Przedstawiamy medyka, który od lat leczy pacjentów, stosując na wszystkie choroby tę samą, sprawdzoną terapię. Nazywa się dr Placebo.
Stało się. Wujek audiofil kupił sobie nowy kabelek, ze szczerego złota, okazja, za jedyne tysiąc złotych. Nie byłoby w tym nic dziwnego – no dobrze, nie byłoby w tym nic bardzo dziwnego, jak na naszego wujka w każdym razie – gdyby nie był to kabelek USB. USB, jak doskonale wiemy, służy do przesyłania danych cyfrowych, a więc jedynek i zer. A chociaż jak najbardziej zdajemy sobie sprawę z tego, że wszelkie kabelki winny być dobrej jakości, to wszak jedynka przesłana złotym kabelkiem za tysiąc złotych niczym nie będzie się różnić od jedynki przesłanej kabelkiem dobrej jakości za, powiedzmy, kilkadziesiąt złotych.
Oczywiście zupełnie niepotrzebnie próbujemy porozmawiać z wujkiem na ten temat. Wujek początkowo próbuje nam tłumaczyć, że szumy są niższe, ponieważ taki kabel – jak to ujmuje – „gubi mniej bitów”, ale jako że naprawdę znamy się trochę na korekcji błędów i przesyłaniu danych, szybko rezygnuje z tej linii argumentacji. Przechodzi jednak do ostatniej linii obrony, definitywnej i niepozwalającej na kontrargument: „Próbowałem obu kabelków i ja słyszę różnicę”.
Problem rzecz jasna polega na tym, że nawet jeśli wujek audiofil słyszy różnicę, to nie oznacza to automatycznie, że różnica faktycznie jest.