Duch + Ciało, Pogoda ducha

O słuszności palenia książek*

Tomasz Stawiszyński
Czyta się 4 minuty

Oto z pozoru tylko oczywista myśl: ludzie zachowują się tak, jak im dyktują ich przekonania. Teoria nie jest oderwana od praktyki. Przeciwnie – określone poglądy skutkują określonymi działaniami.

Można to wyrazić także w inny sposób. Na przykład: jeśli chcesz zrozumieć czyjeś zachowanie, sprawdź, co ten ktoś myśli o świecie. Co o nim wie. I w co wierzy.

Albo jeszcze inaczej, słowami amerykańskiego politologa Richarda Weavera – „idee mają konsekwencje”.

Nie wdając się w skomplikowane uzasadnienia, powiem od razu – zdecydowanie się z tym zgadzam.

Idee mają konsekwencje, nie da się ukryć.
 

***

W ostatnich dniach mnóstwo hałasu narobiła inicjatywa pewnego księdza, który postanowił spalić książki ze swojego punktu widzenia nieprawomyślne.

Wiele napisano i powiedziano o niebezpieczeństwie tego rodzaju praktyk, o zarazem ponurym i absurdalnym charakterze tego gestu. Nie będę więc powtarzał tych wszystkich, słusznych skądinąd, diagnoz. Sam ksiądz zresztą zdążył już za wszystko przeprosić i wytłumaczyć, że miał na myśli coś zupełnie innego, że „to nie tak, jak wygląda”.

Chcę natomiast zwrócić uwagę na okoliczność, że palenie książek, a dokładniej: tych akurat książek, czyli między innymi Harry’ego Pottera oraz licznych pozycji z gatunku literatury ezoterycznej, można jak najbardziej uważać za… działanie ze wszech miar słuszne i chwalebne. O tyle, rzecz jasna, o ile pewien określony zestaw przekonań uznaje się za niepodważalną prawdę (vide: Richard Weaver).

***

Jaki mianowicie zestaw?

Spróbujmy go scharakteryzować.

***

Po pierwsze, świat podzielony jest na niezazębiające się strefy światła i ciemności, które toczą ze sobą nieustającą walkę. Terenem tej walki jest ludzka dusza. Niematerialny pierwiastek stanowiący naszą fundamentalną naturę. A także wędrujący – po śmierci ciała – do piekła lub nieba, w zależności od tego, jak się w trakcie swojego pobytu na ziemi sprawował.

Po drugie, siły światła posiadają ludzką, doczesną reprezentację – jedyną, wyłączną i bezalternatywną. A dostać się pod wpływ sił ciemności jest nader łatwo. Dlatego właśnie reprezentanci sił światła dysponują bardzo szczegółowymi zaleceniami dotyczącymi tego, co wolno, a czego nie wolno robić. A nawet myśleć. Sama bowiem materia naszych myśli – naszych wyobrażeń, tęsknot, a przede wszystkim wierzeń – jest niebywale wrażliwym obszarem bitwy między dobrem a złem.

Po trzecie, komplet wiedzy o tym, co w zupełności wystarcza do realizacji najważniejszego i nieporównywalnego z niczym innym celu – to znaczy zdecydowanego zwycięstwa sił światła, to znaczy osiągnięcia szczęśliwej nieśmiertelności zamiast cierpienia wiecznych mąk w piekielnym ogniu – jest w dyspozycji wspomnianych ziemskich reprezentantów. Wszelkie inne pomysły, poglądy i idee, wszelkie inne treści mogące wyzwalać w człowieku jakieś odmienne wyobrażenia, tęsknoty czy fantazje – a tym samym czynić nas bardziej podatnymi na wpływ sił ciemności – stanowią, w sensie jak najściślejszym, śmiertelne zagrożenie.

Po czwarte, ponieważ jesteśmy istotami podatnymi na pokusy, słabymi i ułomnymi – każdy, kto naprawdę pojął, o co w tym wszystkim chodzi, każdy, kto zna głęboką strukturę świata, rozumie zamierzenia jego twórcy, a także pozostaje w posiadaniu kompletu potrzebnych do zbawienia środków, otóż każdy, kto ma tego wszystkiego świadomość, nie tylko powinien, ale wręcz musi wszelkie takie zagrożenia skutecznie eliminować.

Po piąte, ich doskonałym nośnikiem są właśnie książki. Pomieścić w nich bowiem można mnóstwo teorii, idei i przekonań, które zupełnie nie zgadzają się z wizją świata, w którą wierzyć nakazują reprezentanci sił światłości.

Po szóste – skoro samo kultywowanie jakiegoś obrazu świata, sama wiara w to, że jest tak a tak, decyduje w ogromnym stopniu o losach naszej duszy – zasadne, słuszne i chwalebne jest palenie przedmiotów, które władne są zachwiać słuszną wiarą, a tym spowodować, że ich użytkownicy „bezpośrednio po śmierci idą do piekła, gdzie cierpią męki, »ogień wieczny«” (cytat za artykułem 1035 Katechizmu Kościoła Katolickiego).

***

c.b.d.o.**.

* Tytuł jest ironiczny i przewrotny i w żadnym razie nie odzwierciedla przekonań autora. Mam nadzieję, że po lekturze tekstu jest to zupełnie oczywiste, niemniej w epoce komunikacji internetowej lepiej w takich sprawach dmuchać na zimne.

** Skrót oznaczający „co było do okazania” – umieszczany na zakończenie dowodów twierdzeń w matematyce, logice itp.

 

Czytaj również:

Nauka o nieistnieniu ja
i
ilustracja: Karyna Piwowarska
Duch + Ciało, Promienne zdrowie

Nauka o nieistnieniu ja

Tomasz Stawiszyński

Według Wikipedii rodzajów medytacji jest ponad 40. Znaczna część z nich ma udowodnione działanie na zdrowie fizyczne, psychikę, a nawet funkcjonowanie i strukturę mózgu. I wbrew stereotypowi może, ale wcale nie musi mieć nic wspólnego z religią czy wiarą.

„Mantra? A czym to się właściwie różni od moich pacjentów powtarzających w kółko shit, shit, shit?” – zapytał pewien niezwykle wybitny i szacowny psycholog kliniczny z Harvard University, kiedy młody Daniel Goleman zaprezentował przed gronem profesorów swój pomysł na dysertację doktorską. Brzmiał on: wpływ medytacji na umysł. W tym także medytacji opartej na mantrze, czyli technice polegającej na wielokrotnym powtarzaniu jakiegoś słowa albo frazy.

Czytaj dalej