
Świat jest pełen opowieści, w których od tysiącleci powtarzają się te same motywy i wątki. Z nich też utkane jest nasze własne życie.
Ta sytuacja chyba nie mogłaby wydarzyć się współcześnie. W drugiej połowie lat 80. ubiegłego wieku amerykańska telewizja wyemitowała kilkuodcinkowy serial, który zgromadził przed ekranami rekordową publiczność. Nie była to ani opera mydlana, ani cykl detektywistyczny, ale rozmowa dwóch mężczyzn – dziennikarza Billa Moyersa i badacza Josepha Campbella. Już brzmi odrobinę nudno? No to jeszcze dodajmy, że tematem tej rozmowy była mitologia.
Tymczasem po emisji pierwszego odcinka redakcję zalała fala listów. Ponad 14 tys. osób napisało z prośbą o udostępnienie tekstu wywiadu. Z zapisu tych rozmów, prowadzonych w posiadłości Skywalker Ranch George’a Lucasa oraz w Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku, powstała książka Potęga mitu. A odcinek, który tak bardzo poruszył widzów, dotyczył podróży bohatera.
Edyp w Nowym Jorku
Bill Moyers zapraszał do swojego programu najbardziej błyskotliwe umysły tamtych czasów, ale skala popularności serialu zaskoczyła – z uwagi na niszową tematykę i wysoki poziom intelektualny – nawet jego. Zadziałała tu na pewno charyzma Josepha Campbella, wybitnego naukowca, a przy tym gawędziarza, umiejętnie splatającego odległe i skomplikowane wątki w porywającą opowieść. „Najnowsze wcielenie Edypa, dalszy ciąg historii o Pięknej i Bestii stoi tego popołudnia na rogu Czterdziestej Drugiej Ulicy i Piątej Alei i czeka na zmianę świateł” – mówił Campbell (cyt. tu i dalej za: Potęga mitu), a słuchacze zaczynali wierzyć, że mity mogą okazać się czymś więcej niż tylko przykurzonym obiektem badań antropologów.
To była jego naukowa misja: pokazać, że najważniejsze opowieści, stworzone przez ludzkość w ciągu wieków, wciąż w nas żyją. Czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie, przenikają one naszą codzienność niczym podskórna tkanka. Są podstawą historii odtwarzanych na nowo w kulturze, ale też drogowskazem w indywidualnej wędrówce przez życie.
Dziś rozmowy Moyersa i Campbella można obejrzeć w Internecie. W sekcji komentarzy setki osób wyraża podziękowania i opisuje, w jaki sposób odcinek o podróży bohatera odmienił ich postrzeganie świata.
Tekst pochodzi z rocznika „Przekroju” do kupienia tutaj.
Historia mitem się toczy
„Gdyby nie on, być może wciąż pisałbym Gwiezdne wojny” – tymi słowami George Lucas podsumował wpływ myśli Campbella na współczesną kulturę masową. Bez wątpienia zawdzięczamy mu nowe spojrzenie na mitologię. To on zauważył, że mit stanowi symboliczny zapis konkretnego ludzkiego doświadczenia. Siła mitologii polega zaś na tym, że dotyczy spraw najważniejszych i jest uniwersalna dla całej ludzkości. Niezależnie od kultury oraz momentu w historii ludzie rodzili się, umierali, kochali i zakładali rodziny, wchodzili w relacje i spory, prowadzili duchowe poszukiwania i przeżywali konflikty wartości. Mity stały się więc dla nich rodzajem mapy doświadczenia tworzonej po to, by zaszyfrować odpowiedzi na pytania nurtujące ludzkość od pokoleń.
Wśród wielu mitów ten o podróży bohatera zajmuje miejsce szczególne. Campbell przybliża go w książce Bohater o tysiącu twarzy, gdzie pokazuje typową sekwencję wydarzeń: protagonista żyje sobie spokojnie w swoim świecie, kiedy nagle otrzymuje wezwanie, aby ruszyć w drogę. Może to być głos przodków lub zwierząt, nagła choroba czy dramatyczne wydarzenie w jego społeczności. I choć nie czuje się na to gotowy, podejmuje wyzwanie, opuszcza bezpieczną przystań i udaje się w nieznane. Podczas podróży musi przekroczyć granice dotychczasowego świata. Stawić czoła wrogom i potworom, a także spotkać sprzymierzeńców. Na koniec pomyślnie przejdzie przez ostateczną próbę, w której otrze się o śmierć. Ale jeśli odnajdzie w sobie moc, by stanąć z nią twarzą w twarz, już nigdy nie będzie taki sam. Narodzi się na nowo, odnajdzie eliksir życia. I dotknie prawdy. A potem wróci do swoich, do dawnego świata. Historia zatoczy koło, lecz bohater nie będzie już tym samym człowiekiem. Dzięki temu, że przetrwał wszelkie trudności, nabierze innej perspektywy, a jego działania zyskają nową jakość. Protagonista może zresztą przejść ten cykl wielokrotnie, za każdym razem zdobywając większą świadomość.
