Potężne tricki i gęsia skórka
i
Triki wykonywane z „krawędzi” są bardzo efektowne. Na zdjęciu Andrzej Jękot/ fot. Wojtek Antonów
Promienne zdrowie

Potężne tricki i gęsia skórka

Wojtek Antonów
Czyta się 7 minut

Pływanie na desce na wyciągu lub za motorówką jest coraz popularniejsze. W całej Polsce od kilku sezonów powstają nowe obiekty gdzie można spróbować i doskonalić umiejętności w dziedzinie wakeboardingu. Swoich sił próbują amatorzy i zawodnicy, których robi się coraz więcej i którzy reprezentują coraz wyższy poziom sportowy. O tym, jak wakeboarding rozwija się w Polsce rozmawiam z Arkadiuszem Helsnerem z Poznania, który jest jednym z niewielu międzynarodowych sędziów wakeboardowych, zawodnik w kategorii masters, współtwórcą największego klubu wakeboarodawego w Polsce, a także organizatorem wielu imprez i zawodów.

Tak dla laików – opowiedz proszę, czym jest wakeboarding?

Staram się używać nazwy „wakeboard”, tak, jak mówi się snowboard, uprawiać snowboard, a nie snowboarding; pływać na wakeboardzie, uprawiać wakeboard. A mówię to dlatego, ponieważ obie dyscypliny mają dużo wspólnego. Wakeboard potocznie nazywany jest snowboardem na wodzie. Czyli zakładasz deskę z wiązaniami na nogi, ubierasz kask, kamizelkę, chwytasz drążek (zwany holką) i ruszasz na wodę. Różnica jest tylko taka, że snowboard to grawitacja i śnieg, a wakeboard do wyciąg elektryczny, czy motorówka i woda, dużo wspaniałej wody.

Czy to prawda, że Polska przeżywa boom na pływanie na wake’u?

Nie tylko Polska! W wielu krajach na świecie powstają miejsca, gdzie można uprawiać ten sport. Dla snowboardzistów czy deskorolkarzy jest to świetne uzupełnienie zimowych i jesiennych pasji. Ja zacząłem swoją przygodę z wakeboardem 7 lat temu, kiedy powoli było można odczuć spore zainteresowanie tą młodą dyscypliną, ale znam ludzi, którzy kilka dobrych lat przede mną pływali już za motorówką, czy w bardzo nielicznych wakeparkach, które wówczas zaczęły powstawać w naszym kraju. Teraz serce się raduje, gdy patrzę na te kolejki na wyciągach i na powstające z roku na rok nowe wakeparki.

Ile wyciągów mamy w Polsce?

Jeszcze w zeszłym roku mieliśmy ich grubo ponad 70! 7 dużych wyciągów i 60 małych, dwusłupowych. Teraz ile ich jest? Ciężko policzyć. Praktycznie co miesiąc ich przybywa. I co jest najfajniejsze? Mianowicie to, że powstają one nie tylko w dużych ośrodkach miejskich, ale także w małych miasteczkach, wioskach, wszędzie tam, gdzie jest jezioro i plaża. Gdzie można wyskoczyć popływać na godzinę, ale także wyruszyć z całą rodziną i znajomymi na weekend.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Które są najlepsze, najciekawsze?

To bardzo trudne pytanie. Wszystko zależy od tego, czego oczekujesz od wakeparku. Każdy lubi co innego. Dla mnie najlepszy wakepark to taki, w którym jest fantastyczna luźna atmosfera, gdzie właściciel i przebywający na nim ludzie potrafią stworzyć niepowtarzalny klimat. To również taki, gdzie na wodzie stoi mnóstwo zabawek, potocznie zwanych przeszkodami. Można wtedy całkiem serio zatracić się w pływaniu. Osobiście preferuję duże wyciągi, wielosłupowe, sam rozpoczynałem pływać na takim wyciągu, który dla mnie jest „królewskim”. Uwielbiam pływać na „dużych kablach”. Małe wyciągi lubię ze względu na ich treningowe przeznaczenie i niekiedy ich bliskość względem mojego miejsca zamieszkania.

