Z każdym kolejnym usztywnieniem – fizycznym, emocjonalnym, intelektualnym – odklejamy się od procesu życia i zbliżamy do tego, co nim nie jest. Umieranie to obrastanie w dogmaty i sztywność fizyczną. Walczcie o życie!
1
„Zacznij od świadomości twardości w zębach. Zaciśnij je i poczuj, jakie są twarde. Rozluźnij i wciąż odczuwaj twardość. Gdy ją poznałaś, spróbuj dostrzec twardość w całym organizmie, systematycznie od głowy do stóp*.
Kościół Matki Bożej Zwycięskiej przy via XX Settembre, a w nim jedna z najbardziej niepokojących rzeźb Rzymu – Ekstaza Świętej Teresy. Wykuta w twardym marmurze i okryta szatami po szyję młoda kobieta jakimś cudem nie ma w sobie żadnej sztywności. A razem ze sztywnością pozbyła się wszystkiego co ziemskie. Stała się nieludzką istotą. Patrzę na bezwładność ciała niemożliwą do osiągnięcia przy zachowaniu ludzkiej tożsamości.
Rzeźba opowiada o chwili, w której św. Teresa jednoczy się z Bogiem. Bóg, by pomóc jej całkowicie pozbyć się self, przysyła anioła, precyzyjnego jak neurochirurg: „Zobaczyłam w jego ręce długą złotą dzidę, zaś jej koniec pokryty żelazem rozżarzony był do czerwoności. Wydawało mi się, że wkuwał ją co pewien czas w moje serce i że przebijał moje wnętrzności. Gdy poruszał swą dzidą, wydawało mi się, że porusza i moimi wnętrznościami. Pozostawił mnie całą płonącą wielką miłością do Boga. Ból był tak wielki, że aż zaczęłam jęczeć, a słodkość płynąca z jego nadmiaru była tak zaskakującą, że nie chciałam być go pozbawiona”.
Anioł wypala ze świętej całą sztywność i pozwala osiągnąć stan, do którego nie zbliżą się nawet męskie rzeźby w tym kościele. Oto na przeciwległej ścianie Święty Józef, w nerwowym półśnie, wsłuchuje się w zwiastowanie, które szepcze mu do ucha inny anioł. Ale gdzie mu do lekkości Teresy: marszczy czoło, głowę podpiera ręką, napina mięśnie policzków. Zdaje się, że pod powiekami przewraca oczyma, niby w rozluźnieniu, jakby próbował nieudolnie naśladować świętą. Może właśnie walczy z kulturową sztywnością, próbując ustalić z sobą samym, czy został zdradzony przez żonę, czy nie. Patrzę na niego i mam pewność: nigdy do końca tego nie ustali. Nawet we śnie.
2
„Teraz poszukaj szorstkości. Potrzyj językiem o krawędź zębów albo dłonią o skórę ramienia. Dostrój uwagę do szorstkości w całym ciele, systematycznie, jak poprzednio*.
Pasmo Apeninów, 100 km na południowy wschód od Kościoła Matki Bożej Zwycięskiej. Kilkanaście lat temu w te dzikie góry, dwie czy trzy doliny od miasteczka Subiaco, przyjechał guru Osho wraz z grupką swoich wyznawców. Spali w namiotach, myli się w cysternie z wodą dla koni. Swobodnie obcowali z naturą. A potem weszli do kanonu miejscowej klasyki opowieści o cudach tego świata.
To było tak. Pewien pasterz, odpoczywający pod drzewem w dolinie, w której z ludzkiego punktu widzenia od kilku wieków nie zdarzyło się nic nowego, poczuł nagle, że musi odwrócić głowę w kierunku, gdzie pasą się jego owce. Człowiek nie jest w stanie oprzeć się takiemu odczuciu. Odwrócił więc głowę i zobaczył nagle całkiem nagą kobietę, idącą powoli w jego stronę poprzez stado niechętnie ustępujących jej zwierząt. Myślał, że mu się śni, być może miał już podobne sny wcześniej. Ale kobieta podeszła bliżej i zagadnęła go nagle w obcym języku. Próba podjęcia konwersacji przez nagą kobietę była jednak zbyt dziwaczna, by uznać, że nie dzieje się na jawie.
Pasterz zszedł potem z gór do baru, jednego z tych, gdzie nie przychodzą żadne kobiety, z taką miną, że miejscowi mężczyźni nie mieli wyboru: ucichli, chwycili szklanki z winem i zaczęli pchać się do jego stolika. A on poczekał, aż skończą, i tak zaczął swoją opowieść: „Myślałem, że to mi się śni…”.
3
„Teraz poszukaj wspierania. Rozluźnij plecy, by ciało wygięło się do przodu. Teraz wyprostuj je i trzymaj prosto. Siła, która utrzymuje ciało wyprostowane, to wspieranie. Ćwicz systematycznie, aż dostrzeżesz wspieranie w całym ciele. Jeśli nie jest wyraźne, spróbuj poszukać go razem z twardością, co może być łatwiejsze*.
