Marzy wam się olimpijskie złoto w sprincie? Jedenaście razy prawdopodobniejsze jest to, że zabije was spadający meteoryt.
Poświęcają sportowi dzieciństwo, uchodzą za wielkie talenty. Marzą o medalach, trofeach i zwycięstwach. Ale szansa na to, że osiągną mistrzostwo, jest taka jak wygranej w totka. Dlaczego tak trudno wychować zawodnika, który będzie utrzymywał się ze sportu? I dlaczego mimo wszystko tak wielu rodziców uznaje, że warto próbować?
Chory system wartości futbolu
„Wiem, że jest za wcześnie. Że dwa lata mogą zmienić wszystko, że po 18. urodzinach może w ogóle nie grać w piłkę. Ale Kazik ma olbrzymi potencjał. Jeśli spotka odpowiednich ludzi, nie przestanie się rozwijać i nie straci głowy, stać go na to, by trafić do reprezentacji Polski” – mówi Paweł.
Ma nieco ponad 50 lat, jest copywriterem. Syna Kazimierza, wówczas 10-letniego, zaprowadził na nabór do Legii Warszawa trochę na siłę. Upiera się, że nie miało znaczenia to, że od zawsze kibicował Legii i regularnie chodzi na mecze. „Tam było ze 150 chłopców. Kazik się wstydził, pewnie uważał, że nie da rady. Ale ja widziałem, jak wcześniej radzi sobie z rówieśnikami”.
Większość drużyny stanowią chłopcy z całej Polski wynalezieni przez poszukiwaczy talentów. „Na początku to była głównie zabawa. Z czasem jednak zaczyna się profesjonalizacja – opowiada Paweł. – Coraz częstsze treningi, wyjazdy, reżim. Gdy chłopaki mają 12 lat, zaczynają się uczyć, czym jest