
Tak bardzo jesteśmy spragnieni słońca, że kiedy wreszcie użycza nam ono pełni swych łask, tracimy nieco rozsądek i bez żadnych „kroków wstępnych” skazujemy naszą bezbronną skórę na długie i mocne opalanie. Skutek opłakany.
Niemal dosłownie, bo dotknięcie obolałych, poparzonych miejsc wywołuje niemały ból. A jeśli – na domiar złego – mamy cerę suchą, wrażliwą, takie opalanie będziemy wspominać z mieszanymi uczuciami jeszcze zimą, widząc w lustrze utrwalone słońcem zmarszczki.
Tym, którzy – lekceważąc rady o stopniowym wystawianiu ciała na słońce – mają teraz opuchnięte i czerwone twarze, polecamy zastosowanie jednego z niżej wymienionych środków:
• białko z jajka (nie zmywać tak długo, jak to możliwe!),
• kwaśna woda,
• rozdrobniony miąższ świeżo obranego ziemniaka lub plasterki ogórka,
• napar z kwiatu bzu.
Jeszcze przez kilka następnych dni skóra będzie się domagała intensywnego nawilżania. Wszystko, co temu służy, jest dobre: mleczka, lotiony, kremy czy maseczki…
Życzymy rychłego powrotu do formy i… więcej przezorności!
Tekst pochodzi z numeru 1582/1975 r. (pisownia oryginalna), a możecie go Państwo przeczytać w naszym cyfrowym archiwum.