Brzmi znajomo? Tę wyjątkowo nośną koncepcję odnajdziemy w większości znanych nam historii – od mitów założycielskich i wielkich religii, przez współczesny mit „od zera do milionera”, po filmy Disneya. Prometeusz, Jezus, Mahomet czy Budda poświęcają się dla ludzkości. Luke Skywalker staje do walki z całym Imperium Galaktycznym. Odyseusz i Vaiana udają się w morską podróż. Alicja rusza w pogoń za Białym Królikiem, rycerze Okrągłego Stołu poszukują Graala. Głupiec wędruje przez Wielkie Arkana Tarota… Niezależnie od scenografii historia podróży bohatera jest opowieścią o wyzwaniach, które wydają się go – a zarazem nas, ludzi – przerastać. Porusza wątek niedopasowania i niemożności znalezienia sobie miejsca w świecie. Podejmuje temat przekraczania własnej tożsamości oraz opisuje przemianę duchową.
Kieruj się snami
Aby lepiej zrozumieć psychologiczne znaczenie mitów, przenieśmy się do Szwajcarii początku XX w. Młody psychiatra Carl Gustav Jung rozwijał wówczas idee swojego nauczyciela Zygmunta Freuda, który wprowadził do psychologii pojęcie nieświadomości. W kolejnych latach Jung rozszerzył ten obszar badań i odróżnił nieświadomość indywidualną, czyli wyparte treści z życia konkretnej osoby, od nieświadomości zbiorowej. Ta druga tworzy się w toku ewolucji, w wyniku doświadczeń powtarzanych przez kolejne pokolenia. Treści z nią związane wyrażają się – zdaniem Junga – w snach, mitach, sztuce, rytuałach religijnych oraz doświadczeniach granicznych, np. stanach mistycznych i chorobowych. Nieświadomość zbiorowa stanowi również siedzibę archetypów – potężnych, uniwersalnych obrazów odnoszących się do najważniejszych obszarów ludzkiego życia, takich jak narodziny, macierzyństwo czy śmierć.
Badając związki mitologii z indywidualną psychiką, Jung stworzył koncepcję mitu życiowego. „W najbardziej naturalny sposób podjąłem próbę poznania »mojego« osobistego mitu i uznałem to zadanie za najważniejsze” – napisał [cyt. tu i dalej za: The Life Myth Billa Saya].
Mit życiowy to centralna historia naszego życia. Zawiera najistotniejsze figury, konflikty oraz tematy, nad którymi będziemy pracować. Kryje też odpowiedź na pytanie, kim jesteśmy i dlaczego akurat teraz pojawiliśmy się na Ziemi. Całe nasze istnienie polega na odgrywaniu tej fabuły w rozmaitych odsłonach i odkrywaniu jej kolejnych fragmentów. Ale czy mit determinuje to, co się wydarzy? Nie, możemy go raczej porównać do urodzeniowej mapy nieba (układu planet w momencie narodzin danej osoby) w astrologii. To opowieść o najważniejszych wątkach i głównych dążeniach, wyrażona w formie symbolicznej. Sposób, w jaki przejawią się one w życiu konkretnej jednostki, zależy od osobistych wyborów i splotu wielu zewnętrznych czynników.
Na tropie własnej historii
Według Junga fabuła, którą realizujemy w dorosłym życiu, ukazuje się nam po raz pierwszy w snach z dzieciństwa. „Te wczesne sny mają znaczenie szczególne, ponieważ pochodzą z samych głębin osobowości i co za tym idzie, często zawierają zapowiedź naszego dalszego losu”.
