Nowa dekada, nowe otwarcie
i
Eugène Delacroix, „Últimas palabras del emperador Marco Aurelio”, 1844 r.; Wikipedia (domena publiczna)
Pogoda ducha

Nowa dekada, nowe otwarcie

Piotr Stankiewicz
Czyta się 4 minuty

Jak wiadomo, stoicy dzielą świat bardzo prosto. Niektóre rzeczy (nasze cele, wartości, kierunek, w którym staramy się kształtować nasz charakter) zależą od nas, a niektóre (wszystkie inne niż te wymienione) od nas nie zależą.

Ten „Wielki Podział” (tak naprawdę należałoby bez cudzysłowu, ale jak najbardziej wielkimi literami, bo to jedna z najświętszych zasad u stoików) można zgrabnie zastosować do osi czasu. Jaka jej część od nas zależy? Oczywiście tylko i wyłącznie teraźniejszość. Przyszłość od nas nie zależy – bo nie zależy tylko od nas. Tysiące innych czynników mają na nią wpływ, nasza wola stoi tu chyba na ostatnim miejscu. A przeszłość? Tu jest jeszcze ciekawiej. Przeszłość od nas nie zależy…, ale nie zależy nie tylko od nas, ale w ogóle od nikogo. Gdyby istniała jakaś gradacja tutaj, to można by powiedzieć, że przeszłość nie zależy od nas najbardziej ze wszystkich rzeczy.

Magia stoicyzmu tkwi w tym, że przeszłość nie jest nieskończona. Czy ściślej: rozciąga się w nieskończoność wstecz, ale z drugiej strony, z tej „naszej” strony – urywa się w teraźniejszości. To jest ów punkt, w którym wszystko się rozgrywa, to jest jedyny punkt, w którym jesteśmy sprawczy. Cokolwiek przeszłość już objęła, cokolwiek już wchłonęła, zamknęła, „zamroziła” w swojej wiekuistej niezmienności, ten moment, który biegnie za nią, ta skacząca po falach teraźniejszość zawsze jest „tutaj”, zawsze jest z nami, zawsze dostępna. Niezależnie, co stało się wcześniej, teraźniejszość, która jest, zawsze możemy kształtować na nowo.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

To jest – ze strony stoików – teoretyczne uzasadnienie tej niby-banalnej zasady, że „każdego dnia możemy zacząć na nowo”. Bo to jest prawda: niezależnie od tego, co było, jak bardzo źle czy niekorzystnie się nam wszystko układało dotąd, zawsze możemy przewrócić kartkę i zacząć na nowo. To nie jest biedakołczing, to nie znaczy, że „każdego dnia możemy wszystko”. Zaiste, rzadko możemy wszystko, często możemy nie tak znów wiele. Ale zawsze możemy coś. A to już bardzo wiele.

Nasza miłość do okrągłych dat, do sylwestrów, do postanowień noworocznych bierze się stąd, że czasem – jak właśnie na początku lat dwudziestych – arytmetyka kalendarza podsuwa niejako na talerzu tę piękną myśl, że oto znów karta jest czysta, że oto otwieramy nową rubrykę. Sam uwielbiam ten moment, kiedy kupuję kalendarz (papierowy!) na nowy rok i przewracam jego strony. Są tak wspaniale białe, puste! Aż się proszą by na nich pisać, notować, rozpoczynać projekty, snuć plany, mobilizować się deadline’ami! Wspaniałe uczucie. Ale niech nas nie zwiedzie. Dla stoika to jest doświadczenie codzienne, które płynie nie z okrągłej daty w kalendarzu, ale z samej osi czasu, z samych założeń o tym, na co mamy wpływ, a na co nie mamy. Dla stoika każdy dzień jest poniedziałkiem, każdy dzień jest pierwszy, każdy jest równie dobry na postanowienia noworoczne. Albo nowodekadowe.

Lata dwudzieste, lata dwudzieste. Historycznie rzecz biorąc, ta nazwa nie kojarzy się najlepiej. Ba, kojarzy się całkiem niepokojąco. Skojarzenia z kart podręczników o latach międzywojnia współgrają tu z tymi z podręczników stoickich – starożytni stoicy wierzyli przecież, że świat cyklicznie ulega zognieniu, czyli zniszczeniu przez ogień. Ale tutaj znów jest przestrzeń na optymizm: nowe otwarcie, czystą kartę, możliwość napisania wszystkiego na nowo mamy nie tylko w życiu własnym, lecz także szerzej – w społecznym i politycznym. I tego warto by sobie dzisiaj życzyć: żeby za dziesięć lat, kiedy będziemy na lata dwudzieste patrzeć wstecz, kojarzyły się one już tylko dobrze.

 

Czytaj również:

Głęboka adaptacja do kryzysu klimatycznego
i
Pożary w Kalifornii, 2018 r., zdjęcie: Alexander Gerst, ESA/A.Gerst, (CC BY-SA 3)
Ziemia

Głęboka adaptacja do kryzysu klimatycznego

Robert Rient

Wyobraź sobie, że katastrofa jest nieunikniona. Zrealizuje się najczarniejszy scenariusz, który kiedykolwiek przyszedł ci do głowy. Będziesz świadkiem cierpienia, a może nawet śmierci najbliższych. W ostatnich latach życia czeka cię głód i walka o przetrwanie. Wyobraź sobie, że nie ma szans odwrócić biegu wydarzeń, ale ktoś oferuje ci tabletkę zapomnienia. Tak jak w Matriksie, gdy Morfeusz kładzie przed Neo czerwoną pigułkę prawdy i niebieską, po której bohater obudzi się w swoim łóżku i będzie mógł nadal wierzyć, w co tylko zechce. Czy zdecydujesz się zapomnieć, by zachować spokój? Czy postawisz na świadomość, która zmieni w twoim życiu wszystko? Jeśli nie chcesz wiedzieć, to najlepszy moment, by przestać czytać ten artykuł.

Przegrana idealna

„Obiecuję, że jest gorzej, niż myślisz” – tym zdaniem redaktor David Wallace-Wells rozpoczął swój esej pt. Ziemia nie do życia opublikowany w 2017 r. w „New York Magazine”. Podtytuł eseju brzmi: Głód, zapaść gospodarcza, słońce, które nas ugotuje: Jakie zmiany klimatu mogą się wydarzyć – wcześniej niż myślisz. Artykuł podsumowujący najnowsze doniesienia naukowe na temat przegrzewania się i degradacji planety wywołał poruszenie w świecie ekologów. Prof. Andrew Dessler zajmujący się atmosferą uznał „za ważne, by nie zniechęcać ludzi i nie prowadzić ich od zaprzeczania do rozpaczy”. Michael Mann, klimatolog i współautor wykresu rekonstrukcji temperatury na powierzchni Ziemi odradzał przedstawiania „problemu jako nierozwiązywalnego i dokarmiania poczucia zagłady, nieuchronności i beznadziei”. Dziennikarz Alex Steffen uznał, że konfrontowanie czytelników z przerażającą prawdą „nie zachęca do działania, tylko do strachu”. Prof. Daniel Aldana Cohen zajmujący się polityką klimatyczną uznał esej za „pornografię klimatyczną”. Reakcji oburzonych ekologów było więcej, nie wspominając o licznej grupie denialistów odrzucających fakty i interpretacje przedstawione przez Davida Wallace’a-Wellsa, który w 2019 r. wydał książkę: Ziemia nie do życia. Nasza planeta po globalnym ociepleniu.

Czytaj dalej