Czy jako sędzia masz dużo pracy?

Pytanie, czy mówimy o ilości organizowanych zawodów czy o czas, który trzeba poświęcić podczas sędziowania. Jeśli chodzi o ilość wydarzeń w Polsce, to z tym jest bardzo różnie. Sędzią wakeboardowym jestem od 2012 roku i miałem przyjemność sędziować kilkadziesiąt zawodów, począwszy od Mistrzostw Polski, przez Puchary Polski, aż do mniejszych, lokalnych zawodów, czy nawet amatorskich. Niestety, ilość organizowanych dużych imprez drastycznie spadła, czego powodem jest powstały konflikt na linii Polski Związek Motorowodny i Narciarstwa Wodnego, a środowisko wakeboardowe, co akurat jest praktycznie normą w naszym kraju. Na szczęście jestem także sędzią międzynarodowym i mam przyjemność bycia zapraszanym na duże, zagraniczne zawody. W zeszłym roku sędziowałem najlepszych zawodników w Anglii, czy Belgii. W tym roku na pewno wrócę do Belgii i chciałbym pojawić się również w Czechach i na Słowacji.

Co ocenia sędzia podczas zawodów wakeboardowych?

W związku z tym, że jestem sędzią IWWF, czyli międzynarodowej federacji wakeboardu i narciarstwa wodnego, muszę stosować się do jej przepisów. A te są bardzo sprecyzowane i przede wszystkim bardzo subiektywne. Sędzia ocenia według dwóch kategorii: pierwsza – technical performence, czyli poziom i różnorodność wykonanych sztuczek – co zrobił zawodnik, oraz impression, czyli wrażenie – czas w powietrzu, ułożenie ciała, styl, kontrola deski, a więc to, jak pływał zawodnik. I to tak w ogromnym skrócie, gdyż na te elementy składa się jeszcze wiele innych czynników, np. czy zawodnik lądował do blinda (z holką za plecami), czy chwytał deskę podczas lotu (grab), jak najeżdżał na przeszkody, czy wykonał tricki ze wszystkich grup tricków, etc.

Jaki trick jest najwyżej ceniony przez Ciebie?

Jako sędzia muszę odpowiedzieć: żaden. Tricków nie można w ten sposób oceniać. Natomiast jako zawodnik i obserwator, uwielbiam potężne tricki wykonywane z krawędzi, wysokie, czyste, z idealną sylwetką i ułożeniem ciała zawodnika, z przekładaniem drążka, lądowane do blinda. Uwielbiam je oglądać. Podobają mi się też wysokie i dalekie loty z kickerów, czyli skoczni wakeboardowych, podczas których zawodnik nie tylko obraca się w osi poziomej, ale także pionowej i cały czas kontroluje fazę lotu. Nawet teraz jak o tym mówię, to mam gęsią skórkę.

Co trzeba zrobić, żeby zostać sędzią wakeboardowym?

Po pierwsze, trzeba kochać wakeboard. Po drugie, trzeba udać się na seminarium sędziowskie organizowane przez IWWF i powtarzać takie szkolenie przynajmniej raz na dwa lata. Poznać przepisy, stosować je, a niekiedy zgłaszać swoje uwagi, co do ich interpretacji. A po trzecie, trzeba rozumieć i czuć ducha sportu, być sprawiedliwym, umieć często przyznać się do błędu i uczyć się od najlepszych. Trzeba też umieć porozumiewać się w języku angielskim, jeśli ma się zamiar sędziować zawody w międzynarodowym składzie sędziowskim.

Jaki w porównaniu ze światem jest poziom w Polsce?

