W połowie życia przychodzi pora, by uważnie przyjrzeć się sobie. Przekroczenie granicy wieku średniego nie zapowiada schyłku, lecz najważniejszy etap wędrówki, której celem jest zrozumienie, kim było się w życiu i kim się jest teraz.
Środek życia może być trudny. Coś najwyraźniej się kończy i nie wiadomo, co się zaczyna. „W środku wędrówki żywota naszego/Jak dziecko w ciemnym się zgubiłem lesie/Gdzie żadnej ścieżki oczy nie dostrzegą” – pisał Dante w Boskiej Komedii. Łatwo przegapić chwilę, gdy z wyraźnych dróg schodzi się w ciemny las. Mówimy o kryzysie połowy życia, ale rzadko o tym, że kryzys wiąże się z zaskoczeniem, że znaleźliśmy się właśnie w tym szczególnym miejscu ziemskiej drogi.
Raczej nikt nie pamięta początku swego życia, a świadomość końca umyka nam w natłoku pilnych spraw. Stale coś zaczynamy i kończymy: szkołę, studia, romanse, związki… Jedziemy na wakacje i wracamy z wakacji, zaczynamy ważny projekt i kończymy go. Czasem zamknięcie jakiegoś etapu życia jest okazją do celebrowania sukcesu, a innym razem trzeba pogodzić się z porażką. Tak się to toczy. A koniec? Czasem z okazji Nowego Roku, odwiedzin na cmentarzu 1 listopada lub śmierci kogoś bliskiego przypominają się facebookowe mądrości o tym, czego kto żałował, a czego nie, w ostatniej godzinie. Potem życie wraca w swoje koleiny. Pęd daje złudzenie trwałości, życia bez początku i bez końca.
Jakąś przestrogą jest jedna z bajek braci Grimm, która opowiada o tym, jak Bóg decydował o długości życia wszystkich stworzeń.
Osioł, pies i&nbs