Oczywiście nie oznacza to, że spełnią się one potem jeden do jednego. Przykładowo sen o walce ze smokiem może oznaczać potrzebę integracji rozmaitych „smoczych” właściwości, takich jak siła, swoboda ekspresji (czyli zianie ogniem) czy obrona swoich granic (smok broniący jaskini ze skarbami). Dodatkowo w grę wchodzi tu symbolika smoków w różnych kulturach: europejskie smoki, spragnione złota i dziewic, symbolizują zwykle chciwość i żądzę, z kolei chińskie – witalność. Język mitu, podobnie jak język snów, daleki jest od dosłowności, a znaczenie symboli ujawnia się w pełni dopiero w połączeniu z indywidualną historią. To sprawia, że odkrywanie osobistego mitu staje się zadaniem fascynującym i nieoczywistym.
W kolejnych dekadach Arnold Mindell, twórca psychologii zorientowanej na proces, poszerzył zakres prac Junga nad rozumieniem mitu życiowego. W jego ujęciu to rodzaj psychologicznego dziedzictwa. Składają się na nie tendencje pochodzące od rodziców oraz dalszych przodków, a także te uwarunkowane kontekstem kulturowym i historycznym, w którym przyszło nam żyć.
Mindell posunął się również dalej, wskazując, gdzie możemy szukać tropów własnego mitu, co okazuje się przydatne zwłaszcza w sytuacji, gdy nie pamiętamy naszych wczesnych snów. Dlatego terapeuta procesowy, pracując z mitem, zapytałby o powracające uporczywie sny, ale też o objawy fizyczne – zgodnie z założeniem Mindella, że w ciele dają o sobie znać te same podświadome energie, co w marzeniach sennych. Zainteresowałby się chorobami i chronicznymi symptomami. Przyjrzałby się kłopotom, które stale się nam przydarzają. Przełomowym doświadczeniom w naszym życiu i tym towarzyszącym nam przez długie lata. A także wzorcom, które powtarzamy w relacjach z innymi.
Gdy już rozpoznamy główne wątki, dalsza praca polega na odcyfrowaniu zawartych w naszym micie symboli, szukaniu znaczeń oraz powiązań. Wymaga to wyjścia poza utarte schematy i wzięcia pod uwagę koncepcji Junga, że być może jesteśmy „całością naszego snu”. Oznacza to, że każda postać, sytuacja czy nawet miejsce z naszych snów odzwierciedla jakiś aspekt psychiki, choć nie zawsze – przynajmniej na poziomie świadomym – mamy ochotę się z nimi utożsamiać. Cóż, wolimy widzieć siebie jako rycerzy, którzy przebijają mieczem smoka, niż jako potwory siejące śmierć i spustoszenie. Ale otwarcie się na niechciane części siebie i akceptacja tego, że mają nam one do przekazania pewną informację, stanowi niezwykle ważną część procesu indywiduacji, czyli dążenia ludzkiej psychiki do pełni.
Arnold Mindell podkreślił ponadto, że poznawszy swój mit, możemy wejść z nim w twórczy i świadomy dialog. Zwykle te same wątki powracają w naszym życiu w wielu odsłonach. Takie same postacie odtwarzane są przez rozmaitych aktorów. Często sami mamy potrzebę odegrać różne role w scenariuszu, stać się najpierw rycerzem, a potem smokiem, żeby własny mit niejako dopełnić – albo go przekroczyć czy zmienić jego zakończenie. Poznając coraz głębiej tkankę osobistego mitu, możemy podejmować decyzje, które odwrócą bieg wydarzeń.
Mądrość przeciwności
Ciekawym wątkiem jest odnajdowanie fragmentów mitu życiowego w powracających trudnościach. To wymyka się logice, bo przecież kto z nas chciałby budować własną mitologię z historii ujawniających naszą niemoc albo bezradność? Mimo to warto poświęcić więcej uwagi momentom, gdy myślimy: „Nie wierzę, że znowu mi się to przydarza!”. Nic nie jest bowiem przypadkowe i pozbawione znaczenia, a problemy, które wciąż do nas wracają, za każdym razem stwarzają nową okazję do tego, byśmy dotknęli kluczowych zagadnień naszego życia.