Nazwałem ich w myślach teologami. Potem sprawdziłem w sieci, że nie myliłem się zbytnio: to czterech mężczyzn z rodziny Cornaro (w tym jeden kardynał i jeden doża). Wyrzeźbieni w tym samym kościele przy via XX Settembre w taki sposób, by mieć z góry dobry widok na Ekstazę Świętej Teresy. Strażnicy kulturowej sztywności, wciąż bezpieczni w jej zasiekach. Ale jacy poruszeni! Patrzą na świętą i wiedzą, że dla świętego spokoju stracili to, co najważniejsze. Stąd zazdrość w ich oczach. Ci niewolnicy religijnych konwencji nigdy nie przekroczą progu poznania, przez który tak miękko osuwa się Święta Teresa.
Co mają z nią teraz zrobić? Są tacy ciężcy. Bo myślą. Bo brak im kobiecej otwartości. Może też chcieliby zostać świętymi, tylko że świętości nie da się wykalkulować.
Użyjmy odkryć psycholożki Karen Horney, a zobaczymy, że każdy z nich jest wykutą w marmurze strategią neurotyczną. Od lewej: pierwszy odsunięty i nieobecny („Jeśli się wycofam, nic mi nie może sprawić przykrości”); drugi wsłuchany, oddał całą uwagę czwartemu („Jeśli mnie kochasz, nie skrzywdzisz mnie”); trzeci niemal chichocze, by pokazać, jak nie(po)ważna jest jego obecność („Jeżeli się poddam, nie zostanę skrzywdzony”); a czwarty udaje, że wszystko zrozumiał i wie, co robić; jego ciężka łapa zaraz opadnie na stół, by podkreślić wagę planu działania, który wymyślił („Jeśli będę miał władzę, nikt nie może mnie skrzywdzić”).
Ci czterej prawie popadają w psychozę, a tam, na dole kobieta, która przekroczyła wszystkie te stany, nie ma nawet świadomości ich istnienia. Czy doskonałe zdrowie psychiczne nie jest przypadkiem całkowitym brakiem sztywności?
4
„A teraz poszukaj gładkości za pomocą zwilżenia warg poprzez pocieranie ich językiem, w prawo i lewo. Praktykuj, aż będziesz w stanie uchwycić gładkość w całym ciele, od góry do dołu*.
Nocny Rzym. Hamuję przed przejściem dla pieszych i czuję, że muszę odwrócić głowę i spojrzeć w lewo. Człowiek nie jest w stanie oprzeć się takiemu odczuciu. Obok na światłach mała ciężarówka, na niej kubły ze śmieciami. Kierowca – mężczyzna około trzydziestki – cierpi. Twarz wykrzywiona bólem, oczy omdlałe. Łapczywie chwyta oddech, zdaje się, że coś do siebie szepcze. Otwarte oczy nie widzą świata na zewnątrz. Czy mam dzwonić po pogotowie?
Ale właśnie zmieniają się światła. Kierowca nagle wygładza twarz. Jego oczy znowu widzą. Ciało usztywnia się. Wrzuca bieg i rusza. Cierpiał, bo bolały go myśli. Ale oto świat konwencji przywołał go do siebie z krainy udręki. Ma przecież swoje zadanie: zawieźć gdzieś te śmieci. Dostaje za to pensję, kiedyś spłaci kredyt.
Codzienność przemoże każdy ból. Ale może nie powinniśmy jej na to pozwolić. Przecież w Ekstazie Świętej Teresy też pełno bólu. Może z każdym kolejnym usztywnieniem – fizycznym, emocjonalnym, intelektualnym – odklejamy się od procesu życia i zbliżamy do tego, co nim nie jest. Może umieranie to obrastanie w dogmaty i sztywność fizyczną. Może umieramy tylko po to, żeby nie bolało.
5
„Poszukaj lekkości przez podnoszenie i opuszczanie palca i przez poczucie tego, jaki jest lekki. Praktykuj, aż będziesz w stanie uchwycić lekkość w całym ciele od góry do dołu*.
Gdyby zamiast teologów na Świętą Teresę patrzyli taoistyczni mędrcy, moglibyśmy spodziewać się wesołych iskier zrozumienia w ich oczach (o ile rzeźbiarz sprostałby zadaniu). Dla tych, co szukają tao, im bardziej giętko, tym lepiej. Laozi namawiał: „Okazuj autentyczność, jak surowy jedwab, i wyrażaj prostotę, jak nieobrobione drewno. Nie przejmuj się tak bardzo sobą”. Adept tao zrywa, warstwa po warstwie, poziomy self, które narosły jeden na drugim, bo daliśmy się uwikłać w sztywności kulturowe. Mamy wrócić do umysłu nieuwikłanego w strategie neurotyczne i ciała giętkiego jak ciało niemowlaka. Laozi: „Jestem nieporuszony, nie objawiam nic – jak niemowlę, które dopiero ma się po raz pierwszy uśmiechnąć”.
Usztywnieni religiami, tradycjami i kredytami, ograniczeni płytkością dzisiejszych zwyczajów nie wiemy, jak tam wrócić. Siadamy do medytacji, ale zaraz i ona staje się potyczką z samą dyscypliną medytacyjną. Zamiast z życiem spotykamy się ze sztywną konwencją. Sztywność znaczy śmierć. Uwolnić się od niej można, dając uwagę temu, co płynne, zmienne, co jest procesem w naszym ciele i nie zależy od naszej woli. Walcząc ze sztywnościami, sekunda po sekundzie, walczymy o życie.