącego. „Komu by się chciało – pomyślał, wzruszając ramionami – badać osoby wyłączone?”. On tropił coś według niego ważniejszego – chodziło o techniczne ustalenie, o jakiej porze dnia w ciele człowieka uwalniają się pewne określone hormony. To wymagało, by ludzie byli przytomni. W miarę upływu kolejnych dni i nocy Charles nie mógł nie dostrzec pewnej kwestii. Kiedy ludzi powstrzymuje się od snu, „jedną z pierwszych rzeczy, jakie »siadają«, jest zdolność skupiania uwagi” – powiedział mi w sali wykładowej na Harvardzie. Swoim obiektom testowym wyznaczał zadania elementarne, mimo to z każdą upływającą godziną badani coraz bardziej tracili umiejętność ich wykonywania. Zapominali o tym, co właśnie im powiedział, nie potrafili też skupić się na tyle, by grać w bardzo proste gry karciane. Wyjaśnił mi: – Zwyczajnie mnie oszołomiło, jak bardzo pogarszają się osiągi. Stwierdzić, że przeciętna skuteczność w wykonaniu zadania pamięciowego maleje o dwadzieścia czy trzydzieści procent, to jedno. Czym innym jednak jest spostrzeżenie, że mózg staje się tak ociężały, iż reakcja na coś zajmuje mu dziesięć razy więcej czasu.

Czytaj dalej