W książce The Life Myth Bill Say, terapeuta pracy z procesem, prowadzi czytelników do odkrycia ich własnych mitów w takich doświadczeniach, jak tendencje do uzależnień, długotrwałe choroby czy trudne, graniczne przeżycia. To podejście jest w duchu silnie campbellowskie: zamiast walczyć, należy odkryć, po co to się wydarza. Spojrzenie na te doświadczenia jak bohater na swoją podróż i dostrzeżenie w nich zaproszenia do kolejnego przejścia przez mityczną sekwencję zdarzeń może nas zaprowadzić do spotkania z demonem oraz głębokiej transformacji.
Gdy ignorujemy własny mit, możemy być pewni, że da nam on o sobie znać z coraz większą intensywnością, np. poprzez zawirowania w życiu osobistym i zawodowym, trudności w relacjach, kryzysy, wypalenie w pracy, problemy zdrowotne czy uzależnienia. W psychologii procesu wszystko, co w naszym życiu niechciane, słabe, czego najchętniej byśmy się pozbyli, staje się najlepszą okazją do podróży w głąb siebie i poszerzenia własnej świadomości. Terapeutyczna praca z mitem polega więc na dostrzeżeniu oraz integracji tych oderwanych kawałków nas samych, które zwykle w snach przybierają postać mrocznych, niebezpiecznych mocy lub koszmarnych wydarzeń. Siła, która zdaje się nam zagrażać, mogłaby zostać użyta na naszą korzyść – wspierać nas w dalszej podróży duchowej i rzeczywiście odmienić nasze życie. Energia smoka, atakującego we śnie spokojną i ugodową osobę, może nam pomóc w stawianiu granic i odważnym wyrażaniu własnego zdania w relacjach. Tak oto bohater zdobywa swój eliksir mocy.
Siła dystansu
Campbell twierdził, że mity są kluczami do naszych duchowych możliwości. Klucz, który dostajemy, poznając osobisty mit, służy do zrozumienia innych doświadczeń tego typu. Często w pracy terapeutycznej pojawia się myślenie życzeniowe, że uświadomione i przepracowane problemy znikną raz na zawsze. Nauka płynąca z podróży bohatera okazuje się jednak bardziej realistyczna i życiowa. Nikt nie da nam gwarancji, że zrozumienie czegokolwiek uchroni nas przed powtórzeniem błędu czy popadnięciem w tarapaty. Naszym celem nie powinno być to, by już nigdy nie wpaść w dołek, ale żeby tym razem za długo w nim nie utknąć. Smok pozostaje taki sam, lecz bohater zmienił się wewnętrznie.
W życiu każdego człowieka zdarzają się sytuacje, które potrafią odebrać wiarę w sens istnienia. W takich chwilach już samo spojrzenie na siebie jako na protagonistę albo protagonistkę mitycznej historii może przynieść ulgę. Zapewni dystans tak niezbędny wtedy, gdy emocje biorą górę. Dopiero wówczas zaczynamy dostrzegać mityczny wzór, a nie tylko osobistą opowieść. I chociaż każda historia jest unikatowa, to przecież powtarzała się i powtórzy jeszcze miliony razy na całym świecie. Zamiast skupiać się na problemie i natychmiast stawać do walki, możemy popatrzeć na niego jak na jeden z etapów podróży duchowej, na której końcu odnajdziemy wewnętrzną moc. Praca z mitem uzmysławia, że nasze życie tu na Ziemi ma swoje znaczenie i cel. Pozwala dotknąć siły większej od nas samych, jakkolwiek ją nazwiemy. „Odkrywanie mitu i życie nim wiąże się ściśle z poczuciem osobistej mocy – mówi terapeutka Agnieszka Kramm. – Przy czym moc oznacza również wrażliwość, delikatność. Wkraczamy na ścieżkę serca, która nie zawsze jest prosta i łatwa, ale tylko ona prowadzi do spełnienia. A spełnienie, poczucie szczęścia płyną z przyjęcia naszej osobistej historii w całości. Niezwykle ważne jest też, aby wnieść te jakości do świata – dopiero to daje poczucie sprawczości i pełni”.
Mit życiowy łączy w sobie paradoksy. Towarzyszy nam przez całe życie, a mimo to może pozostać niezauważony. Dotyka największych lęków i traum, a zarazem umożliwia głęboką przemianę. W dodatku poznajemy go, przeżywając, bo konkretny scenariusz nigdy nie jest nam dany z góry. Odkrywanie oraz dopełnianie tego mitu to zadanie na całe życie, wymagające przytomności umysłu i zdolności improwizacji. Dlatego jedyne, co możemy, to pozwolić się oczarować tajemnicy.