Ja i ty boimy się o naszą kruchą naturę i na rozmaite sposoby dążymy do osiągnięcia tężyzny koniecznej do przetrwania. Potrzeba przemiany, uodpornienia na niebezpieczeństwa, jakie przynosi życie, łączy nas wszystkich, bez wyjątku.
Podczas gdy rozmaici znani filozofowie rozprawiali w mediach o nader abstrakcyjnych sprawach, a rozmaici znani psycholodzy zajmowali się w tym samym czasie opowiadaniem o tym, co wynika z najnowszych neuronaukowych badań, pewien cokolwiek zbyt pewny siebie jegomość wystąpił z przekazem, który natychmiast okazał się nieprawdopodobnym hitem.
Jak ów przekaz podsumować jednym zdaniem? Na przykład tak: „Musisz zmienić swoje życie!”.
W tym celu, proszę bardzo, daje ci on 12 uniwersalnych reguł, dzięki którym będziesz mógł albo będziesz mogła wreszcie odnaleźć spokój, satysfakcję i poczucie sensu. Bo przecież tego właśnie najdotkliwiej ci brakuje.
Ten jegomość to Jordan Peterson, kanadyjski psycholog, który szturmem wdarł się na parnas zazdrośnie okupowany dotąd przez garstkę najpopularniejszych światowych intelektualistów. Szturmem – dodajmy – dokonanym całkowicie spontanicznie i oddolnie. Bez wsparcia jakichkolwiek instytucji naukowych czy medialnych. Wyłącznie za sprawą skokowo rosnących rzesz widzów i widzek, czytelników i czytelniczek (tych drugich jest jednak istotnie mniej), którzy hurtowo klikali we wszystkie jego wystąpienia i debaty. Zwłaszcza te, w których z niewątpliwym talentem i swadą „niszczył” oponentów. Żeby się o tym przekonać, wystarczy wpisać do przeglądarki anegdotyczną już bodaj frazę „Jordan Peterson destroys”.
Owszem, skonfrontowany z przeciwnikiem kalibru Slavoja Žižka – ich niedawna transmitowana w sieci debata to był bezprecedensowy komercyjny i frekwencyjny sukces – Peterson okazał