Tu mogę powiedzieć coś, co może wielu osobom się nie spodobać. Będąc zagranicą, w Europie, a także w Azji, widziałem i sędziowałem wielu zawodników, w każdym wieku i na każdym etapie rozwoju. Mogę powiedzieć, że w Polsce mamy kilku bardzo dobrych zawodników, których widzę w absolutnej czołówce światowej. Są to np. Mateusz Wawrzyniak, Filip Czerniec, Dawid Balas, Mateusz Gaworski, Kuba Konefał, Filip Marona, Maciej Misiołek i pewnie jeszcze kilku, których nie wymieniłem. Ale to są zawodnicy dorośli i doświadczeni, którzy lata młodości mają już za sobą. Natomiast martwi mnie rozwój młodzieży w naszym kraju. Polskich nastolatków i tych z zagranicy dzieli absolutna przepaść, jeśli chodzi o poziom wyszkolenia, technikę pływania oraz podejście do rywalizacji. Tam dzieciaki bawią się sportem, nie mają absolutnie żadnego ciśnienia na podium, a udział w zawodach traktują jako wyróżnienie i świetną przygodę. Niestety, u nas wszystko psują, moim zdaniem, zbyt ambitni rodzice.

Jakie zawody chciałbyś najbardziej sędziować i dlaczego?

Mistrzostwa Świata i Mistrzostwa Europy. To najważniejsze imprezy na świecie. Chciałbym sędziować najlepszych zawodników z najlepszymi sędziami w tym sporcie. Chciałbym także sędziować duże zawody w naszym kraju, a mówię to dlatego, że po prostu mi żal, że takich imprez jest mało, albo nie ma ich wcale.

Czym się zajmujesz na codzień?

Wychowaniem moich dwóch wspaniałych synów. A zawodowo zajmuję się marketingiem w firmie, która jest największym w Polsce brokerem usług kurierskich. Uwielbiam swoją pracę: mogę pracować wśród fantastycznych ludzi i mogę realizować się w sporcie oraz pasji. Wszystko to tworzy efekt synergii, dzięki czemu mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwym człowiekiem.

Flip Czerniec –  jeden z najlepszych polskich zawodników/ fot. Wojtek Antonów
Flip Czerniec – jeden z najlepszych polskich zawodników/ fot. Wojtek Antonów
Triki wykonywane z „krawędzi” są bardzo efektowne. Na zdjęciu Andrzej Jękot/ fot. Wojtek Antonów
Triki wykonywane z „krawędzi” są bardzo efektowne. Na zdjęciu Andrzej Jękot/ fot. Wojtek Antonów
Wakeboard wywodzi się w prostej linii ze snowboardu, stąd wiele trików jest podobnych. Tu: tailgrab/ fot. Wojtek Antonów
Wakeboard wywodzi się w prostej linii ze snowboardu, stąd wiele trików jest podobnych. Tu: tailgrab/ fot. Wojtek Antonów
Sędzia wakeboardowy Arek Helsner w pracy/ fot. Wojtek Antonów
Sędzia wakeboardowy Arek Helsner w pracy/ fot. Wojtek Antonów

Czytaj również:

Bogini jogi
i
Indra Devi i jej uczennica podczas ćwiczeń w Indra Devi Yoga Studio w Hollywood, około 1952 r.; zdjęcie: Earl Leaf/Michael Ochs Archives/Getty Images
Wiedza i niewiedza

Bogini jogi

Piotr Żelazny

Przeżyła cały XX wiek – rewolucję bolszewicką, obie wojny światowe, narodziny nazizmu i ruchów niepodległościowych, a nawet upadek mesjasza. Była imigrantką, aktorką, tańczyła w kabaretach, grała w Bollywoodzie, zyskała nawet uznanie w Hollywood. Jednak przede wszystkim dała światu zachodniemu jogę.

Trudno powiedzieć, kto był najsłynniejszym uczniem Indry Devi. Jedni twierdzą, że to Greta Garbo zapewniła jej sławę, drudzy wskazują, że kluczowa była Gloria Swanson, która pozwoliła się sfotografować w studiu jogi Devi, tuż po premierze Bulwaru Zachodzącego Słońca, kiedy to aktorką zachwycał się cały kraj. Wiadomo, że jogę praktykowała też Marilyn Monroe – istnieje nawet zdjęcie, na którym jakoby ćwiczyła z Devi. W rzeczywistości tamta fotografia przedstawiała inną hol­lywoodzką blondynkę, Evę Gabor. Mimo to utarło się, że Monroe również była uczennicą pierwszej joginki Hollywood. I z pewnością Indrze taka pogłoska nie zaszkodziła.

Czytaj dalej